„To była historyczna mobilizacja” - stwierdza dziennik Le Figaro. Ludzi było takie mrowie, że ministerstwo spraw wewnętrznych bezradnie opuściło ręce - po raz pierwszy w dziejach nie było ono w stanie policzyć uczestników podkreśla gazeta. Było ich w Paryżu około półtora miliona, w całej Francji ponad trzy miliony siedemset tysięcy, według Le Monde - nawet ponad cztery miliony. Nawet w najmniejszych miastach, o jakich na co dzień jest cicho w mediach, ludzie wyszli na ulice. Podkreśla się obecność przywódców z całego świata.

Tymczasem prasa ujawnia nowe okoliczności tragedii, w których z rąk terrorystów ginęli ludzie. W mieszkaniu jednego z terrorystów, Coulibaly’ego znaleziono flagę Państwa Islamskiego, materiały propagandowe, detonatory do ładunków wybuchowych i kilka sztuk broni - automatycznego pistoletu produkcji rosyjskiej. To z takiego właśnie pistoletu postrzelono w środę wieczorem, po masakrze w redakcji Charlie Hebdo biegającego w pobliskim parku człowieka. Informacja o tym dotarła do wiadomości publicznej dopiero teraz, po kilku dniach. Ofiara, postrzelona w plecy, jest w stanie ciężkim. Okazało się, że sprawcą jest terrorysta, z rąk którego zginęła policjantka, a następnego dnia cztery osoby w sklepie z koszerną żywnością.