Jeszcze dobitnej o totalnym charakterze kryzysu może świadczyć fakt, że panika na giełdach trwa już dwa tygodnie, a z kolejnym dniem staje się ona coraz mniej przerażająca. Inaczej mówiąc, przecena czołowych światowych indeksów o 7-10% robi coraz mniejsze wrażenie. A już na pewno nie stanowi zachęty do łapania dołków.

To o tyle niepokojące, że dopiero dwukrotnie większe spadki, mogłyby zostać potraktowane jako ta właściwa panika. Panika, która historycznie wskazuje dołki. Przynajmniej w ujęciu średnioterminowym.

Warszawska giełda, będąca klockiem w tej układance globalnych rynków akcji, piątkowe notowania musi rozpocząć do gwałtownej przeceny. Inwestorzy stoją bowiem pod murem.

Ton spadkom powinny nadawać banki, spółki surowcowe i deweloperzy. W tej grupie najmocniej ciążyć mogą walory KGHM-u, które w oczach inwestorów są swoistą czarną owcą. Istotny wpływ na indeksy może mieć również bank PKO BP. Jego słabe zachowanie w ostatnich dniach, efektem czego było przebicie marcowego dołka, może być wstępem do większej przeceny.

Reklama

Teoretycznie nieco lepiej niż wymienione wcześniej trzy grupy spółek, powinny zachowywać się spółki technologiczne i detaliczne, mniej wrażliwe na obecny kryzys.

Panikę na otwarciu piątkowej sesji w Warszawie inwestorzy mają „jak w banku”. Pytanie tylko co dalej. Teoretycznie, przy braku jakichkolwiek nadziej na poprawę sytuacji na Wall Street, należy się liczyć z pogłębieniem spadków w kolejnych godzinach notowań. Zwłaszcza, że zostawanie z akcjami na weekend, kiedy nie wiadomo co się stanie, wielu inwestorów może uznać za bardzo ryzykowny krok.

Realizacja powyższego scenariusza obarczona jest tylko jednym warunkiem.

Mianowicie, jeżeli nic nadzwyczajnego się nie stanie. Tego jednak nie można do końca wykluczać. Sytuacja na rynkach akcji jest bowiem wyjątkowa, więc musi prowokować wyjątkowe działania ze strony rządów i banków centralnych. Niewykluczone, że łącznie z zamknięciem rynków akcji na kilka dni, w celu opracowania kompleksowego planu ratunkowego, a przede wszystkim w celu uspokojenia nastrojów.

Nie próbując zgadnąć, czy zostaną dziś podjęte jakieś nadzwyczajne kroki, czy też nie, a skupiając się tylko na zachowaniu rynków akcji, można postawić tezę, że jeżeli warszawska giełda wybroni się dziś przed silną przeceną, to będzie to pierwszy krok do poprawy sytuacji. W innym wypadku należy oczekiwać kontynuacji paniki w kolejnych dniach.

Dziś na rynek napłyną m.in. dane o produkcji przemysłowej we Francji oraz bilansie handlu zagranicznego w USA. Na rozemocjonowanym rynku dane nie będą jednak miały większego wpływu na notowania.

Takiego wpływu nie powinno mieć również dzisiejsze spotkanie ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G-7. Będzie ono poświęcone obecnemu kryzysowi finansowemu. Samo czekanie na wyniki szczytu nie jest żadnym argumentem do powstrzymania paniki. Inwestorzy chcą bowiem konkretnych ustaleń.

W czwartek WIG20 zakończył sesję na poziomie 2.167,1 pkt, po wzroście o 0,39%, a WIG wzrósł o 0,24% do 33.724,03 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,58 mld zł. (ISB/X-Trade)

Marcin R. Kiepas