Już na początku pierwsza kłoda rzucona pod nogi. Konieczne jest zabezpieczenie spłaty kredytu, czyli najczęściej rodzice jako żyranci. A przecież jeśli studentowi brakuje na studia, to rodzicom raczej też… I mimo że kredyt ma pomóc najuboższym –stawia ich na końcu kolejki.
To jednak dopiero początek absurdu.
Załóżmy, że student zdobywa poręcznie. Oddycha z ulgą i czeka na pieniądze.
Mija 2008 rok, mija pierwszy semestr, a pieniędzy brak. Umowy podpisywane są bowiem do 31 marca, czyli pół roku po rozpoczęciu studiów. Co prawda kwota zostaje wyrównana od października – nie wiadomo jednak co student ma robić do marca. Nie jeść z nadzieją wyrównania później?


Katarzyna Przybyła