"Ustalamy, kto zgłosił popyt, wiemy, że zlecenie nadeszło z jednego domu maklerskiego. Wyjaśnimy, czy jest to manipulacja i w razie potrzeby - oddamy sprawę do prokuratury" - powiedział Forsalowi.pl Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy KNF.

Przypomniał, że jeszcze we wrześniu KNF zwróciła się do warszawskiej giełdy z pytaniem, czy w związku z zawirowaniami na rynkach nie należałoby wprowadzić dodatkowych ograniczeń w notowaniach, np. węższych dopuszczalnych widełek wahań na zamknięciu sesji. Giełda jednak dotychczas nie wprowadziła takich mechanizmów.

Pozostałe indeksy GPW nie przeżywały w środę tak dużych i nagłych wahań jak indeks polskich bluechipów. WIG stracił na zamknięciu 4,27 proc., mWIG40 spadł o 3,45 proc., a sWIG80 spadł o 2,39 proc.

Wartość obrotów akcjami wyniosła 1,619 mld zł.

Reklama

"Najciekawsze wydarzenia pojawiły się w ciągu ostatnich 10 minut sesji. Spadek sięgnął już ponad 9 proc., kiedy to podczas cudownego fixingu udało się zakończyć na odrobieniu połowy spadków. Na dużym obrocie 1,6 mld zł WIG20 stracił tylko 5 proc., kiedy jeszcze na moment przed zakończeniem wydawało się, że będziemy świadkami sesji o największych spadkach w ciągu ostatnich 10 lat. Tak sztuczne podejście w ostatnich minutach może skończyć się jutro gigantycznym kacem (i spadkami) jeżeli tylko Amerykanie nie zdołają dziś wypracować zwyżki" - napisał w komentarzu Paweł Cymcyk, analityk A-Z Finanse.