Jak zaznaczył HRE Investments, banki nie przestają ciąć oprocentowania depozytów. Powierzając bankowi 10 tys. zł, możemy za 12 miesięcy liczyć na 14 zł odsetek, od których jeszcze trzeba odjąć 19 proc. podatku.

Główny analityk HRE Investments Bartosz Turek wskazał, że osoby, które odkładały kapitał na rok, zadowalały się w sierpniu przeciętnymi odsetkami na poziomie mniej niż półtora promila, a dokładnie 0,14 proc. "Tak źle nie było jeszcze nigdy w historii" - podkreślił. Dodał, że obecna oferta depozytowa jest przeciętnie aż 11 razy gorsza niż rok temu.

Turek zwrócił uwagę, że wciąż w bankach znaleźć można szereg depozytów kuszących lepszymi warunkami, ale przeważnie są one uzbrojone w szereg dodatkowych gwiazdek. Przytoczył zestawienie najlepszych lokat i rachunków bankowych HRE Investments - w sześciu instytucjach znaleźć można łącznie siedem ofert z procentowaniem na poziomie 2-3 proc. w skali roku. "Problem w tym, że mogą z nich skorzystać przeważnie tylko nowi klienci, a do tego przez relatywnie krótki okres i będzie ono naliczane przeważnie do kwoty rzędu 10-20 tysięcy złotych" - zastrzegł.

Bankowe depozyty, co do zasady, przestały chronić oszczędności przed destrukcyjnym działaniem inflacji - wskazał analityk i zwrócił uwagę, że według prognozy jeszcze długo tak będzie.

Reklama

Np. roczne lokaty zakładane we wrześniu 2019 r. były oprocentowane na 1,5 proc. W trakcie trwania takiej lokaty ceny w sklepach, na stacjach benzynowych czy w punktach usługowych (mierzone inflacją) rosły przeciętnie o 3,2 proc., czyli ponad dwa razy szybciej, niż banki dopisywały odsetki do oszczędności - wskazał.

"Gorzej wygląda perspektywa kogoś, kto chciałby założyć lokatę dziś. Jeśli banki przeciętnie kuszą oszczędzającego oprocentowaniem na poziomie 0,14 proc. (minus podatek), a bank centralny spodziewa się za rok inflacji na poziomie 1,6 proc., to banki będą dopisywały do oszczędności odsetki aż 14 razy wolniej niż inflacja będzie pochłaniała siłę nabywczą oszczędności" - zauważa analityk.

Turek zwrócił uwagę, że przez pół roku, licząc od lutego, z lokat bankowych wyparowały 63 mld zł - Polacy zlikwidowali więcej niż co piątą lokatę.

"Część chomikowana jest na rachunkach bankowych, zwykłych i oszczędnościowych. Te pomimo rachitycznie niskiego oprocentowania dają jednak pewność, że nikt pieniędzy nam nie ukradnie" - wskazał analityk. Oszczędności płyną też do Ministra Finansów sprzedającego detaliczne obligacje skarbowe, do funduszy inwestycyjnych, a nawet na giełdę; za relatywnie bezpieczną przystań uchodzi też rynek mieszkaniowy, inwestorzy kupują też złoto w formie sztabek czy monet - wyliczył.

"Pieniądze wędrują wszędzie tam gdzie mamy chociaż cień szansy, że dadzą zarobić lub przynajmniej uda się ochronić kapitał przed inflacją" - podsumował.