"Przez dwa tygodnie dwa miliony osób z Ukrainy trafiły do Polski. (...) Piszę te słowa w Polsce, w Warszawie, 150 km od granicy ze współpracującą z Rosją Białorusią. A mimo to nie ma u nas paniki, nikt z Polski nie ucieka. Wszystkie siły kierujemy na rzecz pomocy Ukraińcom" - zaznacza Mistewicz.

W Polsce nie trzeba budować obozów dla uchodźców, większość uciekających przed wojną Ukraińców została ugoszczona w polskich domach, otrzymują również kompleksowe wsparcie ze strony państwa - relacjonuje publicysta.

"Polacy wiedzą przed czym uciekają Ukraińcy. Nasza historia jest podobna. Także i my Polacy doświadczyliśmy zdrady wielkich krajów. Mimo podpisanych umów o pomocy nie pomogli nam we wrześniu 1939. Trochę tak czują się dziś Ukraińcy, gdy Niemcy odmawiają zamknięcia współpracy ze wszystkimi rosyjskimi bankami, a płatności za ropę i gaz umożliwiają finansowane zakupu broni przez Rosję. Trochę tak czują się dziś Ukraińcy, gdy dowiadują się o sprzedaży broni dla Rosji, mimo restrykcji" - pisze dalej Mistewicz.

Jak podkreśla "smak doświadczonej zdrady jest gorzki, ale też uczy nasze narody, narody Europy Środkowej i Wschodniej, że należy liczyć przede wszystkim na siebie; i pomagać innym, którzy są w potrzebie. Jak dziś Ukraińcy".

Reklama

Polski publicysta zaznacza, że Europie potrzebna jest dziś solidarność, a wojny nie da się zakończyć bez współpracy całego kontynentu. "W moim kraju, nikt nie ma wątpliwości, że po Ukrainie – jeśli Ukraina zostanie zdobyta w dwóch bądź trzech fazach ataku, w ciągu dwóch czy trzech lat – przyjdzie kolei na Mołdawię, Estonię, Łotwę, Litwę i mój kraj, na Polskę" - ostrzega francuskiego czytelnika Mistewicz.

"Ta wojna jest do wygrania. Przez Ukrainę i przez Europę. Zróbmy to razem" - konkluduje.