Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Wyraźny wzrost oczekiwań inflacyjnych i coraz gorsze nastroje konsumentów w Polsce

Nasze nastroje są coraz gorsze. Coraz częściej boimy się, że zepsuje się sytuacja na rynku pracy, a nasza osobista sytuacja finansowa ulegnie pogorszeniu. Widać to w najnowszym badaniu nastrojów konsumentów, które GUS przeprowadza co miesiąc. Do tego z tego samego badania wynika, że znów dość wyraźnie rosną nam oczekiwania inflacyjne.

Blisko 31 proc. badanych uważa, że ich sytuacja finansowa w ciągu najbliższego roku się pogorszy i będzie albo trochę gorsza, albo dużo gorsza. To największy odsetek od sierpnia ubiegłego roku, o 8 punktów procentowych wyższy, niż w styczniu, kiedy to jedyny raz od początku pandemii w marcu 2020 roku optymistów było nieco więcej niż pesymistów. W to, że ich sytuacja finansowa się poprawi, wierzy obecnie tylko 15,5 proc. badanych – najmniej od lipca ubiegłego roku.

ikona lupy />
Optymiści i pesymiści finansowi w Polsce. Źródło: GUS, obliczenia własne / Forsal.pl

W poprawę sytuacji w całym kraju wierzy tylko 16,6 proc. badanych, czyli najmniej od października ubiegłego roku. Pogorszenia oczekuje 45,3 proc. czyli najwięcej od roku, zaś wzrostu bezrobocia obawia się 36,8 proc. osób – najwięcej od marca ubiegłego roku. Znów obawiamy się też wzrostu inflacji, co zresztą jest zgodne z prognozami zdecydowanej większości ekonomistów.

Wzrostów cen szybszych od obecnych oczekuje 15,1 proc. badanych, czyli najwięcej od listopada 2022 r. Do tego 43,6 proc. czyli najwięcej od marca ubiegłego roku uważa, że ceny będą ciągle rosnąć w takim tempie jak teraz, czyli, że inflacja nie spadnie. W spadek inflacji (czyli w to, że ceny będą rosnąć wolniej, w ogóle nie będą rosnąć, albo wręcz będą spadać) wierzy 34,1 proc. respondentów, czyli najmniej od stycznia 2023 r.

Nastroje konsumentów są ważne dla gospodarki, ponieważ od nich może zależeć tempo wzrostu naszej konsumpcji, a ona jest najważniejszym motorem wzrostu gospodarczego. Konsumenci, którzy boją się pogorszenia sytuacji, czasami mogą być bardziej ostrożni w wydawaniu pieniędzy, co z punktu widzenia pojedynczego gospodarstwa domowego może być rozsądne i pożyteczne, ale w skali całej gospodarki oznacza zmniejszenie popytu, a więc też wolniejszy wzrost gospodarczy.

KNF: banki mają udzielać więcej kredytów o stałej stopie procentowej

Banki mają w większym stopniu finansować udzielanie kredytów hipotecznych długoterminowymi instrumentami finansowymi – twierdzi Komisja Nadzoru Finansowego i wydaje bankom w tej sprawie nową rekomendację. To ważne z punktu widzenia przyszłych kredytobiorców, bo dzięki tej rekomendacji prawdopodobnie na rynku pojawi się więcej kredytów o stałym oprocentowaniu.

Wspomniane „długoterminowe instrumenty finansowe” to najczęściej po prostu obligacje, a więc banki, zamiast opierać się głównie na depozytach ludzi, które w czasie jakiejś paniki mogą szybko wyciec z banku, mają zbudować sobie fundament bardziej stabilny. Depozyty bowiem można wypłacić w każdej chwili, natomiast obligacje są długoterminowe – bank pożyczone w ten sposób od kogoś pieniądze ma oddać zwykle dopiero za kilka lat, a termin ten jest znany od samego początku, można więc się do tego przygotować. Ważne jest też to, że oprocentowanie takich obligacji często jest stałe, więc w takiej sytuacji można od niego uzależnić także oprocentowanie kredytu, którego bank zamierza udzielić i to oprocentowanie też będzie mogło być stałe, bez żadnego ryzyka dla banku.

Rekomendacja KNF mówi o tym, że banki mają sobie wyliczać wg opublikowanego właśnie wzoru Wskaźnik Finansowania Długoterminowego i ma on od początku 2027 roku wynosić co najmniej 40 proc. Wg zastępcy przewodniczącego KNF Marcina Mikołajczyka, oznacza to, że banki do tego czasu będą musiały wyemitować listy zastawne (czyli rodzaj obligacji związany z finansowaniem kredytów mieszkaniowych) o wartości około 15 mld zł, czyli około 7 – 8 mld złrocznie. Mikołajczyk uważa, że banki nie będą mieć problemu ze znalezieniem nabywców takich papierów na polskim rynku finansowym.

Co ciekawe, KNF przyjęła rekomendację większością głosów, przy jednym głosie sprzeciwu, ze strony Pawła Szałamachy, czyli przedstawiciela Narodowego Banku Polskiego.

Właściciel Żabki chce przejąć Comarch

Akcje Comarchu podrożały w środę na giełdzie o 14 proc. i były rekordowo drogie. To efekt pojawienia się informacji o tym, że spółkę zamierza przejąć (a więc skupić jej akcje z giełdy) fundusz CVC Capital Partners, w Polsce znany najbardziej z tego, że jest inwestorem w sieci sklepów Żabka.

CVC zamierza zapłacić inwestorom giełdowym po 315,4 zł za każdą akcję Comarchu. To cena na poziomie o 10 proc. większym niż kurs Comarchu sprzed dwóch dni, jednak w środę notowania tej spółki urosły aż do 326 zł, co oznacza, że przynajmniej część inwestorów wierzy w to, że CVC może podnieść cenę w wezwaniu jeszcze bardziej. W akcjonariacie Comarchu jest bardzo dużo funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, mogą więc one próbować negocjować z CVC podniesienie ceny – na to zapewne w tej chwili liczy rynek.

Wśród sprzedających swoje akcje będą między innymi spadkobiercy zmarłego w ubiegłym roku założyciela i prezesa spółki, Janusza Filipiaka, posiadający łącznie akcje dające ponad 67 proc. głosów, czyli pakiet kontrolny na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy.

"Budując Comarch wraz z mężem, zawsze uważaliśmy, iż należy podejmować śmiałe i odważne decyzje co do jej przyszłości. Mój mąż marzył o tym, by marka Comarch była znana nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami. Udało nam się wiele w tym zakresie osiągnąć. Jesteśmy przekonani, że Fundusz CVC Capital Partners jest właściwym partnerem gotowym wesprzeć dalszy rozwój międzynarodowy spółki" - powiedziała przewodnicząca rady nadzorczej Elżbieta Filipiak.

Jeśli wezwanie się powiedzie, wtedy fundusz CVC, po wejściu w posiadanie wszystkich akcji w Comarchu, zdejmie tę spółkę z giełdy. Jest ona na niej notowana od marca 1999 roku, czyli już ponad 25 lat.

Inflacja w strefie euro znowu spadła

Inflacja w strefie euro spadła w czerwcu do 2,5 proc. z 2,6 proc. w maju – podał Eurostat. Można więc powiedzieć, że mamy ciąg dalszy stabilizacji, bowiem już od lutego wskaźnik ten znajduje się w wąskim przedziale od 2,4 do 2,6 proc. W skali ostatniego miesiąca średnio poziom cen podniósł się o 0,2 proc.

Dzięki temu, że inflacja w strefie euro nie rośnie, na rynku panuje przekonanie, że Europejski Bank Centralny będzie mógł kontynuować obniżanie stóp procentowych i zrobi to w tym roku jeszcze dwa razy. Zresztą być może dowiemy się czegoś więcej na ten temat już dziś, w czasie konferencji szefowej banku, Christine Lagarde, po posiedzeniu banku, które odbywa się akurat właśnie dzisiaj.

Inflacja w całej Unii Europejskiej wg Eurostatu spadła z 2,7 do 2,6 proc. W Polsce urosła z 2,8 do 2,9 proc., jesteśmy więc mniej więcej w środku stawki, jeśli chodzi o państwa unijne. Najwyższą inflację w UE mają obecnie Belgia (5,4 proc.) i Rumunia (5,3 proc.). Najmniejsza występuje w Finlandii (0,5 proc.) i we Włoszech (0,9 proc.).

Waszyngton trzęsie giełdami – spore spadki przy Wall Street

Na światowych giełdach nadal trochę trzęsie, a trzęsą nimi ostatnio głównie politycy ze Stanów Zjednoczonych. I nie chodzi tu tylko o Donalda Trumpa, który zapowiadając, że nie będzie chciał wspierać Ukrainy, ani Tajwanu, zwiększa ryzyko geopolityczne na rynkach rozwijających się. W środę do straszących rynki dołączył też Joe Biden ze swoją administracją.

Indeks S&P 500 spadł w środę o 1,4 proc. a Nasdaq nawet o 2,8 proc. po tym, jak Bloomberg napisał, że Waszyngton rozważa rozszerzenie sankcji związanych z zakazem sprzedaży Chinom technologii i produktów związanych z produkowaniem zaawansowanych mikroprocesorów. Amerykanie są gotowi karać (np. poprzez odcięcie od swojego własnego rynku) także firmy zagraniczne, które handlują z Chinami swoimi produktami, w których są jednak podzespoły z USA (na przykład czipy z NVidii).

Taki rozwój sytuacji oznaczałby poważne ograniczenia także dla amerykańskich producentów mikroprocesorów, więc zanotowały one wczoraj spore spadki na giełdach. Akcje NVidii spadły o 6,6 proc. AMD o 10,2 proc., Broadcom o blisko 8 proc., Qualcomm o 8,6 proc.

Spadki nadal dominują też w Warszawie. WIG 20 w środę spadł o kolejne 1,3 proc., po spadku o 3,3 proc. we wtorek. Daje to dwudniowy spadek o 4,5 proc. – największy od paru lat.

Z drugiej strony przecena pojawiła się po wcześniejszych, dość sporych wzrostach. Licząc od początku roku WIG 20 nadal zyskuje 4,8 proc.