Autor pisze na początku publikacji (jej polski tytuł to „Kapitał i ideologia”), że to kontynuacja jego bestsellerowej książki „Kapitał w XXI wieku”. Dzięki jej sukcesowi nawiązał wiele kontaktów na całym świecie z dziennikarzami i naukowcami. Umożliwiły mu one dotarcie do rządowych danych i dokumentów historycznych, których dostępność była wcześniej ograniczona.

Wśród państw, do których danych Piketty uzyskał dostęp, jest m.in. Polska. Najciekawsze informacje dotyczące naszego kraju znajdujemy w połowie książki. Zobaczymy tu porównanie średnich rocznych przepływów środków finansowych z Unii Europejskiej do Polski, Węgier, Czech i Słowacji z ich wypływem za granicę.

Więcej pieniędzy wypływa niż wpływa

I tak na przykład, w latach 2010 – 2016 otrzymaliśmy z UE średnio rocznie środki finansowe stanowiące 2,7 proc. PKB. Ale w tym samym okresie wypływało z naszego kraju netto 4,7 proc. PKB. We wszystkich wymienionych krajach więcej pieniędzy wypływało, niż wpływało w postaci oficjalnych transferów unijnych.

Reklama

Te dane, w opinii Pikettiego, tłumaczą frustracje wielu obywateli w krajach członkowskich UE pochodzących z państw Europy Środkowej i Wschodniej. Ekonomista wyjaśnia, że wielu Polaków, Czechów czy Węgrów wini za swoje zbyt niskie zarobki to, że ich kraj został wyeksploatowany przez głównie niemieckich i francuskich inwestorów, którzy wykorzystując dużą podaż taniej siły roboczej, wytransferowali do swoich krajów zrealizowane zyski.

"Po transformacji ustrojowej nierówności w Polsce nie wzrosły tak bardzo jak w Rosji, w dużej mierze dlatego, że spora część zysków firm działających na naszym terenie jest wyprowadzana za granicę."

Piketty potwierdza, że po upadku komunizmu zachodni inwestorzy przejęli dużą część kapitału w Europie Wschodniej, ok. jednej czwartej całości, jeżeli patrzeć na wszystkie aktywa łącznie z nieruchomościami, ale ponad połowę, gdy brać pod uwagę tylko firmy (a nawet jeszcze więcej, jeżeli patrzeć tylko na duże przedsiębiorstwa).

Autor powołuje się na pracę Pawła Bukowskiego i Filipa Novokmeta „Between communism and capitalism: long-term inequality in Poland, 1892 – 2015”(„Pomiędzy komunizmem a kapitalizmem: długoterminowe nierówności w Polsce, 1892 – 2015”), w której autorzy twierdzą, że nierówności w naszym kraju po transformacji ustrojowej nie wzrosły tak bardzo jak w Rosji, w dużej mierze dlatego, że spora część zysków firm działających w naszym kraju jest wyprowadzana za granicę.

Tak więc nie mamy polskich magnatów, takich jacy są w Rosji, bo pieniądze zarabiane na naszych obywatelach idą do kieszeni niemieckich, francuskich czy amerykańskich miliarderów. „W zasadzie tylko w okresie komunizmu Europa Wschodnia nie należała do zachodnich inwestorów” – konstatuje Piketty i przypomina, że przed II wojną światową także zachodni inwestorzy mieli silną pozycję w naszym regionie.

Ekonomista zauważa jednak, że duży wypływ pieniędzy z krajów takich jak Polska (dokładnie 4,7 proc. PKB) nie oznacza automatycznie, że wstąpienie do Unii Europejskiej było złym interesem dla krajów regionu. W końcu wypływ pieniędzy wynika z poczynionych inwestycji, które zwiększyły produktywność i płace w Europie Wschodniej. Jednak płace w Polsce i innych krajach regionu nie wzrosły tak bardzo jak mogłyby, w części ze względu na mocną pozycję przetargową zachodnich inwestorów, którzy zawsze mogą zagrozić wycofaniem się z kraju, o ile zyski z inwestycji nie będą dla nich satysfakcjonujące.

Wysokie zyski

Piketty zwraca uwagę, że zyski zachodnich inwestorów w krajach takich jak nasz są na tyle wysokie, iż warto bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Tym bardziej, że poziom tych zysków nie jest ustalony raz na zawsze. Zależy m.in. od siły przetargowej związków zawodowych, krajowych przepisów prawa, podatków, a więc państwo ma narzędzia, by na wysokość tych zysków wpływać.

Ekonomista wskazuje, że najlepszym sposobem na zmniejszenie wyprowadzania przez zachodnich inwestorów pieniędzy za granicę jest zmuszenie ich do podniesienia płac pracownikom. Tymczasem kraje takie jak Niemcy czy Francja mają tendencję do ignorowania tego problemu. Ewentualnie pojawia się argument, że te zyski to wynik działań „rynku” i „wolnej konkurencji”, które z założenia są sprawiedliwe.

"Gdyby udało nam się zmniejszyć wypływ pieniędzy z Polski o 30 proc. to oznaczałoby to dodatkowe prawie 1,5 proc. PKB."

We wstępie do „Capital and Ideology” Piketty podkreśla, że chociaż jest to druga część „Kapitału w XXI w.”, to można tę książkę czytać, nie znając pierwszej publikacji. Faktem jest, że „Capital and Ideology” rozwija wątki poruszone w „Kapitale XXI w.”, ale są to w mojej opinii wątki w większości mało interesujące dla większości czytelników, tak jak na przykład cały rozdział poświęcony nierównościom w społeczeństwach, w których panowało niewolnictwo.

„Capital and Ideology” jest więc akademicką publikacją przeznaczoną głównie dla naukowców zawodowo badających nierówności na świecie. Warto sięgnąć po tę książkę głównie dla omówionego przeze mnie wyżej, choć bardzo krótkiego, wątku dotyczącego transformacji ustrojowej w Europie Wschodniej, a w szczególności – kwestii pieniędzy wyprowadzanych przez zachodnich inwestorów z naszego kraju.

Mam wrażenie, że autorytet Thomasa Pikettiego może sprawić, że ta kwestia stanie się tematem poważnej dyskusji w naszym kraju. A warto się nad tym tematem pochylić, ponieważ gdyby udało nam się zmniejszyć wypływ pieniędzy z naszego państwa o 30 proc. to oznaczałoby to dodatkowe prawie 1,5 proc. PKB.

Argumentem świadczącym o tym, że płace w naszym kraju mogłyby być wyższe, a zyski zachodnich inwestorów niższe, jest porównanie odsetka PKB płaconego pracownikom w Polsce i w Korei Południowej. W 2019 r. w naszym kraju do pracowników w postaci pensji trafiało 49,9 proc. PKB. Tymczasem w Korei Południowej, kraju który silnie ograniczał napływ zagranicznych inwestorów i zbudował swoje globalne firmy, było to 63,9 proc. Korea Południowa zalewa cały świat samochodami, statkami, telewizorami, telefonami, czyli produktami z branż wymagających dużych inwestycji, przeznaczając na płace pracowników o 28 proc. wyższy odsetek PKB niż Polska.

Najnowszej książki Pikettiego nie polecam jednak czytania od deski do deski, ale warto dokładnie przeanalizować zawarte w niej fragmenty dotyczące Polski, a następnie zrobić z tej wiedzy dobry użytek.

Aleksander Piński