Stawka PIT 12 proc.? – przetarłem oczy ze zdumienia i się uszczypnąłem, upewniając się, że nie śnię. Rząd PiS postanowił radykalnie obniżyć podatek dochodowy. Szkoda, że nie idzie za tym remanent budżetu, ale sam pomysł tak znacznego obniżenia podatku dochodowego jeszcze kilka miesięcy temu zaklasyfikowano by jako szaleństwo. Tymczasem dostajemy nie tylko niższy PIT, lecz także likwidację części niedawno zaproponowanych ulg i de facto rezygnację z wprowadzenia najgorszego systemu podatkowego na świecie – Polskiego Ładu.
I u nas, i zagranicą pojawiają się kolejne pozycje w katalogu „niemożliwe, a jednak”. W Polsce wprowadza się prawo, które znosi konieczność uzyskiwania pozwoleń na pracę przez uchodźców z Ukrainy. Do Sejmu trafia projekt liberalizacji dostępu do broni, a w dodatku ma szansę na przyjęcie. Za granicą Niemcy przyznają, że stawianie na rosyjski gaz było błędem. Szwecja i Finlandia zbliżają się do NATO. Coś w końcu poruszyło zardzewiałe zawiasy okna Overtona i umożliwia zmiany, na które czekaliśmy. W każdym razie wielu czekało. Co? Wojna w Ukrainie.

Kto rządzi rządem

Niestety, o wyjaśnienie idei okna dyskursu nie można poprosić jej twórcy Josepha Overtona, który w 2003 r. zginął w katastrofie lotniczej w wieku zaledwie 43 lat. Overton był wiceprzewodniczącym Mackinac Center for Public Policy, największego wolnorynkowego think tanku w USA, który charakteryzuje sam siebie jako zrzeszenie ludzi „społecznie tolerancyjnych, ekonomicznie wyrafinowanych, pragnących niewielkiej interwencji rządu w ich sprawy osobiste i gospodarcze”. Można by rzec: pogrobowcy Miltona Friedmana.
Reklama
Jak czytamy na stronie think tanku: „Okno Overtona to model pozwalający zrozumieć, jak ewoluują idee i jak wpływają na politykę”. Overton zastanawiał się, co sprawia, że niektóre z nich zyskują poklask, podczas gdy inne uznawane są za absurdalne, a nawet niebezpieczne. Dlaczego o niektórych pomysłach nie można nawet dyskutować publicznie bez narażania się na ostracyzm?
Zanim wykluczone idee staną się nośne, muszą stracić status idei nie do pomyślenia, przejść kolejno etapy, gdy są uważane za ekstremalne, w ostateczności akceptowalne i po prostu akceptowalne. Na koniec uznaje się je za rozsądne i uzyskują taką popularność, że mogą rozgościć się w polityce
Zanim wykluczone idee staną się politycznie nośne, najpierw muszą stracić status idei nie do pomyślenia, przejść kolejno etapy, gdy są uważane za ekstremalne, w ostateczności akceptowalne i po prostu akceptowalne. Na koniec uznaje się je za rozsądne i uzyskują taką popularność, że mogą rozgościć się w polityce.
Okno Overtona obejmuje wszystkie idee, które zostały uznane za akceptowalne, a więc mogą uzyskać wymiar praktyczny. Zbiór takich idei autor koncepcji umieścił na osi rozchodzącej się w stronę większej lub mniejszej wolności. W zależności od państwa czy okresu historycznego znajdują się one w innym miejscu. Zbiór może się zarówno przesuwać, jak i rozszerzać bądź zawężać wraz z liczbą idei, które politycy mogą popierać, nie ryzykując utraty poparcia wyborców.
Eksperci Mackinaca chętnie przywołują jako ilustrację tego procesu amerykańską prohibicję. W ekspresowo urbanizującym się w XIX w. i pierwszych dekadach XX w. kraju alkohol był główną rozrywką amerykańskiej klasy pracującej. Skoro nie radzono sobie z nieumiarkowaniem, sądzono, że potrzebne jest prawo, które nad nim zapanuje. Całkowity zakaz produkcji i spożycia alkoholu zyskał szerokie poparcie społeczne. Jak się okazało, czas prohibicji przyniósł więcej szkód (w tym rozrost struktur mafijnych) niż pożytku. Z prohibicji zrezygnowano więc i dzisiaj taka metoda walki z uzależnieniem nie wchodzi już w rachubę. Żaden polityk jej nie zaproponuje, bo nie ma jej w oknie Overtona.
Okazuje się więc, że rządzący nie są wszechwładni. W rzeczywistości ich władcami są właśnie popularne idee, zdolność polityków do ich kształtowania jest natomiast ograniczona. Możemy być niezadowoleni z istnienia populistycznych partii, ale to, że w społeczeństwie dominują wyznawane przez nie fałszywe bądź szkodliwe idee, nie jest skutkiem partyjnej agitacji. Wręcz przeciwnie – to istnienie partii populistycznych jest wynikiem tego, jakie idee obejmuje okno Overtona, czyli w co wierzy społeczeństwo. Politycy są po prostu zawodowymi interpretatorami próbującymi jak najtrafniej ocenić zasięg okna Overtona. Chodzi o to, że muszą się czymś wyróżniać, ale ich charakterystyczne poglądy nie mogą odbierać im głosów. „Okno Overtona nie opisuje w całości, jak działa polityka, ale pokazuje jedną kluczową rzecz: politycy nie będą popierać dowolnej polityki, kiedy tylko zechcą. Będą raczej popierać takie idee, które ich zdaniem nie zaszkodzą ich szansom wyborczym. Zakres opcji dostępnych dla polityków jest kształtowany przez idee, ruchy społeczne oraz normy i wartości podzielane w społeczeństwie” – tłumaczą eksperci think tanku.
Dotąd 12-proc. PIT nie mieścił się w oknie Overtona.

Wojna – władza nad ideami

Czasami okno Overtona wydaje się nieruchome, ale to najczęściej złudzenie, może się bowiem przesuwać niepostrzeżenie. Ba! Zestaw akceptowalnych idei rzadko zmienia się spektakularnie. Historyk Jared Diamond nazywa to pełzającą normalnością. Żeby zilustrować zmianę, której nie widać, choć zachodzi, Diamond podaje przykład środowiskowego wyniszczenia Wyspy Wielkanocnej przez mieszkańców, którzy wycięli na niej wszystkie drzewa. Nikt nie dostrzegał, do czego prowadzi powalenie kolejnej palmy, więc „katastrofa nastąpiła nie z hukiem, lecz z cichym szeptem. (…) Las nie zniknął jednego dnia, a powoli, przez dziesięciolecia” – pisze Diamond w tekście „Koniec Wyspy Wielkanocnej”. Katastrofa ekologiczna przyniosła społeczny chaos, w tym akty kanibalizmu. I w podobny sposób – powolutku sącząc się do świadomości społecznej, a potem owocując potężnymi zmianami – do okna Overtona wchodzą idee. Bywają to idee niosące katastrofę, np. nazistowskie przekonanie, że należy oczyścić rasę, a także wspaniałe i błogosławione jak zniesienie niewolnictwa czy upodmiotowienie kobiet. Przecież jeszcze do niedawna powszechna równość i wolność dla wszystkich ludzi były uznawane za nienaturalne, więc znajdowały się daleko poza oknem Overtona.
Są jednak momenty, gdy ruch jest w nim żywszy i wyraźniejszy. Może to być efekt zmian technologicznych. Na przykład publiczne poparcie dla zapłodnienia in vitro rośnie wraz z coraz większą dostępnością tej procedury. Gdy była ona zaledwie abstrakcyjną możliwością, moralne bariery wydawały się poważniejsze, niż gdy stała się konkretem. W USA w 1970 r. zaledwie 18 proc. Amerykanów zdecydowałoby się na zabieg in vitro, dzisiaj odsetek ten przekracza 50 proc., a 33 proc. deklaruje, że oni albo ich znajomi poddali się tej procedurze. W Polsce poparcie dla in vitro sięga nawet 76 proc. (dane za CBOS z 2015 r.) i dlatego – w zgodzie z koncepcją okna Overtona – żaden naprawdę liczący na objęcie władzy polityk nie wpisze sobie w program zakazu korzystania z tej metody.
Może się jednak zdarzyć, że okno Overtona w danym społeczeństwie jest szczególnie wąskie i niezmienne. Mogłoby się wydawać, że to pożądana sytuacja, bo sygnalizuje wysoki poziom konsensu społecznego. Ten zaś skorelowany jest z zaufaniem do współobywateli i instytucji, co z kolei umożliwia rozwój. Co jednak, jeśli okno zafiksowało się na ideach szkodliwych? Jeśli ewolucję idei sparaliżowała tyrania status quo? Mamy z tym do czynienia właściwie w każdym społeczeństwie totalitarnym. To, co w wolnych krajach uchodzi za normalne, w totalitaryzmach jest uznawane za niedopuszczalną aberrację. Przykłady: własność prywatna w bolszewickiej Rosji czy niewiara w nieomylność władcy we współczesnej Korei Północnej. W dzisiejszych Chinach okno Overtona jest o wiele szersze niż za Mao, ale w pewnych zakresach wciąż nieprzesuwalne. Pewien ekonomista z Państwa Środka powiedział mi np., że „w Chinach obowiązuje wolność słowa, o ile nie podważasz porządku ustrojowego, tj. przewodniej roli partii komunistycznej”. W jego ocenie to właściwy stan rzeczy.
Nawet jednak w dobrych jakościowo demokracjach okno Overtona może się okazać w niektórych aspektach zbyt wąskie i nieruchome. Na przykład (choć teraz już w mniejszym stopniu) w Szwecji. Nie przez przypadek to właśnie tamtejsi naukowcy rozwinęli bliźniaczą wobec okna Overtona koncepcję korytarza opinii, tj. granic dopuszczalności poglądów w debacie publicznej. Komentator dziennika „Dagens Nyheter” Erik Helmerson pisał w 2016 r., że szwedzka kultura konsensusu jest właściwie kulturą braku dyskusji, w której za bycie światopoglądowym odstępcą od mainstreamu płaci się natychmiastowymi obelgami i wykluczeniem. W 2015 r. publicystka „Expressen” Ann-Charlotte Marteus zauważała, że „w kraju panuje kultura strachu przed obiektywną rzeczywistością i osłabiona wiara w moc argumentu”.
Na przykład raz przyjęty model absolutnej otwartości względem imigrantów utrwalił się w Szwecji tak silnie, że kwestionowanie go pod jakimkolwiek kątem zaczęło uchodzić za niedopuszczalne i było rugowane z debaty publicznej. Nawet więc racjonalne głosy, niekoniecznie nieprzychylne imigrantom per se, ale kwestionujące chociażby nadmierną hojność państwa względem nich, były zagłuszane. To, że się o czymś głośno nie mówi, nie znaczy jednak, że to znika. W szwedzkim społeczeństwie rosła liczba ludzi wyznających poglądy spoza dopuszczalnego publicznie spektrum. W końcu tama pękła i antyimigracyjni Szwedzcy Demokraci, których poparcie do 2010 r. nie przekraczało 5 proc., stali się ważną siłą polityczną, która dziś może liczyć nawet na 19 proc. głosów. Można sobie wyobrazić, że gdyby okno Overtona było wcześniej bardziej ruchome i szersze, na prawdziwe skrajności nie byłoby miejsca. Widać tutaj wyraźnie, dlaczego polityczna poprawność – demokratyczny substytut cenzury – jest szkodliwa: zawęża korytarz opinii, wszystkie poglądy spoza niego uznając za niedopuszczalne, choć przecież nie eliminuje ich, tylko radykalizuje. Wszyscy chcący walczyć z mową nienawiści czy fake newsami za pomocą metod opartych na przymusie powinni mieć to w pamięci. To jednak uwaga na marginesie.
Autor jest wiceprezesem Warsaw Enterprise Institute

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.