Jednym z głównych zarzutów stawianych rządom PO-PSL, szczególnie w drugiej kadencji, była „kartonowość” naszego państwa. Pomimo rosnącego PKB polska rzeczywistość była zgrzebna i trudna. Polacy zarabiali niewiele, a jakość ich życia obnażała nieudolność instytucji publicznych. Kwitły dzika reprywatyzacja i patodeweloperka, masowo obchodzono przepisy kodeksu pracy. Z umów zlecenia za kilka złotych na godzinę korzystały nawet instytucje publiczne – oczywiście za pośrednictwem firm zewnętrznych. Ochrona zdrowia była niedofinansowana, a wynagrodzenia pielęgniarek latami były dramatycznie niskie, co zaczęło się zmieniać dopiero pod koniec rządów ówczesnej koalicji.

Prawo i Sprawiedliwość miało poprawić te siermiężne realia, tworząc z Polski nowoczesne państwo dobrobytu – dzięki takim projektom jak Mieszkanie plus czy – zapomniany już – plan Morawieckiego. I – jak ogłosił premier 11 czerwca w Łochowie – misja została już właściwie wykonana, a „Jarosław Kaczyński wyciągnął Polskę z dziadostwa, które wcześniej widoczne było w bardzo wielu wymiarach. I w wymiarze instytucjonalnym, i w odniesieniu do ludzi”. Pod wieloma względami to jednak wciąż ta sama kartonowa Polska. PiS co najwyżej rozpoczął wyciąganie Polski z dziadostwa. Na ogłaszanie finiszu jest zdecydowanie za wcześnie.

Praca wciąż nie chroni przed biedą

Chociaż polski kodeks pracy teoretycznie jest całkiem cywilizowany, to w praktyce jest omijany za pomocą umów cywilnoprawnych lub stanowisk w szarej strefie. Niewątpliwą zasługą PiS jest ograniczenie stosowania skandalicznie niskich wynagrodzeń dzięki wprowadzeniu minimalnej stawki godzinowej, czego związki zawodowe domagały się już w ostatnich latach rządów PO-PSL. Wprowadził ją dopiero PiS w 2017 r., co zmieniło realia ekonomiczne w Polsce w sposób porównywalny z 500 plus.

Reklama

Dosyć szybko jednak okazało się, że nawet te przepisy pomysłowi pracodawcy potrafią obejść, zaniżając finalne wynagrodzenie na różne sposoby. Chociażby odliczając od niego opłaty za sprzęt roboczy lub nieodpowiednio naliczając godziny pracy. Według sprawozdania Państwowej Inspekcji Pracy w 2021 r. nieprawidłowości w wypłacaniu minimalnego wynagrodzenia na podstawie umów cywilnoprawnych pojawiły się w niemal 30 proc. kontroli (podobnie było w latach 2020 i 2019). Wykryte nieprawidłowości dotyczyły 2,3 tys. zatrudnionych – na łączną kwotę przekraczającą 3 mln zł.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU MAGAZYNU DGP