Czy PKB w III kw. po dwóch spadkowych kwartałach wreszcie wzrósł? We wtorek GUS podaje wstępny szacunek danych za III kw.

Tak. To był wzrostowy kwartał. Nasz model pokazujący "momentum" gospodarki sugeruje spory plus.

Jak duży?

Ten model nie wskazuje konkretnej liczby. Nasza prognoza wzrostu PKB to 0,3 proc. w porównaniu z podobnym okresem ub.r. Ryzyka rozkładają się w górę.

Reklama

Dlaczego?Tak mocno rosły inwestycje? Bo popyt konsumpcyjny był chyba nadal słaby.

Z inwestycjami jest trochę jak z Yeti. Nie ma dobrych danych miesięcznych, na podstawie których można by robić szacunki. Można śledzić pośrednio przez produkcję budowlano-montażową czy wybrane elementy przemysłu. Widzimy, że firmy dużo inwestują i raczej nie ma sensu zakładać, że to nagle zniknie. Może nawet się umocni. Dane z budowlanki są dobre, produkcja idzie z trendem. Na inwestycje nie powinniśmy narzekać.

Jeśli chodzi o konsumpcję, to nie jest tak źle. Sprzedaż detaliczna już odbiła. "Dołek" był na przełomie II i III kw., ale z każdym kolejnym miesiącem sytuacja się poprawia. Konsumpcja rośnie i będzie rosła, bo polityka pieniężna nie jest restrykcyjna. Polityka fiskalna również nie, a można się spodziewać, że będzie jeszcze dodatkowo luzowana. Gospodarstwa domowe mają bardzo dużo środków na depozytach i w obligacjach Skarbu Państwa. To kwestia czasu, kiedy to trafi na rynek. Optymizm konsumentów wciąż się poprawia, więc dlaczego nie zaraz? Dziwi mnie, że jest to temat bardzo chętnie dyskutowany w USA, ale nie analizowany w Polsce.

Jakie są perspektywy PKB w kolejnych kwartałach?

Ożywienie. Ono będzie generowane głównie przez czynniki krajowe. Gdyby nie słaba koniunktura na świecie, to może w przyszłym roku mielibyśmy i 5 proc. wzrostu.

W środę poznamy szczegółowe informacje na temat inflacji w październiku. Ale czy jest jeszcze coś, czego o niej nie wiemy?

Myślę, że nie będzie tam rewelacji. Czekamy na dane za listopad i grudzień, bo one mogą pokazać wysokie wzrosty w ujęciu miesięcznym, za którymi będą stały ceny paliw i żywności.

Na razie były mocne spadki. Podobnie zresztą jak w innych krajach regionu.

Tak to wygląda, bo jesteśmy zakładnikami oglądania inflacji w ujęciu rocznym. Ale tak naprawdę kluczowe jest nie to, gdzie inflacja jest teraz, ale gdzie ma szanse wylądować. Weźmy Polskę, Czechy i Słowację. Momentum inflacji bazowej - czyli taki uśredniony wzrost cen w ujęciu miesięcznym - w Czechach zbliżyło się ostatnio do zera. Na Słowacji jest trochę wyższe. To efekt tego, że tam mają euro i stopy procentowe Europejskiego Banku Centralnego są dla Słowacji trochę niższe. Natomiast w Polsce to momentum wynosi ostatnio 0,5 proc. w ujęciu miesięcznym. I to byłoby chyba na tyle, jeśli chodzi o obniżki tej miary, tym bardziej że gros wynika z ustąpienia szoków energetycznych i globalnego spadku cen towarów. Te efekty za moment będą co najwyżej neutralne.

Więc możemy się ekscytować, że inflacja u nas spadała, ale mam wątpliwości czy nadal tak będzie. Jeszcze nie odgrywałbym marszu zwycięstwa. Trajektorie w Polsce i w innych krajach są podobne, ale w ujęciu rocznym. Za to w przyszłym roku będą różne.

W takim razie, czy brak obniżki stóp na listopadowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej to zaskoczenie?

Najprostsza odpowiedź: tak, bo sam miałem inną prognozę. Ale ta decyzja niesie ze sobą bardzo dużo dodatkowych informacji. To pokazuje, że RPP trochę przeholowała z obniżkami w poprzednich miesiącach. Trudno znaleźć mi dane, które sugerowałyby, że coś nagle zmieniło się na przestrzeni miesiąca, aby RPP nagle nie była w stanie dostarczyć – na spadkowej przecież trajektorii inflacji – choćby 0,25 pkt proc. obniżki stóp, którą prezes Glapiński określał już wcześniej mianem „niczego”.

Wyjaśnienia prezesa, że jest wiele czynników niepewności, są do zaakceptowania?

Nie do końca. Te czynniki były przecież i wcześniej. RPP dysponowała teraz nową projekcją inflacji i PKB, ale przecież zawierała ona takie same założenia, jak poprzednia - z lipca. I właśnie ta nowa projekcja to wskazówka, że przeholowali z obniżkami. W 2025 r. nowa ścieżka inflacji jest wyższa niż poprzednia.

Raptem o 0,1 pkt proc.

W horyzoncie projekcji to jest moim zdaniem dość sporo, zwłaszcza że to decyduje, czy inflacja znajdzie się w przedziale odchyleń od celu, czy nie. Przy tym ta projekcja moim zdaniem nieprzypadkowo nie została przedłużona na 2026 r., a wiele osób właśnie tego się spodziewało. Gdyby tak się stało, to obstawiam, że pokazałaby, iż inflacja znów rośnie. Nie widać przesłanek, aby ona ustabilizowała się na niskim poziomie właśnie w tym roku. Zresztą, inflacja w takim horyzoncie, to bardziej założenie modelu niż wynik. Ja traktuję tu nawet małe odchylenia jako wskazówkę, że analitycy NBP mają sporo wątpliwości.

Czy w przyszłym tygodniu mogą się pojawić istotne dane ze świata?

Globalna gospodarka zwalnia. Nie ma co do tego wątpliwości. Dane z jednego tygodnia nie są w stanie zmienić tego obrazu. Nie sądzę też, by w najbliższym czasie mogło zmienić się spojrzenie na politykę fiskalną - i na świecie, i w Polsce. Wiadomo, że ona będzie bardziej ekspansywna. Jest tylko pytanie, ważne zwłaszcza dla nas, kiedy inwestorzy zdadzą sobie z tego w pełni sprawę, bo na razie mam wrażenie że wciąż rynek tkwi w zawieszeniu.