W 1927 r. liczba populacji na Ziemi wynosiła zaledwie 2 mld. Pod koniec lat 90. XX w. ta liczba osiągnęła już 6 mld. Z analizy danych z ostatnich lat wynika, iż pojawiają się oznaki, które sugerują o spowolnieniu wzrostu liczby osób zamieszkujących świat.
Ostatni roczny wzrost ludności jest „na najniższym poziomie od 1950 r.”. Potrzeba było 12 lat, by światowa populacja „skoczyła o miliard”. Z prognoz – o których informuje agencja – wynika, że osiągniecia „kolejnego kamienia milowego” może zająć jeszcze więcej – bo nawet 15 lat.
Coraz mniej dzieci w bogatszych krajach
Na spowolnienie wzrostu światowej populacji wpływają szczególnie bogatsze kraje, gdzie rosną koszty wychowania dziecka, a liczba małżeństw z roku na rok spada.
Na podstawie danych za 2021 r. Korea Południowa została krajem o najniższym współczynniku dzietności (w tym państwie kobiety rodzą średnio 0,81 dzieci w ciągu całego swojego życia).
Coraz więcej zamożnych państw dostaje prognozy o gwałtownych spadkach ludności w nadchodzących latach. Pomysły władz ws. zwiększenia liczby urodzeń do tej pory nie przyniosły oczekiwanych efektów – zaznacza ONZ.
Jak może wyglądać przyszłość bogatych krajów oraz państw, gdzie przeważa wyższa klasa średnia? Z prognoz wynika, że liczba osób poniżej 65. roku życia, zamieszkujących wspomniane tereny, spadnie, natomiast nastąpi wzrost liczby osób starszych.
Wzrost liczby urodzeń w biedniejszych państwach
Według prognoz Organizacji Narodów Zjednoczonych to kraje o niższych dochodach będą wpływać w dużym stopniu w nadchodzących latach na wzrost liczby ludności na świecie. Grupę tych państw – jak podkreśla Bloomberg – będą tworzyć (w większości ) kraje Afryki Subsaharyjskiej, ale także państwa Azji (m.in. Indie, Pakistan oraz Filipiny).
Dla krajów o niskich dochodach to wyzwanie – szczególnie dla kwestii takich jak: opieka zdrowotna i edukacja. Sytuacja będzie miała także wpływ na zasoby surowców.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Starzejące się społeczeństwa". Gdzie jest coraz więcej osób 65+?
Scenariusze z przeszłości?
Bloomberg przypomina o wizji z książki (z 1968 r.) „Bomba populacyjna”, autorstwa Paula R. Ehrlicha (profesora Uniwersytetu Stanforda), która zakładała czarny scenariusz dla przyszłości świata. Zapowiedzi dotyczyły m.in. wzrostu liczby ludności oraz masowego głodu.
Jak podkreśla agencja, na świecie nastąpił jednak „rozwój technologii rolniczej i spowolnienie współczynnika dzietności”.
Organizacja Narodów Zjednoczonych wspomina jednak o skutkach, do których przyczynił się wzrost mieszkańców Ziemi, wskazując m.in. na szkody w środowisku oraz globalne ocieplenie.