Gdyby każdy z 10 mln Ukraińców, którzy przekroczyli granice Polski po 24 lutego 2022 r., pozostał w naszym kraju, to z ósmego pod względem ludności państwa Europy stalibyśmy się szóstym, wyprzedzając Hiszpanię i Ukrainę. W Unii Europejskiej mielibyśmy mocne miejsce czwarte – po Niemczech, Francji i Włoszech. Dołączylibyśmy zarazem do ścisłej czołówki społeczeństw o największym odsetku imigrantów. Gdybanie, futurystyka czy niedaleka przyszłość?

Mapa różnorodności

– Polska staje się na powrót Rzeczpospolitą Obojga Narodów, tylko w innej konfiguracji etnicznej – zauważa Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, w latach 2001–2005 minister gospodarki i pracy. Wedle jego szacunków około jednej trzeciej przebywających dziś u nas Ukraińców pozostanie nad Wisłą na stałe. Ponad 1,3 mln ma już karty stałego pobytu. – W sumie robi się z tego naprawdę duża wspólnota, która będzie bardzo aktywnie uczestniczyć w naszym życiu społecznym, gospodarczym i zapewne publicznym – podkreśla Jacek Piechota.
– W skali całej Polski Ukraińcy stanowią dziś nieco ponad 6 proc. ludności, ale w największych miastach, takich jak: Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Rzeszów, ten odsetek jest zdecydowanie wyższy. Właściwie nie ma miejsc, w których ich nie spotkamy. Dla polskiego społeczeństwa oznacza to ogromną cywilizacyjną zmianę, która z powodu wojny nabrała niespotykanej dynamiki – komentuje prof. Jan Brzozowski z Instytutu Studiów Europejskich UJ, członek Komitetu Badań nad Migracjami PAN.
Reklama
Obaj zwracają uwagę na to, co wydarzyło się w ostatnich dekadach w krajach rozwiniętych.
Według zeszłorocznych danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden cudzoziemskie korzenie ma 26,7 proc. ludności Niemiec. To 21,9 mln osób – więcej, niż ma mieszkańców Rumunia czy Holandia. Najwięcej jest wśród nich Turków, Polaków i Włochów. W 60-milionowej Wielkiej Brytanii imigranci i ich dzieci stanowią blisko jedną piątą populacji. Ponad 5,3 proc. mieszkańców Wysp to Pakistańczycy, 1,5 proc. Polacy, 0,6 proc. Chińczycy, 0,6 proc. Rumuni. Francuzi szacują, że wśród 66 mln mieszkańców mają 6,5 mln imigrantów z krajów muzułmańskich (i ich potomków) i 5,2 mln z pozostałych. Włochy, z których w XIX stuleciu i w pierwszej połowie XX w. wyemigrowała rekordowa w skali globu liczba obywateli: 26 mln, od kilku dekad są krajem imigracyjnym, z blisko 5,5-milionową rzeszą przybyszy, przede wszystkim z Rumunii, Albanii, Maroka i Chin.
– W wielu krajach rozwiniętych Polacy stanowią znaczącą mniejszość. Gdyby nasz kraj nie wszedł do NATO, a zwłaszcza do Unii Europejskiej, bylibyśmy źródłem jeszcze większej migracji na Zachód – uważa prof. Stanisław Mazur, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, badacz procesów społecznych i polityk publicznych. Podkreśla, że członkostwo we Wspólnocie, w tym efektywne wykorzystanie środków europejskich i możliwości wspólnego rynku, pozwoliło Polakom w bardzo krótkim czasie zdecydowanie poprawić jakość i warunki życia.
– Było kwestią czasu, kiedy z kraju emigracyjnego staniemy się krajem imigracyjnym. To się dzieje na naszych oczach, a za sprawą wojny w Ukrainie istotnie przyspieszyło – mówi naukowiec.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP