W poniedziałek w programie "Czarno na białym" w TVN24 został wyemitowany reportaż "Siła kłamstwa", w którym przedstawiono materiały wskazujące na to, że podkomisja Macierewicza dysponowała wynikami badań, które zaprzeczały tezie o wybuchu w skrzydle prezydenckiego samolotu Tu-154 lecącego do Smoleńska, a które nie zostały opublikowane.

W środę Macierewicz w TVP Info był pytany o zarzuty ws. raportu opublikowanego przez komisję przedstawione przez TVN24.

"Nie uważam, żeby to były poważne oskarżenia, jest wręcz odwrotnie. Wyniki badań NIAR, które zostały zamówione przez podkomisję, jednoznacznie stwierdzały, że samolot rozbił się zupełnie inaczej niż na wrakowisku wtedy, gdy leciał zgodnie z raportem Millera i raportem Anodiny" - powiedział Macierewicz.

Jak dodał, amerykańska agencja NIAR przygotowała symulację przebiegu katastrofy zgodnego z wynikami poprzednich raportów - autorstwa komisji Jerzego Millera (w 2010 r. szefa Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego badającej przyczyny katastrofy) oraz rosyjskiego autorstwa Tatiany Anodiny (szefowej rosyjskiej komisji) - która te wyniki sfalsyfikowała.

Reklama

Według Macierewicza symulacje NIAR "pokazały, że samolot nie rozbił się uderzeniem w ziemię, tylko inaczej". "Jak? Nad ziemią" - stwierdził polityk. "Wyniki tej symulacji są rozstrzygające o wnioskach. I wszystkie wyniki symulacji są w załącznikach, jak i w samym raporcie" - podkreślił.

Polityk odniósł się również do zarzutów, jakoby miał manipulować treścią raportu i zebranymi wynikami. "To jest po prostu bzdura. Jako przewodniczący komisji mam swoje uprawnienia zgodne z ustawą Prawo lotnicze, zgodną z rozporządzeniem ministra obrony narodowej. I nigdy poza te uprawnienia nie wychodziłem. Niczym nie manipulowałem, nikomu nie narzucałem swojego poglądu" - stwierdził. Jak dodał, opinie ekspertów biorących udział w pracach były "zawsze brane pod uwagę, wtedy, gdy były zgodne z opinią większości".

Dodał, że ustalenia ekspertów komisji pozwalają stwierdzić, że w lewym skrzydle prezydenckiego Tu-154 nastąpił wybuch, a samolot uległ zniszczeniu jeszcze w powietrzu, a nie w wyniku zderzenia z ziemią.

Pytany, co według ustaleń jego komisji było faktyczną przyczyną katastrofy, Macierewicz powiedział, że "przyczyną katastrofy była operacja ze strony rosyjskiej, która zawierała zarówno część wstępną związaną z remontem samolotu, jak i część propagandy rosyjskiej, która doprowadziła do tego, że (ówczesny premier) Donald Tusk zgodził się na zmianę wspólnego wylotu na dwie osobne wizyty (w Katyniu)".

"Dzięki temu można było zamach przeprowadzić nie ryzykując śmiercią Donalda Tuska, tylko pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity narodowej, i następnie doprowadzono do dwóch eksplozji, które zniszczyły samolot i zabiły wszystkich pasażerów" - podkreślił Macierewicz.

"Przedtem przeprowadzono jeszcze taką operację, w której zostały zmienione lotniska zapasowe - przy czym o tym nie powiedziano ani polskim pilotom, ani panu prezydentowi, ani nawet kontrolorom lotu w Smoleńsku. Chodziło o stworzenie takiego zamieszania nad lotniskiem w Smoleńsku, co rzeczywiście zostało zrobione - ale polscy piloci podjęli decyzję odejścia na drugi krąg na wysokości 100 metrów. To jest zapis potwierdzony w dokumentach rosyjskich przez rosyjskich kontrolerach lotu. Oni mówią: samolot zaczął odchodzić na drugi krąg i spadł. Spadł po wybuchu" - dodał polityk PiS.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.

Autor: Mikołaj Małecki