Od lutego klub Koalicji Obywatelskiej objeżdża wszystkie województwa w ramach trasy #Tu jest przyszłość. Schemat wizyt jest zawsze ten sam - posłowie odwiedzają wszystkie powiaty, lider PO Donald Tusk ma otwarte spotkanie w mniejszym mieście, a drugiego dnia w mieście wojewódzkim odbywa się częściowo otwarte posiedzenie klubu Koalicji Obywatelskiej.

Na razie objechano tak sześć województw, w czwartek i piątek odwiedzane jest województwo podlaskie, a potem w planach są podkarpackie i świętokrzyskie.

Tyle że tournee #Tu jest przyszłość - jak przyznają politycy KO - w żaden sposób nie przekłada się na razie na sondażowe notowania KO i PO. Jest nawet gorzej niż było - np. według sondażu CBOS między lutym a marcem PiS przybyło dwa punkty procentowe (z 36 do 38 proc.), a Koalicja Obywatelska straciła cztery punkty procentowe (z 22 do 18 proc.).

"Wydawałoby się, że wszystko robimy zgodnie z zasadami sztuki - spotykamy się z ludźmi, rozmawiamy z nimi o ich problemach, proponujemy różne rozwiązania, takie jak babciowe, a sondaże spadają" - ubolewa jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej.

Reklama

Niektórzy z rozmówców PAP z klubu KO są przekonani, że inwestycja polityczna w postaci objazdu całego kraju musi wcześniej czy później zaprocentować. "Efekty będziemy mogli ocenić dopiero 4 czerwca, gdy zaplanowane jest zakończenie akcji" - powiedział PAP inny z posłów.

Tym niemniej brak efektów sondażowych wpłynął na modyfikację początkowych planów i decyzję, by sięgnąć po polityczną "Wunderwaffe", czyli prezentację na takich spotkaniach obok Tuska prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, którego w wyborach prezydenckich w 2020 roku poparło ponad 10 milionów wyborców i który wtedy o włos przegrał z Andrzejem Dudą.

"Rafał Trzaskowski jest jednym z wiceprzewodniczących Platformy, a to są wybory, gdy potrzebne są wszystkie ręce na pokład. Wszyscy wiceprzewodniczący będą pracowali, a Rafał Trzaskowski będzie uczestniczył w bardzo wielu spotkaniach" - powiedział PAP Robert Kropiwnicki, dodając, że trwa właśnie dopasowywanie kalendarza prezydenta Warszawy do planów kampanijnych KO.

"Donald Tusk jest kapitanem drużyny, a dobry kapitan drużyny stawia na różnych zawodników" - dodał poseł Arkadiusz Marchewka.

Wiceszef PO Tomasz Siemoniak został z kolei w czwartek w Radiu Zet zapytany, czy Tusk po prostu zmusił Trzaskowskiego do zaangażowania w kampanię. "Rafał Trzaskowski jest wiceprzewodniczącym Platformy, patriotą opozycji i nikt nie jest w stanie go do niczego zmusić" - zapewnił Siemoniak.

Zaangażowanie do kampanii Trzaskowskiego, co przyznają politycy PO, to efekt także pojawiających się od jakiegoś czas w przestrzeni publicznej głosów, że to prezydent Warszawy, jako lepiej notowany, powinien być kandydatem na premiera zamiast Tuska. Takie opinie zresztą nadal można usłyszeć w rozmowach z niektórymi politykami Platformy, oczywiście zastrzegającymi anonimowość. "Powinniśmy zrobić tak jak PiS w 2015 roku, kiedy schowali Kaczyńskiego, a jako kandydatkę na premiera wysunęli Beatę Szydło. My też moglibyśmy zaproponować Trzaskowskiego na premiera" - powiedział w rozmowie z PAP jeden z posłów KO. "To byłoby najlepsze rozwiązanie, choć nie bardzo wierzę, że uda się je zrealizować" - zastrzegł.

Bliski współpracownik Trzaskowskiego Sławomir Nitras został zapytany w czwartek w "Expressie Biedrzyckiej", czy Tusk w Białej Podlaskiej namaścił już prezydenta Warszawy na drugiego, równorzędnego lidera. "Liderem w wyborach parlamentarnych jest Donald Tusk. Ponieważ się pojawiły różne spekulacje prasowe dotyczące ewentualnej podmianki (kandydata na premiera) uznaliśmy, że to trzeba przeciąć, bo to nam na pewno nie służy" - wyjaśnił Nitras.

Inny parlamentarzysta KO zaznaczył w rozmowie z PAP, że choć raczej nie ma szans, aby Trzaskowski wystąpił jako kandydat na premiera, mógłby już w kampanii być obsadzony w określonej roli, na przykład przedstawiony jako ekspert od spraw międzynarodowych i kandydat na ministra spraw zagranicznych. "Najpierw musimy wygrać wybory, dopiero jak wygramy będziemy konstruować rząd" - skomentował te pomysły Kropiwnicki. "Dzisiaj najważniejsza jest mobilizacja i zachęcanie do tego, by ludzie oddali głosy na naszych kandydatów" - dodał.

Z kolei Nitras ocenił, że Trzaskowski już dziś "wyprzedza o kilka długości" innych potencjalnych kandydatów w wyborach prezydenckich 2025.

Politycy KO w oficjalnych wypowiedziach zapewniają też, że skończył się już czas na dywagacje o wspólnej liście i Koalicja Obywatelska właśnie rozpoczyna własną kampanię. "Pociąg już odjeżdża, skoro inne ugrupowania nie chcą wspólnej listy, to jej nie będzie" - przyznał Marchewka w rozmowie z PAP.

Tym niemniej, jak podała "Wyborcza.pl", w okolicach Świąt Wielkanocnych doszło do pierwszego od styczniowego kryzysu spotkania Donalda Tuska z liderem Polski 2050 Szymonem Hołownią. Politycy PO potwierdzają w rozmowach z PAP, że faktycznie do takiego spotkania doszło i przyznają, że można je interpretować jako rozmowy "ostatniej szansy" w sprawie wspólnych list. "Szanse na takie listy dziś można ocenić jako fifty-fifty" - powiedział PAP prominentny polityk Platformy.

Także Sławomir Nitras w "Expressie Biedrzyckiej", zastrzegając, że nie ma wiedzy o spotkaniu Tusk-Hołownia, sugerował, iż na jego "politycznego nosa" idzie wszystko w dobrą stronę. Jego zdaniem, zapowiedziany na 4 czerwca marsz "to dobra okazja do tego, żeby pokazać umiejętność współpracy na opozycji". (PAP)

autor: Piotr Śmiłowicz