Szczególną uwagę zwracał kwietniowy indeks PMI dla naszego przemysłu. Obniżył się nieznacznie w porównaniu z marcem i pozostał w okolicach 40 pkt. Rozwój od spowolnienia w sektorze wyznacza bariera 50 pkt. Tym samym mieliśmy potwierdzenie, że wciąż jeszcze daleko jesteśmy od ożywienia w naszym przemyśle (wskaźnik zapowiada koniunkturę w perspektywie 6 miesięcy), a do tego proces wychodzenia z trudności nie jest łatwy. Gdyby było inaczej PMI dalej by zyskiwał i stopniowo zmierzał do 50 pkt, by można było myśleć o pojawieniu się pozytywnych zjawisk w gospodarce pod koniec tego roku.

Inaczej było w Chinach, gdzie PMI symbolicznie przekroczył barierę 50 pkt. To był jeden z powodów bardzo dobrych nastrojów na giełdach. Coraz częściej słychać głosy, że Azja jest obecnie kluczową częścią świata. Ożywienie w tamtejszych gospodarkach powinno zaowocować poprawą globalnej koniunktury. Zwróćmy jednak uwagę, że załamanie azjatyckich gospodarek nie było przyczyną kryzysu, a jego pochodną. Dlatego wydaje się, że oczekiwanie na ożywienie w Azji i jego „zbawcze” oddziaływanie na globalną gospodarkę nie jest uprawnione. To Stany Zjednoczone i stan tamtejszej gospodarki ma decydujące znaczenie.

W Ameryce sesja miała podobny wydźwięk jak u nas. Inwestorzy zwracali uwagę jedynie na pozytywne aspekty. Dlatego w danych o marcowych wydatkach budowlanych i liczbie podpisanych umów sprzedaży domów widzieli symptomy przełamywania kryzysu na rynku nieruchomości. Warto zwrócić jednak uwagę, że w ujęciu rocznym dynamika spadku wydatków budowlanych była większa niż miesiąc wcześniej. Na miesięczny odczyt zapewne więc wpływ miały sezonowe zależności. Przypominając sobie natomiast dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym i pierwotnym za marzec, które wypadły dość słabo, trudno zdecydowanie bronić tezy o przełomie na rynku nieruchomości.

Tym samym wczorajszy ruch w górę trzeba traktować w kategoriach psychologicznej gry. Jej konsekwencją jednak jest windowanie współczynników wycen akcji i tym samym oczekiwań względem tego, co ma przynieść II połowa tego roku. Bazując na historycznych danych akcje stały mało atrakcyjne. Uzasadnieniem obecnych cen może być jedynie wyraźna poprawa wyników w najbliższych kwartałach.

Reklama

Wykres dnia

Spojrzenie na roczne zmiany wydatków budowlanych w Stanach Zjednoczonych tonuje optymizm, jaki zagościł wczoraj po ich publikacji. Dynamika spadku jeszcze bardziej przyspieszyła w marcu, więc o wygasaniu kryzysu na rynku nieruchomości nie może być mowy. Spadek w porównaniu z marcem 2008 r. przekroczył 11%. To pokazuje, w jak dużym stopniu wczorajsze zwyżki w USA miały psychologiczny charakter. Tym bardziej, że towarzyszyły im doniesienia o konieczności pozyskania kapitału przez 10 banków z 19 badanych w czasie stress testu.

Rynek polskich obligacji

Sprzyjające nastawienie do rynków wschodzących powoduje, że ceny naszych obligacji trzymają się ostatnio bardzo mocno, mimo pogorszenia nastrojów wokół papierów skarbowych na rynkach bazowych. Przez ostatnie 4 tygodnie nasze obligacje podrożały o 0,9%. W skali tego roku są jednak wciąż symbolicznie pod kreską.

Wczoraj niewiele im zaszkodziły projekcje Komisji Europejskiej dotyczące spadku polskiego PKB w tym roku, wzrostu deficytu budżetowego oraz odsunięcia się w czasie przyjęcia euro. Była to oznaka siły rynku.

Wciąż jednak w obligacjach trudno upatrywać dobrego miejsca do lokowania środków. Lepsze nadal są lokaty bankowe.