Wojna na Ukrainie pokazała, że oprócz nawały artyleryjskiej, która zmiata wszystko na swej drodze, pierwsze skrzypce grają drony. Obydwie strony konfliktu używają milionów bezzałogowców, początkowo do zwiadu, ale obecnie coraz częściej do bezpośredniego ataku.
Rosjanie zbudowali potężnego drona. Już lata
Małe drony, mogące przenieść kilka kilogramów ładunku, czy naprowadzane drony kamikaze, to jedna strona medalu. W używaniu tych ostatnich, szczególnie irańskiej produkcji, specjalizuje się przede wszystkim Rosja, atakując przy ich użyciu ukraińskie miasta. Na rozwój tego rodzaju broni postawili również Ukraińcy, a coraz częściej z głębi Federacji Rosyjskiej docierają informacje o celnych trafieniach w rafinerie, czy elektrownie. Rosjanie jednak poszli jeszcze o krok dalej i zapowiadają przełom w wojnie dronowej.
Zapewnić ma go prawdziwy podniebny potwór, czyli dron S-70 Ochotnik (Myśliwy), nad którym prace właśnie się zakończyły. Potwierdził to Władimir Artiakow, pierwszy zastępca dyrektora rosyjskiej państwowej korporacji Rostec. Przyznał on, że prototypy maszyny przeszły wszystkie niezbędne testy i zgodnie z wcześniejszymi planami, jej seryjna produkcja rozpocznie się w pierwszych miesiącach 2025 roku. Wcześniej padały nawet deklaracje, że terminy uda się przyspieszyć i uruchomić linie produkcyjne już po wakacjach tego roku. A czym w zasadzie będzie tak szumnie zapowiadana przez Rosjan broń?
Potężny dron, a szybki jak błyskawica
„Myśliwy” to potężna bezzałogowa maszyna, którą zbudowano na wzór latającego skrzydła. Jak to zazwyczaj w Rosji bywa, porażają jej rozmiary, bowiem dron ten waży aż 25 ton, czyli więcej, niż znany i używany na froncie myśliwiec Mig-29. Prace nad nim rozpoczęto w 2009 roku, a pierwszy egzemplarz wzbił się w niebo w roku 2019. Początkowo dron prowadzony był przez operatora, który leciał wraz z nim samolotem SU-57, ale już kolejne loty odbywał samodzielnie, bez asysty. Zdaniem Rosjan, testy wypadły doskonale i maszynę będzie można wprowadzić do seryjnej produkcji. A czym może nas zaskoczyć i czy jej użycie będzie mogło odmienić losy ukraińskiej wojny?
Pojedyncze egzemplarze z pewnością nie przeważą szali walk na rosyjską stronę, ale sama maszyna wygląda groźnie. Jej niewątpliwym atutem jest budowa w technologii stealth, czyli stwarzającej problemy z wykrywaniem przez radary. Maszyna ma zasięg aż 6 tysięcy kilometrów, rozpiętość blisko 20 metrów, a nad cel dociera z prędkością nawet 1 tys. km na godzinę. Brak pilota powoduje, że dron ten może docierać w bezpośrednią bliskość pola walki i razić cele nawet na zapleczu przeciwnika, bez obaw o śmierć załogi.
Na razie nie wiadomo, czy zapowiedzi Artiakowa to element wojny psychologicznej i propagandy, mającej w obliczu kurskiej klęski podnieść morale rosyjskiego społeczeństwa, ale faktem jest, że S-70 to nie drewniana makieta, ale maszyna, która już lata. Jeśli w najbliższych miesiącach pojawiłaby się na niebie, mogłaby stanowić dla Ukraińców nie lada problem.