Chociaż taki scenariusz walki amerykańsko-rosyjskiej dziś wydaje się brzmieć, niczym fantazja, to jednak nie dla amerykańskich spadochroniarzy. Ci kilka dni temu rozpoczęli w Europie ćwiczenia, jakich nie mieli od czasów zimnej wojny.

Reklama

USA z nieba atakuje pozycje „Rosjan”

Dotychczasowe manewry wojsk NATO skupiały się przede wszystkim na przećwiczeniu możliwości przerzutu wojsk na teren państw wschodniej flanki Sojuszu, czy na organizowaniu skutecznej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Teraz zaś do akcji wkroczyli spadochroniarze ze 173 Brygady Powietrznodesantowej armii USA, na co dzień stacjonujący we Włoszech. To właśnie stamtąd, samolotami C-130 i C-17 przerzucono ich nocą do Niemiec i zrzucono nad bawarskimi wioskami. Gdy nastał świt, oczom wstających Niemców ukazał się niecodzienny widok.

„Po wylądowaniu spadochroniarze maszerowali przez wioski w kierunku 40-tysięcznego ośrodka szkoleniowego, znanego jako „The Box”. Niemieccy widzowie rozstawiali krzesła i zbierali się w grupach, aby oglądać widowisko” – opisuje lądowanie amerykańskich spadochroniarzy magazyn „Stars and Stripes”.

Dotarłszy do celu, spadochroniarze przeszli szybkie szkolenie z realiów wojny na Ukrainie, gdzie szczególne sukcesy święcą ostatnio mobilne i powietrznodesantowe jednostki ukraińskie. To one są w stanie zaskoczyć wroga, nagle pojawić się na jego tyłach, wprowadzić chaos i odciąć od zaopatrzenia. Teraz tego wszystkiego uczą się Amerykanie.

- To, co ich czeka, to prawdopodobnie najtrudniejsza walka, w jakiej kiedykolwiek brali udział. Ale chcemy, żeby tutaj było najtrudniej, żeby kiedy będą walczyć, wydawało się to odrobinę łatwiejsze – mówi generał brygady Steven Carpenter, dowódca jednostki szkoleniowej.

Armia USA ćwiczy, jak walczyć podobnie do Ukraińców

Przygotowując amerykańskich spadochroniarzy do potencjalnej walki z Rosjanami, zadbano też o szczegóły ukraińskiego pola walki, z którymi specjalsi z USA na co dzień nie mają do czynienia. Pojawiły się więc „zęby smoka”, systemy walki dronowej i sposoby ich zakłócania, a nawet rosyjski sprzęt wojskowy.

„Spadochroniarze napotykają silny opór ze strony stacjonujących w ośrodku szkoleniowym armii wrogich sił, 1. batalionu, 4. pułku piechoty, wyposażonych w atrapy rosyjskich pojazdów” – relacjonuje przebieg ćwiczeń amerykański magazyn wojskowy.

Przygotowując właśnie taki scenariusz ćwiczeń, w którym już konkretnie skupiono się na Rosji i Ukrainie, amerykańscy dowódcy brali przykład z ostatnich ukraińskich operacji, między innymi w obwodzie kurskim. Tam szybkie ukraińskie uderzenia zadecydowały o początkowym sukcesie.

- Zdolność Ukrainy do atakowania od tyłu, przy użyciu taktyki znanej jako okrążenie pionowe, udaremniła rosyjskie postępy i pokazała, że ​​nadal konieczne jest prowadzenie operacji powietrznych – mówi generał Carpenter.

W trwających do 19 września ćwiczeniach „Saber Junction” udział bierze 4300 żołnierzy, głównie z USA, ale także z 10 innych państw NATO. Pod dowództwem Włochów, manewry obejmują, oprócz operacji powietrznodesantowych, symulowane operacje artyleryjskie, pancerne, medyczne, komunikacyjne, a nawet psychologiczne.