Tak wielkiego nasilenia rosyjskich ataków i to tylko jednej doby, na Ukrainie dawno już nie widziano. Armia Putina postanowiła skupić swój wysiłek w kilku punktach i wiele wskazuje na to, że może osiągnąć zakładane cele.
Front się łamie. Ukraińcy mają wielki problem
Ukraiński Sztab Generalny, informując w codziennym komunikacie o przebiegu walk na froncie nie ukrywa już, że sytuacja jest ciężka, a Rosjanie skupili się na kilku odcinkach, atakując w ciągu doby łącznie blisko 200 razy. Najwięcej punktowych uderzeń zanotowano w w okolicach miejscowości Kurachowe, położonej nieco na północ od zdobytego niedawno Wuhłedaru. Tylko w tym jednym miejscu próbowali swych sił aż 50 razy, co w ocenie specjalistów nie wróży dobrze Ukraińcom.
- Rosjanie szukają luk w ugrupowaniu armii ukraińskiej i atakują w różnych miejscach, zmuszając Ukraińców do manewrowania wojskami, a mając przewagę, uderzają w kilku miejscach naraz. I to jest najgorsze, co teraz może spotkać Ukraińców, czyli ewentualne przełamanie obrony – mówi Forsalowi generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Dotychczas Ukraińcy jakoś radzili sobie z rosyjskimi atakami, a ich główną bronią było przerzucanie na zagrożone odcinki mobilnych brygad rezerwowych. Teraz jednak zaatakował ich kolejny wróg, a mianowicie pogoda, zaś padające deszcze i roztopy spowodowały, że przenoszenie brygad zmechanizowanych stało się o wiele trudniejsze i wymaga znacznie więcej czasu.
- Przy tej pogodzie manewrowanie odwodami i łatanie dziur na froncie będzie jeszcze trudniejsze. Szybciej pieszo przebiegną, a Rosjanie mogą jednocześnie zaatakować w kilku punktach – mów generał.
I tak właśnie robią, bowiem oprócz kierunku natarcia na Kurachowe, także kilkadziesiąt ataków przypuścili w okolicy Pokrowska, Torecka, Kupiańska i na kierunku łymańskim.
W Rosji zapanowała wielka radość
Ale paradoksalnie, gdy broniący się Ukraińcy mają problemy z przerzucaniem rezerw, w rosyjskiej wojskowej blogosferze zapanowała nieopisana radość. Obserwatorów walk uradowały nie tyle same postępy rosyjskich wojsk, ale właśnie...psująca się pogoda. W ocenie blogerów, wszechobecne błoto pozbawi Ukraińców ich głównych atutów.
„I tak dzisiaj rano zaczęli lamentować. Że pogoda w październiku w obwodzie kurskim jest nieodpowiednia i uniemożliwia im walkę. Mówią, że zaczęło padać i rano mgła była gęsta, dlatego drony (ich główna siła uderzeniowa do dziś) nie latają” – cieszy się rosyjski bloger wojenny, Jurij Podolaka, którego obserwuje 3,1 miliona internautów.
W podobnym tonie radują się prowadzący kanał „Kronika wojny”, choć ich zdaniem, pogarszająca się pogoda spowolni ukraińską logistykę i nie pozwoli na używanie szybkich jednostek, których ponoć strona ukraińska ma o wiele więcej. Rosyjskiej radości z powodu pogody nie rozumie generał Skrzypczak wskazując, że obydwie strony dysponują przecież podobną ilością sprzętu wojskowego i spowolnienie działań dotknie zarówno Ukraińców, jak i Rosjan. Mało tego – jak uważa wojskowy, to właśnie nacierający na pieszo mogą mieć większy problem.
- Piechota, która drepce na pieszo w błocie nie ma przewagi na obrońcami w wozach bojowych, bo Ukraińcy przecież nie atakują, ale się bronią. A to Rosjanie atakują i to oni są narażeni na większe straty, gdy będą atakować na piechotę i to na ludzi broniących się w wozach pancernych – mówi generał Skrzypczak.
Spowolnieniu ulegnie z pewnością wojna dronów, które przy padającym deszczu i wszechobecnej mgle nie będą już tak skuteczną bronią. Ten problem jednak dotknie obydwu walczących stron.