Nieustające rosyjskie ataki w Donbasie, obwodzie charkowskim oraz nawet na Zaporożu i powtarzające się ukraińskie doniesienia o tragicznej sytuacji na froncie, wydają się sugerować, iż Ukraina całkowicie przeszła do obrony. Tymczasem pojawiają się zaskakujące wieści, jakoby jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
Rosjanie przewidują nową ofensywę
Teoria o spodziewanym ukraińskim uderzeniu zagościła na łamach rosyjskich mediów po przeanalizowaniu ostatnich dostaw sprzętu, jakie trafiły z Zachodu na Ukrainę. Wśród maszyn znalazło się ponad 200 amerykańskich transporterów opancerzonych Sriker, 128 francuskich VAB, szwedzkie pojazdy terenowe Pansarbandvagn 302 oraz kolejne Leopardy. I to wystarczyło, bo Rosjanie zaczęli zadawać sobie pytanie, czy czasem Ukraina czegoś nie szykuje, opierając się na podobnych opiniach niektórych zachodnich mediów.
„Zachodnie media nie wykluczają, że Kijów przygotowuje nową ofensywę(…). Biorąc pod uwagę fakt, że sprzęt jest w większości kołowy, celem ataku może być obszar z dobrymi, lub przynajmniej utwardzonymi drogami. W szczególności obszary przygraniczne obwodów briańskiego i Biełgorodu” – pisze środowa RIA Nowosti.
Rosjanie przewidują, że do ataku mogłoby dojść jeszcze przed objęciem stanowiska prezydenta USA przez Donalda Trumpa, by pokazać nowemu gospodarzowi Białego Domu, że Ukraina potrafi jeszcze kąsać i nie jest skazana na porażkę. Oprócz Briańska i Biełgorodu wskazywany jest też obwód kurski, gdzie pojawili się już pierwsi żołnierze z Korei Północnej, a wiadomo, iż po nieudanej próbie dogadania się z północnokoreańskim dyktatorem, Donald Trump mógłby chcieć się na nim odegrać.
Ofensywa Ukraińców? Generał nie ma dobrych wieści
Tymczasem te rosyjskie obawy dotyczące ukraińskiego ataku między bajki radzi włożyć generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Ocenia on, iż obecnie Ukraina nie ma żadnych szans na to, aby ponownie poważnie zagrozić Rosji.
- Ten sprzęt, który dostali Ukraińcy to jest do zatykania dziur na froncie, których mają coraz więcej. To nie jest dla nich teraz czas, aby myśleć o ofensywie, ale o zatrzymaniu ofensywy rosyjskiej. Te liczby nie robią na mnie wrażenia, bo mogą dostać nawet milion czołgów, a skąd wezmą żołnierzy? Problemem teraz nie jest sprzęt, tylko ludzie – mówi Forsalowi generał Skrzypczak.
Świeżo docierający na Ukrainę sprzęt to, w ocenie generała Skrzypczaka, jedna sprawa, a drugą jest zapoznanie z nim żołnierzy i odpowiednie ich wyszkolenie, by potrafili obsługiwać zachodnie maszyny. Na to zaś w ukraińskich warunkach generał daje wojsku około trzech, a prędzej czterech miesięcy. Do tego czasu trudno nawet marzyć o sformowaniu nowych brygad, wyposażonych chociażby w Srikery. Generał nie jest też przekonany, czy jakakolwiek ofensywa spotkałaby się w obecnej sytuacji z właściwym przyjęciem w samej armii.
- Oni nie mają rezerw, nie mają żołnierzy do wojska, a do tego mają coraz większe problemy natury politycznej. Widać, że Zełenski napotyka w Kijowie i w armii na coraz większy opór, bo przecież wiele błędów, które popełniła armia ukraińska wynika z błędów, które popełnił Zełenski, wymuszając między innymi na Załużnym tę ofensywę na Zaporożu sprzed półtora roku, która pochłonęła ogromny potencjał i nic nie dała – ocenia Waldemar Skrzypczak.
Wojskowy nie wierzy w żadną ofensywę, a rosyjskie doniesienia o jej rzekomym przygotowywaniu składa na karb propagandy. Ukraińcom zaś radzi, by skupili się na obronie i zatrzymaniu nieustających postępów Rosjan.