Niemal pewne wydaje się, że wraz z objęciem przez Donalda Trumpa stanowiska prezydenta, rozpoczną się rozmowy o zakończeniu wojny na Ukrainie, a nic nie wskazuje na to, by ich wynik mógł zadowolić zwolenników poglądu o odzyskaniu przez Ukrainę wszystkich utraconych ziem. Zanim jednak strony zasiądą do stołu, szykują się do ostatniego, wielkiego starcia na polu bitwy.
Rosja startuje z ofensywą. Szturm w rękach Koreańczyków
Sygnały o tym, że Rosjanie szykują wielką ofensywę zaczęły docierać zza oceanu, a opierając się na źródłach wywiadowczych, informują o nich „The Washington Post” oraz „New York Times”. Tym razem skupiać ma się ona na obwodzie kurskim, bowiem to na jego pełnym odzyskaniu zależeć ma Rosjanom najbardziej i to zanim jeszcze zaczną rozmawiać o zawieszeniu broni. Do wykonania uderzenia przegotować mieli potężne siły, szacowane na 50 tysięcy żołnierzy, wśród których znajduje się 10 tysięcy Koreańczyków z północy.
I to właśnie Koreańczycy odegrać mają pod Kurskiem kluczową rolę. Sformowani zostali w oddziały lekkiej piechoty, a ich głównym celem ma być przerwanie ukraińskiej obrony, by zrobić przejście dla zmechanizowanych wojsk rosyjskich. W ocenie „WP”, wojsko z Korei o wiele lepiej ma nadawać się do takich pieszych ataków, gdyż żołnierze ci „są młodsi i w lepszej kondycji fizycznej niż rosyjscy wojskowi”.
10 listopada – krwawy dzień Rosjan
Zapowiadana przez Amerykanów ofensywa ruszyć ma w najbliższych dniach, a wszystko do jej przeprowadzenia jest już gotowe. Co ważniejsze, gromadząc armię liczącą 50 tys. żołnierzy, Rosjanie nie uszczuplili swych sił, które cały czas walczą w Donbasie i każdego dnia notują na froncie wschodnim kolejne sukcesy. Nacierając w pobliżu Torecka, Czasiw Jaru i Kupiańska, ponoszą jednak potężne straty, które według ukraińskich szacunków wynieść miały 10 listopada aż 1770 zabitych i rannych. Poprzedni „rekord” padł w maju tego roku, gdy liczba ofiar przekroczyła liczbę 1700 żołnierzy dziennie.
Strona ukraińska szacuje, iż od początku wojny Rosjanie stracili ponad 710 tys. żołnierzy, a oceny te są pokrywają się z wiadomościami, jakimi podzielił się dowódca brytyjskich sił zbrojnych, admirał Tony Radakin. Tylko we wrześniu i październiku, czyli w miesiącach, w których nacisk Rosjan na Donbas znacznie się nasilił, najeźdźca stracić miał około 80 tys. żołnierzy, prawie 200 czołgów i 650 pojazdów opancerzonych – wylicza Instytut Studiów nad Wojną.