Litwini postanowili wyciągnąć wnioski z wydarzeń, do jakich doszło w ostatnich tygodniach na Bałtyku i dmuchać na zimne. Pamiętając o wielokrotnym już przerywaniu kabli energetycznych, o co podejrzewana jest Rosja, wysłali na granice z Polską dodatkowe siły.
Litwa odcina się od Rosji. I obawia się prowokacji
Siły te mają chronić główne punkty energetycznych linii przesyłowych, łączących państwa bałtyckie z Polską przed planowanym na początek lutego ostatecznym odcięciem Litwy i dwóch pozostałych państw od sieci łączącej je z Rosją i Białorusią. Ta pozostałość z czasów Związku Radzieckiego ostatecznie przejść na do historii, co jednak, jak obawiają się Litwini, może być dla Rosji okazją do pokazania, kto tu rządzi.
- Oceniamy każdą możliwą wersję sabotażu, od cyberbezpieczeństwa po działania fizyczne. Dlatego wdrażamy Public Security Service, ponieważ ma ona największe doświadczenie w ochronie obiektów krytycznych. Zastąpią one prywatne służby ochrony, które chroniły te obiekty – powiedział podczas środowej konferencji prasowej premier Litwy, Gintautas Paluckas.
Ochrona litewskich sieci przesyłowych, ze szczególnym uwzględnieniem znajdującej się na granicy z Polską stacji konwerterowo-transformatorowej LitPol, zwiększono w połowie grudnia. Dotychczas jednak zajmowały się nią firmy prywatne, a teraz rząd postanowił powierzyć to zadanie służbom państwowym. Według biura premiera Litwy, istnieją „jasne i jednoznaczne próby ze strony przeciwników, aby zakłócić” planowane na 8 lutego odłączenie od rosyjskiej sieci. Szczegółów jednak nie podano.
Więcej służb na granicy z Polską
Jak jednak sugerowali litewscy urzędnicy, ich obawy o rosyjski sabotaż nie są bezpodstawne, bowiem wystarczy popatrzeć na to, co działo się w ostatnich tygodniach na Bałtyku. W Wilnie wiedzą, że choć Rosja nie przyznaje się do tych podmorskich dywersji, to trzeba mieć się na baczności, bo może ona posunąć się jeszcze dalej.
- Niezależnie od tego, czy jest to celowe, czy nie, liczba takich incydentów będzie rosła. Morze Bałtyckie jest bardzo specyficzne, jest stosunkowo płytkie, a kable nie są tak głębokie. Dlatego te incydenty będą się powtarzać, ponieważ Rosja korzysta z floty cieni – powiedział Giedrimas Jeglinskas, przewodniczący parlamentarnej Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, cytowany przez Euronews.
Odłączenie sieci energetycznych państw bałtyckich od Rosji możliwe jest dzięki przebudowie własnych linii, na które kraje te wydały w ostatnich latach 1,6 mln euro unijnych funduszy. Jak zapewniają w Wilnie, operacja ta nie wpłynie na dostępność energii elektrycznej.
- Nie ma scenariusza, w którym Litwa zostałaby bez prądu. Oceniliśmy wszystkie scenariusze, w tym działanie bez żadnych połączeń międzysystemowych. Oceniliśmy te rezerwy i opracowaliśmy scenariusze A, B, C, D itd. Być może najważniejszym przesłaniem, które chcemy przekazać, jest następujące: pomimo wszelkich prowokacji, które mogą wystąpić, wszelkich incydentów, odłączenie od BRELL [Białoruś, Rosja, Estonia, Łotwa i Litwa] – rosyjskiej sieci elektroenergetycznej – jest nieuniknione i nastąpi dokładnie za miesiąc – powiedział Arnoldas Pikzirnis, litewski wiceminister energetyki.