Po latach względnego spokoju rozpoczęły się intensywne walki pomiędzy żołnierzami Demokratycznej Republiki Konga, a licznymi organizacjami rebelianckimi, wśród których wyróżnia się Ruch 23 Marca, znany pod nazwą M23. Partyzantka ta coraz bardziej daje się we znaki siłom rządowym.
Polska broń robi karierę w dżungli
Na początku stycznia partyzanci z M23 przejęli kontrolę nad strategicznie położonym miastem Masisi, wdając się w ciężkie walki z armią rządową. Ofensywa spowodowała konieczność przesiedlenia tysięcy osób, a łączną liczbę uchodźców w objętym wojną regionie szacuje się już na 4 miliony. W trakcie walk rządowe wojska pochwaliły się rozbiciem jednej z grup M23 i opublikowały w mediach społecznościowych materiał, przedstawiający zdobytą na partyzantach broń.
Na zdjęciach widać zbieraninę z niemal całego świata, a nie brakuje nawet karabinów chińskich, czy serbskich, zaś uwagę obserwatorów przykuł jeden egzemplarz – polski karabinek MSBS Grot. Zastanawiać może, skąd partyzanci mogą mieć tę polską broń, ale tu nieco światła na sprawę rzuca skomplikowana sytuacja geopolityczna regionu i dostawy Grotów do „pewnego afrykańskiego kraju”, do których w latach 2022 i 2023 przyznała się Polska Grupa Zbrojeniowa. Nie ujawniła co prawda, dokąd konkretnie pojechały polskie karabiny, ale tu znów z pomocą przyszły media społecznościowe i zdjęcia żołnierzy sił specjalnych Rwandy, z których jeden wyposażony był właśnie w Grota.
Czy zatem możliwe jest, aby z rąk rwandyjskich specjalsów polska broń trafiła do antyrządowych rebeliantów w Kongo? Jak najbardziej, bo choć Rwanda oficjalnie temu zaprzecza, to jednak wiele światowych źródeł wskazuje, że po cichu wspomaga ona właśnie partyzantkę M23, walczącą z władzami Konga.
„Terminator” oskarżony o zbrodnie wojenne
A podkreślić trzeba, że jednostka M23, która teraz na wyposażeniu miała polski Grot, bardzo źle zapisała się na kartach historii. Gdy w 2011 roku w Kongo rozpoczęła się rebelia, już rok później na czele tych partyzantów stanął gen. Bosco „Terminator” Ntaganda, ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie wojenne. Po zawarciu porozumienia, Ntaganda poddał się i trafił przed sąd Hadze, gdzie skazano go na 30 lat więzienia. Wśród stawianych mu zarzutów znalazło się 18 zbrodni wojennych, zabójstw, gwałtów oraz werbowania dzieci do swej jednostki.
I chociaż „Terminator” zniknął w więziennych czeluściach, to gdy niedawno w Kongo na nowo wybuchła rewolta M23, bojownicy odwołują się do „dziedzictwa” swego byłego dowódcy.