Okręty podwodne dla Marynarki Wojennej w tym roku?

Modernizacja Sił Zbrojnych jest olbrzymim wysiłkiem dla polskiej gospodarki. W ostatnich latach podpisane zostały umowy o wartości ponad 500 mld złotych, a wiele wskazuje na to, że kolejne nadal czekają na zatwierdzenie. Polska zakupiła setki czołgów, wyrzutni rakiet, systemów artylerii lufowej i systemów przeciwlotniczym. Dużą białą plamą na mapie ostatnich zakupów pozostają okręty podwodne dla Marynarki Wojennej.

W środę, 9 kwietnia 2025 roku w programie Graffiti na antenie telewizji Polsat wystąpił wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Prowadzący program Marcin Fijołek zapytał ministra o kwestie okrętów podwodnych dla naszych marynarzy. Kiedy nastąpi wybór partnera? - pytał. Czy pozyskamy okręty z Korei, Niemiec czy Szwecji?

Polityk przypomniał, że na liście potencjalnych dostawców okrętów podwodnych znajdują się Włochy oraz Francja. Jak zaznaczył minister, ten drugi jest dla nas bardzo ważnym partnerem. Minister dodatkowo zaznaczył liczby na wybór dostawcy jeszcze w tym roku. Na pytanie redaktora, czy może go trzymać za słowo, odparł potwierdzająco.

Dowiedzieliśmy się, że ministerstwo chce dokonać wyboru dostawcy okrętów podwodnych w tym roku i wybór dokona się między krajami takimi jak Korea, Niemcy, Szwecja, Francja i Włochy. Sama umowa ma zostać zawarta między rządami i oprócz samych okrętów obejmować wsparcie i gwarancje.

Obiecanki cacanki?

To bardzo dobra informacja? No cóż — teoretycznie tak. W praktyce takie obietnice słyszymy już od lat i dotychczas nic z nich nie wynikło. Historia prób pozyskania nowych okrętów podwodnych dla naszych marynarzy zaczęła się już w tak odległych dziś latach 90. Pozyskanie przez naszą armię nowych okrętów podwodnych we wrześniu 1997 roku zostało wpisane do założeń rządowego programu modernizacji Sił Zbrojnych RP na lata 1998-2012. Na początku XXI wieku pozyskaliśmy używane norweskie Kobbeny, które miały być jedyni rozwiązaniem pomostowym.

Po 20 latach przeszły na emerytury, a z pomostu zrobiło się rozwiązanie docelowe, któremu nie zagwarantowano następców. Dziś, po ponad 27 latach od rozpoczęcia starań pozyskania nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej, nadal dysponujemy jednym zbudowanym w latach 80. ORP Orzeł i na razie nie wybraliśmy nawet dostawcy, nie mówiąc już o zamówieniu czy odebraniu pierwszych jednostek. To bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ grozi nam utrata zdolności operowania tą klasą okrętów.

ikona lupy />
Polska potrzebuje nowych okrętów podwodnych. ORP Orzeł (nr boczny 291) służy pod polską banderą od 1986 roku. / Marynarka Wojenna RP

W 2012 roku programowi nadano kryptonim Orka. Miał ruszyć w 2015 roku, ale opóźnienia sprawiły, że lata mijały, a umowy nie było. Przełom mógł nastąpić w 2017 roku. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz obiecał w 2017 roku, że do końca roku poznamy dostawcę okrętów. Potem termin przesunął nieznacznie, na koniec stycznia 2018 roku. Na początku 2018 roku nowym ministrem obrony narodowej został Mariusz Błaszczak, a wojsko wycofało się z tej obietnicy.

Obecnie trwają ostatnie prace „Zespołu do spraw wypracowania rekomendacji dla Ministra Obrony Narodowej w zakresie pozyskania OPNT w ramach realizacji WO kr. ORKA”. Rekomendacja wspomnianego zespołu pozwoli ministrowi na podjęcie odpowiedniej decyzji — przekazał w tamtym okresie MON.

Po 7 latach od czasu trwania „ostatnich prac” ich efektów nadal nie widzimy. 14 lipca 2023 roku Agencja Uzbrojenia po raz kolejny podeszła do tematu zakupu nowych okrętów podwodnych. Zaprosiła wtedy do Wstępnych Konsultacji Rynkowych w zakresie niezbędnym do przygotowania opisu przedmiotu zamówienia dla programu Orka.

ikona lupy />
Jedyny polski okręt podwodny — ORP Orzeł (291). / Marynarka Wojenna RP / st. chor. szt. mar. Piotr Leoniak

W drugiej połowie lipca miała mieć miejsce Rada Modernizacji Technicznej. Oczekiwano, że wreszcie program ruszy do przodu i poznamy konkretną decyzję. 26 lipca minister Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Rzeczpospolitą przekonywał, że decyzja zostanie podjęta w tym roku. Jak jednak dodał, kluczowa jest gwarancja finansowania. Jak widać, obietnice o decyzji „już w tym roku” słyszymy nie pierwszy raz z ust obecnego ministra.

Jakie okręty podwodne zakupimy? Dlaczego ich potrzebujemy?

Biorąc pod uwagę wypowiedzi premiera Donalda Tuska oraz ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysz, coraz bardziej prawdopodobny wydaje się zakup sprzętu z Francji. Zdaniem ekspertów i marynarzy francuskie okręty podwodne typu Scorepne nie są dziś dobrym wyborem dla naszego kraju (jako lepszą alternatywę wskazuje się m.in. opcję niemiecką lub włoską), ale na bezrybiu i rak ryba, więc jakakolwiek decyzja pozytywnie wpłynie na możliwości Marynarki Wojennej RP. Koszt zakupu można szacować prawdopodobnie na ponad 10 mld złotych. Zapewne w grę wchodzi zakup trzech okrętów podwodnych.

Warto także odpowiedzieć na kluczowe pytanie — po co nam w ogóle są okręty podwodne? Przede wszystkim OP są doskonałym środkiem do rozpoznania i zbierania informacji. Często podczas ćwiczeń na morzu okręty przeciwnika używają systemów obserwacji przestrzeni powietrznej i kierowania ogniem. Systemy te pracują na charakterystycznych i tajnych częstotliwościach. Do ich poznania mógłby posłużyć okręt podwodny z systemem ESM (Electronic Support Measures). Kryjąc się w głębinach, taki okręt byłby cichym obserwatorem takich ćwiczeń.

Okręt podwodny to także niezwykle groźny myśliwy. Ich posiadanie daje więc znacznie większe możliwości rażenia floty przeciwnika. To wiąże się z koniecznością inwestowania przez Rosjan w siły zwalczania okrętów podwodnych, które niejednokrotnie okazują się wielokrotnie droższe od samych myśliwych. Patrząc na to z drugiej strony — sami Rosjanie posiadają okręty podwodne, których zwalczanie jest niezwykle skomplikowanym zadaniem. Najlepiej sprawdzają się w nim… inne okręty podwodne. Mówimy więc o dużych zdolnościach ofensywnych, ale także możliwości ochrony przed jednostkami tej klasy.

Okręt podwodny może niespostrzeżenie rozstawić zaporę minową. Przeciwnik nie mając pojęcia, może stracić w ten sposób swoje jednostki nawodne. Nawet jedno takie zatonięcie ma duży wpływ psychologiczny na marynarzy służących na innych okrętach. Przy pomocy OP może także transportować płetwonurków, którzy mogliby infiltrować obiekty przeciwnika o strategicznym znaczeniu. Wojsko ćwiczyło już scenariusze, w których transportowani pod wodą żołnierze musieli odbić należącą do nas platformę wiertniczą lub niewykryci zainstalować w porcie przeciwnika ładunki wybuchowe.

Co istotne, okręty podwodne oferują nie tylko niezwykle cenne, ale także unikalne zdolności. Jednostki tej klasy nie mogą zostać zastąpione przez inne okręty, śmigłowce ani drony. Dlatego ich zakup wydaje się nie tyle ważny, ile wręcz konieczny. Mówimy więc o sprzęcie, który stanowi niezwykle cenne dobro komplementarne dla Sił Zbrojnych i nie posiada żadnych substytutów.