Warto przypomnieć, że mijające lata przysłoniły rzeczywisty obraz czasu wejścia do Wspólnoty. Klimat ponadpartyjnej sztafety nie trwał długo – dokładnie 20 lat temu atmosfera wokół UE nie była odmienna od obecnej. Pierwsze fundamentalne spory o to, jakiej Unii chcemy i jakie w niej miejsce zajmować, rozpoczęły się, zanim jeszcze uzyskaliśmy formalne członkostwo we Wspólnocie.
Konwent Europejski w lipcu 2003 r., na niecały rok przed naszym wejściem do Unii, zaprezentował projekt traktatu konstytucyjnego dla Europy, który miał dostosować Wspólnotę do wielkiego rozszerzenia (UE wkrótce powiększyła się o 10 państw). Ale czekała nas niemiła niespodzianka, gdyż okazało się, że ma nastąpić zmiana sposobu głosowania w Radzie UE: z systemu nicejskiego – opartego na głosach ważonych, na system podwójnej większości – uwzględniający liczbę państw i liczbę ludności. Jeśli to rozwiązanie zostałoby przyjęte, bylibyśmy jednym z największych przegranych, bo traktat nicejski z 2001 r. przyznawał nam mocną pozycję w Radzie. Propozycja przejścia na system podwójnej większości była przez wielu odbierana jako swego rodzaju kara ze strony Niemiec oraz Francji, bo Warszawa – w przeciwieństwie do nich – bezkrytycznie poparła amerykańską inwazję na Irak.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ