Pod koniec listopada 2023 roku Netflix udostępnił trzyodcinkowy miniserial dokumentalny „Zły chirurg: pod ostrzem skalpela” w reżyserii Bena Steele’a. Serial przedstawia obraz kogoś, kogo bez żadnych wątpliwości nazwałabym seryjnym mordercą i wnioskowała o odizolowanie go od reszty społeczeństwa. A jednak Paolo Maccharini działał wciąż nawet wtedy, kiedy jego zbrodniczy proceder ujrzał światło dzienne. Dopiero w czerwcu 2023 roku został skazany przez szwedzki sąd na 2,5 roku więzienia, po tym, jak rok wcześniej oczyszczono go z zarzutów.

Lepiej prześwietlić CV swojego lekarza

Maccharini zdobył legalnie i prawidłowo tytuł magistra chirurgii na Uniwersytecie w Pizie. Jednak już na kolejnych etapach jego kariery zawodowej pojawiły się oszustwa – utrzymywał m.in., że był stypendystą Katedry Chirurgii Klatki Piersiowej Uniwersytetu Alabama w Brimingham. Uniwersytet co prawda nie wypiera się związków z Maccharinim, ale nie posiada takiej jednostki, w której zajmowano by się chirurgią klatki piersiowej. Przyszła gwiazda transplantologii odbywała tam staż na oddziale hematologii i onkologii.

Reklama

Mniej więcej na takim schemacie zbudowana została cała jego kariera. Trochę prawdziwych informacji, trochę półprawd i sporo kłamstw. Z czasem te trzecie zaczęły znacząco przeważać, ale wtedy już, od 2010 roku, Maccharini był profesorem wizytującym w Instytucie Karolinska i raczej nikomu nie przychodziło do głowy, żeby sprawdzać, czy nie nakłamał w CV.

W tym samym czasie Maccharini zaczął zyskiwać medialną sławę jako wielki innowator w dziedzinie transplantologii. O jego operacjach, w trakcie których wszczepiał ludziom plastikowe tchawice wykąpane w komórkach macierzystych, rozpisywały się media. Za ich pomocą Maccharini został oszustem nie tylko medycznym, ale też matrymonialnym. To przy okazji powstawania kolejnego materiału o jego rzekomym fenomenie poznał Benitę Alexander – producentkę telewizyjną, pracującą wówczas dla NBC News.

Kawałek plastiku zamiast tchawicy

Początkowo Maccharini wszczepiał swoje plastikowe rurki osobom, które walczyły ze śmiercią – np. chorującym na złośliwy nowotwór tchawicy. Śmierć takich pacjentów w niedługim czasie po operacji nie budziła większych podejrzeń, zwłaszcza, że chirurg-oprawca w pompatycznych słowach tłumaczył mediom, jakie to straszne dla lekarza: stracić pacjenta. Dodawał, że pierwsze przeszczepy organów z reguły były nieudane i że bez takich przypadków nie byłoby postępów w medycynie.

Jednakże pod jego nóż trafiały też osoby względnie zdrowe. Wśród nich rosyjska tancerka i matka samotnie wychowująca dziecko – młodziutka Yulia Tuulik. Yulia miała niezagrażające życiu, ale obniżające jego jakość problemy od czasu, kiedy uległa wypadkowi, podczas którego jej tchawica została uszkodzona. Maccharini wszczepiał jej plastikową replikę organu w szpitalu na Kubie. Wydarzenie było dokumentowane i powstał z niego materiał emitowany przez telewizję. Operację okrzyknięto sukcesem. Nikt poza twórcami nie wiedział, że w trakcie premiery filmu pacjentka gniła od środka, ważyła 47 kilogramów, a wkrótce potem – zmarła.

Takich przypadków było więcej – chirurg z Instytutu Karolinska uśmiercił w ten sposób przynajmniej siedem osób. Wśród nich takie, które bez tej interwencji chirurgicznej mogłyby wieść względnie szczęśliwe życie. Zamiast tego konały w męczarniach, odkasłując kawałki własnych ciał.

Potrzebujemy silnych, uczciwych instytucji

Do zdemaskowania morderczych praktyk Macchariniego przyczyniła się grupa osób. Wśród nich członek jego zespołu – chirurg Kalle Grinnemo, dziennikarze Bosse Lindquist i Johannes Wahlström oraz chirurgowie Matthias Corbascio i Oscar Simonson. Może warto też wymienić nazwiska tych osób z Instytutu Karolinska, które uparcie go kryły i utrudniały życie sygnalistom, a gdy zaczęło się robić bardzo gorąco, ustąpiły ze swoich stanowisk i do tej pory nie poniosły większych konsekwencji za wspieranie oszusta i mordercy. Poznajcie szanowanych szwedzkich lekarzy – Andersa Hamstena (wicekanclerza w Instytucie Karolinska) i Urbana Lendahla (sekretarza Komitetu Noblowskiego w dziedzinie medycyny lub fizjologii).

Oczywiście chory system pozwala takim osobom jak Paolo Maccharini czy wspomniany także Jeffrey Dahmer uprawiać swoje perwersyjne praktyki. W przypadku Dahmera do straszliwych tragedii przyczyniła się systemowa homofobia (Dahmer łowił swoje ofiary m.in. wśród bywalców łaźni dla gejów), rasizm (nikt nie traktował poważnie jego czarnych sąsiadów, którzy zgłaszali, że w mieszkaniu obok dzieje się coś złego) i kultura jedzenia mięsa (psujące się ludzkie mięso pachnie porównywalnie do psującego się mięsa krowy czy świni, więc Dahmer mógł łatwo wytłumaczyć smród, który wydobywał się z jego mieszkania). W przypadku Macchariniego bezradne, stronnicze i skorumpowane okazały się instytucje, a wsparcie Władimira Putina pozwoliło mu bez skrępowania eksperymentować na żywych ludziach w Rosji.

To natomiast, co pomimo dreszczu obrzydzenia niezmiennie fascynuje, to samo zjawisko. Maccharini był w stanie oszukać co do swoich kompetencji wielce szanowaną instytucję. Udało mu się też wyprowadzić w pole wiele kobiet, którym obiecywał gruszki na wierzbie. Jak wielki musiał być jego urok osobisty, skoro niebędąca przecież nieopierzoną nastolatką, dojrzała, wykształcona dziennikarka uwierzyła mu, że ślubu udzieli im sam papież, a na liście gości znajdzie się Barack Obama?

Przypadek Macchariniego pokazuje dobitnie, że w skali świata potrzebujemy silnych i uczciwych instytucji, które będą skutecznie bronić nas przed zakusami ludzkich potworów. Oraz – że tym, które istnieją, możemy ufać w raczej ograniczonym stopniu.