Dramatyczna sytuacja za wschodnią granicą zwróciła uwagę naszych rodaków na kwestię szeroko pojętej obronności. Być może, rezultatem rosyjskiej agresji na Ukrainę będzie zmiana podejścia do obrony cywilnej. Chodzi między innymi o temat schronów, który przez długi czas był traktowany wręcz lekceważąco. Dorobek III RP w zakresie zapewnienia schronień dla ludności, niestety wygląda bardzo wstydliwie. Brak odpowiednich przepisów i nakładów skutkował zaniedbaniem dość skromnej infrastruktury schronowej, którą odziedziczyliśmy w spadku po PRL-u. Tą sytuacją zainteresowali się eksperci portalu RynekPierwotny.pl, gdyż posiada ona pewne powiązania z „mieszkaniówką”.

Schrony na polskich osiedlach często mają ponad 60 lat

Mieszkańcy starszych polskich osiedli mogą być przyzwyczajeni do widoku „grzybków”, czyli niewielkich, prostopadłościennych konstrukcji wystających z gruntu. Część lokatorów okolicznych bloków nawet nie wie, że są to wyjścia awaryjne ze schronów. Stan utrzymania „grzybków” oraz osiedlowych schronów często pozostawia sporo do życzenia. Trudno się dziwić, bo wiele takich konstrukcji nie doczekało się poważniejszych remontów od czasu swojego powstania. Zwykle chodzi o lata 50. minionego wieku.

Stosunkowo duża liczba osiedlowych schronów pochodzących z lat 50. to efekt ówczesnego ustawodawstwa. W latach 1952 - 1958 obowiązywały przepisy uchwały Rady Ministrów nr 858/52. Nakazywały one budowę schronów przeciwlotniczych w podpiwniczeniach nowych budynków mieszkalnych, przemysłowych, administracyjnych i usługowych z 72 miast. Podobne zasady dotyczyły projektowanych zakładów i obiektów przemysłowych w mniejszych miejscowościach. Lata 1958 - 1965 przyniosły ograniczenie, a następnie wstrzymanie programu budowy schronów. W połowie lat 60. wspomniany program ponownie ruszył, ale jego realizacja została ograniczona tylko do wybranych zakładów. Powstające zakładowe schrony, zgodnie z normami były jednak min. 6 - 13 razy bardziej odporne mechanicznie niż konstrukcje z lat 50. i zapewniały pewną ochronę przed bronią masowego rażenia.

Reklama

Założenia dotyczące budowy jedynie schronów przyzakładowych utrzymały się praktycznie do końca PRL-u. Deficyt środków skutkował też brakiem modernizacji najstarszych schronów. Skutkiem niedofinansowania była sytuacja, o której mówią wyniki przeglądów wykonywanych przez Komitet Obrony Kraju. Ta instytucja w połowie lat 80. informowała, że schrony wystarczyłyby dla około 5% Polaków.

Na schrony może liczyć jedynie 1,30% całej ludności Polski

Wspomniany pięcioprocentowy udział populacji z miejscem w schronie był u schyłku PRL-u około dziesięciokrotnie niższy od wyników z wiodących krajów skandynawskich. Niestety, obecna sytuacja przedstawia się o wiele gorzej. Raport opracowany przez Biuro do spraw Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej Komendy Głównej PSP informuje, że w 2017 r. tylko 1,3% ludności Polski mogłoby skorzystać ze schronów. Miejsca w mniej bezpiecznych ukryciach wystarczyłyby dla kolejnego 1,5% Polaków. Warto zwrócić uwagę, że podane wyniki pogorszyły się względem sytuacji z 2010 r. (zobacz: Ocena stanu przygotowania Obrony Cywilnej w Polsce, Raport - stan na dzień 31 grudnia 2010 r.). W 2010 r. pojemność schronów i ukryć wynosiła odpowiednio 2,3% oraz 2,1% krajowej populacji.

Trudno się dziwić, że stan istniejących schronów jest coraz gorszy, skoro na ich utrzymanie wydawane są kuriozalnie małe pieniądze. Informacje przekazane przez wydziały bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego urzędów wojewódzkich wskazują, że w skali całego kraju suma „schronowych” nakładów z 2017 r. wynosiła niecałe 900 000 zł. Dwa lata wcześniej, analogiczny wynik był jeszcze niższy. Mowa o kwocie ok. 550 000 zł, czyli nakładom na poziomie 1,5 grosza rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski.

Kłopotem jest brak odpowiednich przepisów dla wspólnot

Nie tylko bardzo niski poziom nakładów jest przyczyną zupełnej zapaści, która po 1989 r. dotknęła i tak niezbyt rozwinięte budownictwo ochronne. Pewne znaczenie ma też brak odpowiednich regulacji. Eksperci portalu RynekPierwotny.pl jako przykład podają problem, o którym już od ponad 20 lat mówi RPO. Rzecznik Praw Obywatelskich w 2020 r. ponownie zwrócił uwagę, że mieszkańcy wspólnot mieszkaniowych protestują przeciwko konieczności utrzymywania osiedlowych schronów jako elementów części wspólnych. Być może obecna sytuacja zmieni nastawienie członków części wspólnot, a osiedlowe schrony w większym stopniu będą postrzegane jako atut. mniej jednak, ich znaczące dofinansowanie ze środków publicznych wydaje się konieczne.

Autor: Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl