HRE Investments przypomniało w poniedziałkowej informacji prasowej, że 27 maja startuje rządowy program kredytów bez wkładu własnego. Skorzystać będzie mógł z niego każdy, kto nie ma własnego "M", ale też rodziny, które mieszkają w zbyt małych mieszkaniach.

"Posiadając zdolność i wiarygodność kredytową oraz pieniądze potrzebne na przeprowadzenie transakcji (prowizje, opłaty, taksa notarialna, podatki), będzie można zaciągnąć kredyt na zakup nieruchomości lub budowę domu bez wkładu własnego lub z niewielkim wkładem" - podkreślili Bartosz Turek i Oskar Sękowski z HRE Investments.

Ich zdaniem w Szczecinie, Lublinie i Krakowie "trudno znaleźć mieszkanie, kwalifikujące się do rządowego programu kredytów bez wkładu własnego". "Wszystko dlatego, że w miastach tych nieruchomości kosztują wyraźnie więcej niż wynika z ustawowych limitów" - wskazali.

Analitycy przypomnieli, że maksymalna kwota gwarancji, o którą będzie się można ubiegać to 100 tys. złotych; gwarancja ma stanowić między 10 proc. a 20 proc. wkładu własnego. Jak podkreślili, nie jest to dofinansowanie ze strony rządu. "Gwarancja ma jedynie zastąpić lub uzupełnić wkład własny do kredytu. Dzięki temu będziemy mogli zaciągnąć kredyt na całą kwotę potrzebną na zakup mieszkania lub budowę domu. Kosztem będzie prowizja (1 proc. kwoty gwarancji)" - tłumaczą.

Reklama

Jak wskazuje HRE Investments, chcąc kupić mieszkanie z pomocą rządowego wsparcia, cena mieszkania nie może przekroczyć wyznaczanego co pół roku limitu.

"Już dziś znamy te limity dla niemal wszystkich miast wojewódzkich. Wynika z nich niestety, że choć część rodaków będzie miała łatwy dostęp do wsparcia, to inni będą musieli obejść się smakiem. Dzieje się tak, ponieważ limity cen kwalifikujące do wsparcia nie są określane na bazie cen faktycznie płaconych za mieszkania, a na podstawie informacji na temat tego ile kosztuje budowa metra kwadratowego mieszkania na danym obszarze. Szczególnie dziś – gdy ceny gruntów, materiałów budowlanych i robocizny rosną – ten punkt odniesienia bywa nieprzystającym do cen mieszkań" - zauważają analitycy.

Według nich, najmocniej zostaną przez to poszkodowani mieszkańcy Krakowa. "Tu do programu będą się kwalifikować mieszkania, których cena za metr nie przekroczy prawie 8,2 tys. zł dla mieszkań używanych oraz niecałych 8,9 tys. zł dla mieszkań od deweloperów" - przekazali. Dla porównania podali, że pod koniec 2021 r. za metr lokalu z drugiej ręki płacono 9,8 tys. złotych, a cena nowych "czterech kątów" opiewała na 10,3 tys. zł.

"Warunki programu kredytów bez wkładu własnego spełnia w Krakowie tylko 4 proc. wystawionych na sprzedaż mieszkań używanych i 7 proc. ofert mieszkań nowych" - przekazali.

Zdaniem HRE Investments z rządowego programu "trudno będzie też skorzystać" w Lublinie i Szczecinie. "W miastach tych oferty mieszkań na sprzedaż, które spełniają cenowe warunki programu, stanowią kilka procent całej rynkowej oferty. To w praktyce znaczy, że liczba ofert kwalifikujących się do wsparcia jest niewielka. Są to zazwyczaj mieszkania położone dalej od centrum, wymagające remontu lub położone w budynku o gorszym standardzie" - tłumaczą analitycy.

Ich zdaniem łatwiej będzie można kupić mieszkanie w rządowym wsparciem w Gorzowie Wielkopolskim i Bydgoszczy. Jak wskazali, limity cenowe rządowego programu spełnia tam około 40-50 proc. mieszkań wystawionych na sprzedaż.

"Wysokie wyniki znajdziemy też w Zielonej Górze i Poznaniu. Tam do programu kredytów bez wkładu własnego kwalifikuje się ponad jedna czwarta mieszkań używanych i prawie 40 proc. lokali deweloperskich" - zauważyli.

Zdaniem analityków w Warszawie, we Wrocławiu, w Łodzi czy Gdańsku "ewidentnie widać, że nie będzie łatwo skorzystać z rządowego programu".

"Gdyby wspomniany rządowy program ruszył już dziś, to we wszystkich miastach wojewódzkich zakwalifikowałoby się do niego około 20-25 proc. mieszkań wystawionych obecnie na sprzedaż" – wynika z szacunków HRE Investments.