Sprzedaż na poziomie 40 tys. rocznie oznacza powrót do skali transakcji, z jaką mieliśmy do czynienia w latach 2013-2014. Podobnie jednak jak w przypadku pandemii, reakcja firm działających w tym sektorze na zmiany w otoczeniu zdaniem ekspertki dowodzi dojrzałości polskiego rynku. Wtedy dość szybko dostosowano do nowych warunków techniki sprzedaży. Teraz ograniczono podaż, wskazano.

"Hamowanie odbyło się po obu stronach i popytowej i podażowej, co jest korzystne dla stabilności rynku. Wydłużenie okresu sprzedaży w inwestycjach już realizowanych wymusza na firmach większe zaangażowanie środków własnych na etapie budowy lub pozyskanie finansowania zewnętrznego. W jednym i drugim przypadku zapewnienie odpowiedniego cashflow wymusza zmniejszenie skali jednocześnie realizowanych przedsięwzięć, dzięki czemu zapewnia bezpieczeństwo projektów w toku" - skomentowała ekspertka Otodom Katarzyna Kuniewicz, cytowana w komunikacie.

Nawet "techniczne" zwiększenie podaży determinowane wejściem w życie nowelizacji Ustawy o ochronie praw nabywcy, kiedy w samym tylko czerwcu uruchomiono sprzedaż ponad 10 tys. nowych lokali, nie spowodowało nadpodaży, która uzasadniałaby korekty cen.

"Przyjmując założenie, że rynek znajduje się w równowadze wtedy, kiedy czas teoretycznej wyprzedaży całej dostępnej oferty równy jest sprzedaży z 12 do 18 miesięcy (1,5 roku), stwierdzić można, że właśnie do takiej sytuacji wróciliśmy" - czytamy w komunikacie.

Reklama

Według Otodom, to, jaki ostatecznie kształt osiągnie i kiedy zostanie wprowadzony w życie program "Pierwsze Mieszkanie" i jego część "Bezpieczny Kredyt 2%" zdeterminuje zachowanie zarówno kupujących, jak i deweloperów.

"Ci, którzy będą mogli poczekać z zakupem mieszkania, zrobią to - bo dlaczego nie mieliby skorzystać z preferencyjnych warunków kredytowania - nawet jeśli tego nie potrzebują. A to znaczy spowolnienie i tak już kiepskiej sprzedaży w pierwszej połowie 2023 r. Deweloperzy też nie będą się palić do rozpoczynania nowych inwestycji czekając - analogicznie do MdM czy RnS do czasu ustalenia potencjalnych limitów zakupowych. Jeśli cała moc programu zostanie skierowana na rynek pierwotny, może mieć to korzystny skutek dla pobudzenia innych, powiązanych z mieszkaniówką sektorów gospodarki. Jeśli koniunkturalnie nowy program w równym stopniu obejmie rynek pierwotny i wtórny, nie wpłynie na zwiększenie dostępności mieszkań. Kto zdolności nie miał, ten nadal jej mieć nie będzie. Wtedy cała nadzieja w KNF i RPP" - podsumowała Kuniewicz.

(ISBnews)