„Od Madrytu przez Berlin po Warszawę: kwitnie budowa akademików” – informuje niemiecki serwis Tagesspiegel. Niedobór mieszkań powoduje, że prywatne akademiki pobierają nawet 50 euro za m2.

Wiele państw w UE nie budowało na dużą skalę państwowych akademików, tak jak np. Finlandia. Liczba zarejestrowanych studentów w UE – jak podaje Eurostat – (od 2013 do 2020 r.) wzrosła z 16,6 do 18 mln. W samej Warszawie w tym okresie odnotowano spadek o 11,8 proc., natomiast największy wzrost dotyczy Berlina (+32,4 proc.).

Reklama

Z danych UNESCO wynika, że w latach 2013-2018 liczba studentów zagranicznych w Europie wzrosła o 24 proc.

W ciągu ostatnich lat na rynku nieruchomości – jak przypomina „Tagesspiegel” – wzrosły ceny, a w niektórych regionach widoczny jest niedobór lokali mieszkalnych. „Tam, gdzie państwo zawodzi, inwestorzy widzą szansę” – zaznacza niemiecki serwis. Prywatne akademiki zyskują na popularności wśród inwestorów. Wśród studentów lokale są przedstawiane jako „ekskluzywne mieszkania”. Czasami w ich ofercie pojawiają się nawet siłownia oraz basen.

Wielka Brytania stała się „największym rynkiem akademików”

Co ciekawe, prywatne akademiki „dobrze przetrwały” pandemię, rezerwację wróciły do poziomów sprzed lockdownów. „W ostatnich latach do rynku napłynęły miliardy” – podkreślają niemieckie media. Jeszcze w 2012 inwestycje w prywatne akademiki wynosiły we wszystkich krajach UE 3,3 mld euro, w tym roku to już 9,8 mld euro (jak wynika ze wstępnych danych do września).

Wielka Brytania stała się „największym rynkiem akademików”. Co najmniej 1300 funtów/miesięcznie trzeba zapłacić za zakwaterowanie w stolicy według London School of Economics. Z kolei prywatny usługodawca „Casita” uważa, że ceny sięgają nawet 2000 funtów/ miesięcznie.

Na Wyspach swoje siedziby mają najwięksi inwestorzy na rynku mieszkań studenckich. Na przykład: Unite Students w Bristolu (firma zarządza prawie 75 000 łóżek), University Partnership Program w Londynie (42 000 łóżek) oraz iQ Student Accommodation (32 000 łóżek).

Z danych wynika, że inwestycja w ten sektor nieruchomości przynosi lepsze zyski niż budowa "zwykłych mieszkań" na wynajem. W przypadku Warszawy Savills (brytyjska firma konsultingowa na rynku nieruchomości) podaje stopę zwrotu na poziomie 5,3 proc.

Prywatne akademiki – sektor „micro-living”

Przez ekspertów sektor prywatnych akademików jest określany jako „micro-living”. Lokale przypominają małe mieszkania, które można wynająć na krótki okres, ponadto mają korzystną lokalizację i są już umeblowane.

Zaletą tego sektora jest fakt, że klienci są często wypłacalni, ponieważ nawet w przypadku problemów finansowych, mogą liczyć na pomoc rodziców.

Co prawda, lokale są przedstawiane jako mieszkania dla studentów, ale nie muszą wyłącznie ich przyjmować. „Zbliżamy się do charakteru hotelu” – podkreśla prof. Thomas Beyerle, szef działu badawczego szwedzkiej firmy Catella. Jak wyjaśnia, w Europie od 20 do 25 proc. mieszkańców akademików stanowią osoby pracujące. Inwestorzy „szybko rozpoznali” tę dodatkową grupę docelową – dodaje.

Gdzie jest najwięcej dostępnych miejsc w prywatnych akademikach? Na podium znalazły się: Londyn (96 247 łóżek, w planach jest jeszcze +20 025 miejsc), Paryż (75 039 łóżek, w planach +15 919) oraz Amsterdam (29, 539 łóżek, w planach +5201). W Warszawie liczba łóżek wynosi 16 537 (z kolei plany dotyczą +740 miejsc).

Inwestorzy obserwują Polskę?

Inwestorzy przyglądają się teraz miastom w państwach Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie rośnie liczba młodych osób poszukujących zakwaterowania. Chodzi m.in. też o miasta w Polsce –np.: Warszawę, Wrocław, Kraków – zaznacza Savills.

Jak mieszkają studenci w Polsce?

  • akademik (10 proc.);
  • w domu/mieszkaniu z rodzicami (36,6 proc.);
  • w domu/mieszkaniu ze współlokatorami (45,7 proc.)
  • sami 7,7 proc.
źródło: Tagesspiegel

W Polsce rynek (prywatnych akademików –red.) „dopiero zaczyna się rozwijać” – wyjaśnia Julia Momotiuk z firmy Bonard. „Tutaj operatorzy mają większą swobodę w zakresie podwyżek czynszów [...]” – dodaje.

W krajach Europy Środkowej i Wschodniej nie ma zbyt wiele osób mieszkających w akademikach, ale to „może się zmienić” – prognozuje „Tagesspiegel”. Przyczynić się do tego może pogorszająca się sytuacja na rynku nieruchomości.