Foster zapowiedziała w środę, że 28 maja zrezygnuje z przywództwa w DUP, a wraz z końcem czerwca z kierowania północnoirlandzkim rządem. Ogłaszając rezygnację, uprzedziła wewnątrzpartyjne głosowanie nad jej odwołaniem z roli liderki, które na pewno by przegrała, bo pod listem wyrażającym brak zaufania do jej przywództwa podpisała się wyraźna większość deputowanych DUP w Zgromadzeniu Irlandii Północnej i brytyjskiej Izbie Gmin. Głównym zarzutem kierowanym pod jej adresem był niewystarczająco mocny sprzeciw wobec protokołu w sprawie Irlandii Północnej, który jest częścią umowy o brexicie i który stworzył faktyczną granicę celno-regulacyjną między tą prowincją a resztą Zjednoczonego Królestwa.

"Można się spodziewać bardziej tradycjonalistycznego lidera DUP, co oznacza, że będzie on bardziej nieprzejednany niż Arlene Foster. To z kolei może powodować kłopoty z funkcjonowaniem północnoirlandzkiego rządu, bo zwłaszcza w twardym unionistycznym skrzydle DUP jest silny sprzeciw wobec protokołu w sprawie Irlandii Północnej. Jego członkowie uważają, że protokół należy wypowiedzieć, i w konsekwencji zmiany na stanowisku lidera ta retoryka raczej nie zostanie stonowana" - mówi prof. Phinnemore.

Zgodnie z porozumieniem wielkopiątkowym, które jest podstawą procesu pokojowego w Irlandii Północnej, rząd muszą wspólnie tworzyć największe partie reprezentujące społeczność protestancką i katolicką (od kilkunastu lat są to DUP i Sinn Fein, choć w skład obecnego rządu wchodzi wszystkie pięć ugrupowań parlamentarnych). Jednak DUP i Sinn Fein mają odmienne stanowiska na temat protokołu oraz wiele kwestii światopoglądowych.

Ale jeszcze przed sporem o protokół były poważne problemy z porozumieniem między nimi, czego skutkiem był niedawno potężny kryzys polityczny. Wskutek niemożności powołania wspólnego rządu Irlandia Północna przez trzy lata - od stycznia 2017 r. do stycznia 2020 r. - nie miała własnych władz, lecz była zarządzana bezpośrednio z Londynu.

Reklama

Phinnemore uważa, że rezygnacja Foster jest czynnikiem destabilizującym i nie można wykluczyć, iż w najbliższych miesiącach odbędą się przedterminowe wybory do Zgromadzenia Irlandii Północnej, które według planu powinny się odbyć w maju 2022 r., natomiast powrót do sytuacji, gdy prowincja była zarządzana z Londynu, jest scenariuszem, którego wszyscy chcą uniknąć.

"Obecnie zdecydowana większość ludzi zgadza się co do tego, że lepiej byłoby, aby Irlandia Północna sama decydowała o swoich sprawach i wszystkie partie będą podejmowały działania, aby doprowadzić do stworzenia efektywnie funkcjonującego rządu. Ale jak wiemy z historii ostatnich prawie 25 lat, nie zawsze było to możliwe i nie można wykluczyć, że rządu nie uda się stworzyć" - dodaje Phinnemore.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)