Widok rozpadu państwa afgańskiego w ciągu kilku krótkich tygodni był szokujący, choć nie powinno być to zaskakujące. Odkąd w kwietniu prezydent Joe Biden ogłosił plany wycofania wojsk amerykańskich z kraju, zakrojona na szeroką skalę ofensywa talibów doprowadziła do zajęcia niemal każdego większego miasta. Narodowe siły zbrojne praktycznie upadły. Obce kraje ewakuują swoich obywateli i pracowników ambasad. Afgańczycy próbują uciekać. Gdy talibowie nacierają na Kabul, klęska wydaje się nieuchronna [tekst opublikowano w niedzielę 15 sierpnia, przed upadkiem Kabulu – przyp. red.]. Nawet tak późno, USA powinny stanąć po stronie tego, co pozostało z rządu narodowego i bohaterskich żołnierzy afgańskich sił zbrojnych. Ukierunkowane amerykańskie ataki lotnicze i pospieszne rozmieszczenie 5 tysięcy amerykańskich żołnierzy może jeszcze powstrzymać upadek stolicy i dać cenny czas na ewakuację. Nikt nie powinien jednak wątpić w ostateczny kształt wydarzeń: wkrótce talibowie przejmą całkowitą kontrolę nad sytuacją.

Należy podkreślić, że nawet najlepszy scenariusz kwalifikuje się jako katastrofa. Demokracja w Afganistanie zostanie zniszczona. Zyski gospodarcze – stracone. Przepadnie więcej miejsc pracy, domów, istnień ludzkich. Mniejszości etniczne będą zagrożone, a grupy ekstremistów zmobilizowane. Rozwiną się sieci narkotykowe, zwiększy się napływ uchodźców. Znaczna część cywilizacyjnego postępu, na który Stany Zjednoczone wydały około 2 biliony dolarów w ciągu dwóch dekad, może zostać zniszczona w ciągu kilku tygodni. Dla kobiet i dziewcząt zagrożenie to jest szczególnie groźne.

Strategiczne konsekwencje będą nie mniej brzemienne w skutkach – w kraju i za granicą. Bezpieczna przystań terrorystów, która 20 lat temu dała początek atakom z 11 września, może zyskać przestrzeń do rozkwitu. Ameryka prawdopodobnie straci wpływy w regionie na rzecz swoich przeciwników, zwłaszcza Chin, które już zaczęły nawiązywać stosunki z talibami, aby uzyskać długoterminowy dostęp do zasobów naturalnych Afganistanu. Partnerzy USA w innych częściach świata z pewnością zauważą, jak szybko administracja porzuciła swoich afgańskich partnerów. Słowo Ameryki – i jej zobowiązania – staną pod znakiem zapytania na całym świecie.

Łatwo byłoby obwiniać Bidena za ten chaos. Ale wina nie leży tylko po jego stronie. Przez cztery administracje amerykańska polityka w Afganistanie wahała się od niespójnej do bezproduktywnej. Po pokonaniu Al-Kaidy, Stany Zjednoczone nie miały w tym kraju żadnego celu ani realnych założeń. Zarówno pod rządami George’a W. Busha, jak i Baracka Obamy, misja ta była naznaczona fatalnym zarządzaniem, kulturową naiwnością i powtarzającymi się strategicznymi błędami. Nietrafiony układ zawarty w zeszłym roku przez Donalda Trumpa z talibami, w którym zignorował on afgański rząd, jednocześnie skutecznie rezygnując z amerykańskich wpływów, był tylko gwoździem do trumny.

Reklama

Jeszcze niedawno wydawało się, że zapanowała jakaś napięta stabilizacja. Zmniejszyła się liczba ofiar śmiertelnych, podpisano porozumienie pokojowe, a znacznie zredukowana amerykańska obecność wojskowa zdawała się trzymać chaos na wodzy. Wątpliwe jest, by sytuacja pozostała spokojna na czas nieokreślony: W sytuacji, gdy Stany Zjednoczone zobowiązały się do opuszczenia kraju na mocy porozumienia Trumpa i skutecznie porzuciły swoje zobowiązania wobec Afgańczyków, talibowie po prostu czekali na swoją kolej.

Czy w obliczu takiej tragedii USA zdołają jeszcze odejść z jakąś dozą honoru?

Na początek administracja musi zaoferować większą pomoc narodowi afgańskiemu. Powinna kontynuować finansowanie rządu i wojska tak długo, jak długo będą one zdolne do funkcjonowania, oferując jednocześnie pomoc dla społeczeństwa obywatelskiego. Powinna przyspieszyć działania mające na celu ewakuację około 17 tysięcy Afgańczyków, którzy pracowali dla USA – jako kucharze, tłumacze, kierowcy, ochroniarze i inżynierowie – a teraz stali się celem ataku, wraz ze swoimi rodzinami. Powinna podjąć wszelkie możliwe wysiłki, aby umożliwić ucieczkę zagrożonym Afgańczykom z szerszej populacji, w tym stworzyć korytarze powietrzne. Powinna również współpracować ze swoimi sojusznikami w celu stworzenia realnego planu przesiedleń dla uchodźców, jednocześnie naciskając na Pakistan i Iran, aby przyjęły swoją część.

Biden musi również wykazać się przywództwem w powstrzymywaniu talibów. Jeśli w Afganistanie ponownie pojawią się grupy ekstremistów, należy przeprowadzić naloty i operacje specjalne. Niezbędne będzie nakłonienie sąsiednich krajów do wsparcia wywiadowczego i uzyskania prawa do bazowania dla amerykańskich samolotów. Nawet jeśli talibowie odzyskają władzę, Stany Zjednoczone ponoszą moralną i strategiczną odpowiedzialność za utrzymanie zaangażowania w przyszłość Afganistanu. Wszelkie ulgi w sankcjach dla rządu rządzonego przez talibów (nie mówiąc już o międzynarodowej pomocy czy inwestycjach) powinny być uzależnione od przestrzegania podstawowych praw człowieka, kontroli handlu narkotykami i powrotu procesu pokojowego.

W porównaniu z horrorem, jaki ma miejsce obecnie, kroki te bez wątpienia wydadzą się skromne. Nie brakuje też winnych tego, że wojna zakończyła się w niewłaściwy sposób. Ale zarówno Stany Zjednoczone, jak i społeczność międzynarodowa muszą zaakceptować nową rzeczywistość – i zrobić wszystko, co w ich mocy, aby ukształtować ją w lepszym kierunku.

Słowa są łatwe. Rozwiązania – trudne. Równie trudne są jednak nieuchronne skojarzenia – tak odległe jak faszystowska Europa, tak bliskie jak Syria – o tym, co się stało, gdy Ameryka nie zrobiła wystarczająco dużo.