Artyleria morska kontra drony

Nowość i jeden z najciekawszych eksperymentów zaobserwowanych w tym tygodniu stanowi montaż 30-milimetrowej sześciolufowej armaty AK-306 na ciężarówkach KamAZ. To typowa broń stosowana na okrętach, ale teraz rosyjscy wojskowi próbują użyć jej do obrony przeciwko dronom.

ikona lupy />
Takie szybkostrzelne monstrum zaobserwowano zamontowano na cięzarówce Kamaz / shutterstock / AK306

AK-306, bazująca na automacie AО-18L, potrafi wystrzelić do 1000 pocisków na minutę, ma skuteczny zasięg do 4 km i kąt podniesienia 85°. Celowanie odbywa się przy pomocy nowoczesnego modułu optyczno-termowizyjnego, co zwiększa jej skuteczność w walce z nisko latającymi dronami przeciwnika.

To podejście pokazuje problem z brakiem skutecznych lądowych systemów obrony przeciwlotniczej przeciwko dronom, które stanowią coraz większe zagrożenie na polu bitwy. Rosyjscy wojskowi postanowili więc sięgnąć po sprzęt, który pierwotnie miał bronić statków przed pociskami i nisko latającymi celami.

Warto dodać, że wcześniej rosyjska piechota morska z 155. Gwardyjskiej Brygady Piechoty Morskiej Floty Pacyfiku montowała już samodzielnie przeciwlotnicze zestawy ZU-23 oraz spisane okrętowe wieżyczki artyleryjskie 2M-3M na podwoziu transporterów opancerzonych MTLB. Takie praktyki obserwowano w czasie zwycięskich dla Rosji walk w rejonie Wuhłedaru.

Wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych zamiast moździerzy?

Jeszcze bardziej nietypowym rozwiązaniem jest montowanie morskiej wyrzutni rakietowych bomb głębinowych RBU-6000 na czołgach T-80BV, T72 i ciężarówkach Ural-4320. System ten był projektowany do zwalczania torped i okrętów podwodnych, obecnie służy do neutralizacji zagrożeń podwodnych, takich jak miny czy drony morskie, a teraz Rosjanie próbują używać go do ostrzału pozycji przeciwnika na lądzie.

ikona lupy />
RBU-6000 / Telegram / kadr z filmu

Problemem RBU-6000 na lądzie jest jednak fatalna celność – przy zasięgu 4-5 km pociski trafiają nawet pół kilometra od celu. W porównaniu na przykład do moździerzy, które są w stanie precyzyjnie zasypać cel deszczem pocisków, wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych wypadają słabo. Długa i skomplikowana procedura przeładowania sprawia, że są one mało praktyczne na dynamicznym polu walki.

Mimo to, w warunkach deficytu sprzętu, lepsze jest jakiekolwiek uzbrojenie niż jego brak. Jednak eksperci podkreślają, że bardziej sensownym rozwiązaniem byłoby zwiększenie produkcji klasycznej artylerii i moździerzy, zamiast „składania”

Rakiety z okrętów desantowych na ląd

Wśród kolejnych nietypowych adaptacji morskiego uzbrojenia można wymienić także rosyjskie transportery opancerzone MTLB wyposażone w okrętowe 22-prowadnicowe wyrzutnie rakiet MS-227 z systemu A-22 „Ogon”. System ten, przeznaczony pierwotnie dla małych desantowych poduszkowców typu „Zubr”, został zdemontowany ze statków i zamontowany na pojazdach lądowych. To kolejne improwizowane rozwiązanie, które pokazuje, jak Rosja próbuje wykorzystać nadwyżki morskiego uzbrojenia do wsparcia swoich wojsk lądowych. Przy tym wydaje się ono lepszym pomysłem niż instalowanie wyrzutni bomb głębinowych.

ikona lupy />
Okrętowe wyrzutnie na MTLB / Telegram / Telegram

Podsumowanie: konieczność czy błąd?

Eksperymenty z łączeniem morskiego uzbrojenia z pojazdami lądowymi to przejaw kreatywności rosyjskich oddziałów na froncie (głównie piechoty morskiej) przemysłu zbrojeniowego. Na tle rosnącego deficytu klasycznych systemów artyleryjskich siły zbrojne szukają każdej możliwości zwiększenia swojej siły ognia. Niektóre rozwiązania, jak przeniesienie działka AK-306 na ląd, mogą mieć sens w zwalczaniu dronów. Jednak montowanie wyrzutni rakietowych bomb głębinowych RBU-6000 na pojazdach pancernych to raczej eksperyment, który ma niewielką wartość bojową.

Zamiast improwizowanych systemów, armia potrzebuje przede wszystkim zwiększenia produkcji klasycznych moździerzy, artylerii i systemów rakietowych. Bo choć czasem morski sprzęt na lądzie wygląda imponująco, to w realnym starciu jego skuteczność pozostaje pod dużym znakiem zapytania.

Sławomir Biliński