Wzrost znaczenia dronów w nowoczesnych konfliktach zbrojnych
Dowódcy wojskowi przez długi okres czasu z pewną rezerwą odnosili się do bezpilotowych dronów. Owszem zdawali sobie sprawę z ich przydatności jako powietrznego zwiadowcy, doceniali rolę wielkich dronów jak Bayaktar. Natomiast tanie czterowirnikowe „zabawki” tak popularne wśród cywili nie przekonywały oficerów. Zakładano, że w pełnoskalowej wojnie nie mają racji bytu ze względu na silną obronę przeciwlotniczą i środki walki radiowo-elektronicznej. Wyjątkiem był Izrael, który konsekwentnie badał zastosowanie dronów. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Podczas konfliktu na Ukrainie już od 2014 r. zarówno separatyści jak i siły ukraińskie zaczęły korygować artylerię korzystając z cywilnych dronów z dobrą optyką (np. MAVIC-ów). W 2015 r. pod drony rozpoczęto podwieszać granaty i zrzucać je na wroga. Co więcej taktykę tych działań opracowali sami żołnierze i ochotnicy obu stron konfliktu. Rozgromienie przez Azerbejdżan sił Nagornego Karabachu w 2020 r. to z kolei popis skuteczności bezzałogowych Bayaktarów i tzw. amunicji krążącej m.in. IAI Harop. To obserwacja skuteczności dronów sprawiła, że Ukraina postawiła na rozwój tej broni jako asymetryczną odpowiedź na przewagę Rosji m.in. w broni pancernej i lotnictwie. Dla Ukrainy stały się one niejako kolejnym, równoprawnym rodzajem wojsk jak artyleria czy lotnictwo. Z kolei Rosja doszła do wniosku że warto drony i ich operatorów tak potraktować dopiero obecnie i niedawno wypowiedział się tak sam Putin. Po wybuchu wojny w 2022 r. cały świat może obserwować, jak bardzo i jak szybko zaczął rozwijać się ten rodzaj uzbrojenia. Na potrzeby publikacji, możemy spróbować podzielić go na pewne kategorie i zastanowić się którymi z nich powinna zainteresować się polska armia.
Zastrzegam że moje rozważania będą dotyczyć przede wszystkim średniej i niższej półki dronów (tych tańszych), bo to one właśnie zmieniają oblicze wojny. Poza zakresem artykułu pozostawiam więc wielkie i drogie maszyny typu amerykańskiego Global Hawk, czy rosyjskiego S-70 Ochotnik. Po prostu tego rodzaju maszyny zdaniem autora nie będą stanowiły takiego wsparcia dla polskiego żołnierza jak te prostsze i tańsze, które można masowo nabywać i wykorzystywać.
Drony dalekiego zasięgu.
W tej kategorii uzbrojenia mówimy m.in. o dużych, skomplikowanych i kosztownych bezzałogowych rozpoznawczo-bojowy aparatach latających jak tureckie Bayaktary TB2. Ten rodzaj dronów polska armia już nabyła. 6 maja 2024 roku w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu, odbyła się uroczystość odbioru ostatniej partii z 24 zamówionych TB2. Wojna w Ukrainie pokazała że ten typ drona, nie wytrzymuje w starciu z nowoczesna armią. Po pierwszym szoku Rosjanie szybko zaczęli sobie z nimi radzić i obecnie takie drony nie podlatują już blisko frontu. Znalazły sobie niszę, jaką jest zwiad lub morskie wielogodzinne patrole. Dron tego rodzaju nadal będzie przydatny ale w konflikcie z przeciwnikiem nieposiadającym tak silnej obrony przeciwlotniczej jak Rosja. Dlatego dla Polski zakup większej ilości tego typu uzbrojenia byłby nie tylko kosztowny ale i nieuzasadniony.
Drugi z typów dronów dalekiego zasięgu to tani, prosty dron kamikadze. Coś w stylu rosyjskiego Geran-2 czy ukraińskiego drona Lutyj. To właśnie takie drony atakują położone daleko od frontu lotniska, rafinerie, składy amunicji i paliw, ale i miasta. Stosunkowo łatwo je strącić, ale ich koszt często jest niższy od rakiety przeciwlotniczej.
Ze względu na cenę, możliwość atakowania celów daleko położonych od frontu stanowią one atrakcyjną alternatywę dla rakiet manewrujących i naprawdę przydałyby się polskiej armii. Niestety dopiero w 2024 r. zaprezentowano pierwszego polskiego drona tej klasy. Polski dron kamikadze Warmate 50 jest wyposażony w potężną głowicę wybuchową i ma zasięg przekraczający 1000 km. Drony te jednak nie trafiły jeszcze na wyposażenie polskie armii.
Drony frontowe - taktyka i praktyczne zastosowania
Oddzielna kategoria dronów (głownie czterowirnikowych, ale nie tylko), której bacznie powinna przyjrzeć się polska armia to maszyny, z których żołnierze będą korzystać w bezpośredniej bliskości frontu. Oczywistymi zastosowaniami jak rozpoznanie i atak. Do kategorii dronów uderzeniowych można zaliczyć zarówno skomplikowane i dosyć drogie pociski jak np. rosyjski Lancet czy polskie Warmate 1, i proste drony FPV (drony kierowane za pomocą gogli wirtualnej rzeczywistości). Podobnie jest w przypadku dronów rozpoznawczych od prostych cywilnych czterowirnikowych dronów po większe i bardziej skomplikowane maszyny typu samolotowego mogące godzinami patrolować terytorium.
Obserwując wojnę w Ukrainie można wyróżnić następujące dodatkowe zadania dla dronów:
- transport ładunków na pierwszą linię lub do okrążonych jednostek (amunicji, żywności) ;
- rozpoznanie, rozminowywanie (najczęściej poprzez zrzucanie ładunków bojowych na miny), stawianie pól minowych,
- stawianie zasłon dymnych,
- wojna psychologiczna (drony na ukraińskim froncie przenoszą ulotki i głośniki wzywające drugą stronę do poddania się);
- przenoszenie mniejszych dronów np. FPV i bycie retlanslatorem sygnału do nich (tzw. drony matki);
- walki radiowoelektronicznej,
- walka z dronami przeciwnika (drony myśliwskie to najczęściej tzw. drony FPV - strącające już nie tylko inne drony uderzeniami, ale także mogące zapolować nawet na śmigłowce przeciwnika).
Przy tym znaczna cześć z tych zadań wykonywana jest przez ten sam rodzaj dronów. Wszystko to pokazuje jak bardzo wielozadaniowy może być ten rodzaj wyposażenia. Strony konfliktu wykorzystują przy tym każdy dostępny na rynku rodzaj broni od mikrodronów takich jak Hornet (najmniejszy wojskowy dron na świecie, który waży zaledwie 32 g i ma długość 16 cm i rozpiętość wirników 12 cm) po olbrzymie sześciowirnikowe drony agrarne (przezywane Babami Jagami) mogące przewozić kilkadziesiąt kilogramów użytecznego ładunku.
Drony naziemne i nawodne - nowe możliwości na polu walki
Wojna w Ukrainie stanowi poligon bojowego wykorzystania nie tylko latających dronów ale także i innego rodzaju „bojowych robotów”. To tu wykorzystano po raz pierwszy tzw. robopsy. Wykorzystywane są także innego rodzaje dronów naziemnych stanowiących głównie zdalnie sterowane gąsienicowe platformy. Drony naziemne są wykorzystywane przez obie strony do m.in
- transportu (w tym ewakuacji rannych i zabitych)
- minowania i rozminowywania
- misji typu kamikadze (dostarczanie materiału wybuchowego do wysadzania fortyfikacji).
Drony naziemne są coraz częściej wykorzystywane przez obie strony konfliktu właśnie ze względu na wszechobecne drony uderzeniowe. Przewiezienie ładunku na pierwszą linie bezzałogowym dronem jest bezpieczna formą zaopatrzenia. Z wojny w Ukrainie można było zaobserwować filmiki, gdy bezzałogowe platformy zaopatrzenia były atakowane przez drony FPV.
Oddzielny rodzaj uzbrojenia, który zadebiutował na wojnie w Ukrainie są drony nawodne. Początkowo odnosiły one spektakularne sukcesy, do momentu w którym flota czarnomorska nie nauczyła się ich skutecznie zwalczać wykorzystując śmigłowce i drony dalekiego zasięgu typu Orion. Bez wątpienia jednak kilka sztuk tej broni dałyby jakiegoś asa do rękawa nielicznej i słabej polskiej marynarce wojennej. Bałtyk wydaje się akwenem wodnym, na którym takie drony mogą okazać się przydatne.
Polska armia z dronów naziemnych na pewno potrzebuje dronów saperskich (miny wszelkiego rodzaju zawsze są problemem) i dronów transportowych. Obydwa te rodzaje dronów mogą przydawać się i w czasach pokoju. Z kolei. tzw. robopsy stanowią na razie bardziej interesująca ciekawostkę, niż maszynę którą można masowo wykorzystywać.
Wnioski i rekomendacje dla polskiej armii
Być może największy problem z dronami jest taki że nie wyglądają one imponująco na defiladzie. Tym samym trudniej jest przekonać oficerów i polityków, że warto w nie dużo inwestować. Oczywiście są także i wielcy entuzjaści "dronowej" rewolucji stojący po drugiej stronie spektrum. Przykładowo na swojej platformie społecznościowej X, Elon Musk udostępnił wideo przedstawiające latające w złożonych formacjach roje chińskich dronów i skomentował je "Tymczasem niektórzy idioci wciąż budują załogowe myśliwce, jak F-35".
Dla polskiej armii istotne jest przede wszystkim zapoznanie się ze sposobami wykorzystywania tej broni na ukraińskim froncie. W tym celu czasem wystarczy po prostuzapytać. Autorowi wiadomo, że cześć Polaków walczących jako ochotnicy na ukraińskim froncie to właśnie operatorzy dronów. Naprawdę warto zapoznać się z ich doświadczeniami.
Jeżeli można coś podpowiedzieć to z obserwacji autora wynika, że w wojnie dronów najważniejszy jest czynnik ludzki. To ludzie operują dronami i to od ich motywacji, wyszkolenia i inicjatywy zależy efekt posługiwania się dronami. Wojna na Ukrainie pokazała skuteczność grup inicjatywnych i to że operatorzy dronów powinni dysponować pewną swobodą działania w wyborze celów i sprzętu. Wtedy właśnie działają najlepiej. Warto by armia kupiła dostateczna ilość dronów (nawet tych tańszych, cywilnych) i zebrała grupę entuzjastów wśród żołnierzy, którzy sami opracują metodykę skutecznego posługiwania się tym uzbrojeniem z poziomu okopu, a nie sztabowego bunkra. Co więcej takie grupy operatorów warto wypuścić na poligony by „polowały” treningowo na żołnierzy i nasze pojazdy. Wiem, że robi tak rosyjska armia, na której poligonach praktycznie uczy się żołnierzy, jak uciec przed atakującym ich dronem FPV. Podpowiadamy, że podstawowe kursy pilotażu dronów wojsko może organizować także dla cywili np. w ramach tzw. klas mundurowych. Pozwoli to wyszkolić odpowiednią ilość operatorów i na przyszłość.
Wojna w Ukrainie pokazała, że drony zmieniły charakter wojny. Fakt, że wojna ta na dłuższy czas przybrała pozycyjny charakter to w dużym stopniu efekt użycia dronów (zwłaszcza FPV). Co więcej, jest to rodzaj wyposażenia który w odróżnieniu od samolotów V generacji, czołgów czy rakiet przeciwlotniczych możemy budować sami. To z kolei oznacza wymierne korzyści dla polskiego przemysłu. Argumentem za inwestowaniem w drony może być także to, że z korzyścią można je wykorzystywać w życiu cywilnym. Drony nie muszą się zatem jedynie” marnować” w wojskowych magazynach, mogą także pracować w „cywilu” i jedynie w ramach potrzeb być „mobilizowane”. Jeżeli jednak wzmocnienie sił zbrojnych dronami ma osiągnąć pożądany efekt to musi mieć charakter masowy, tak jak nastąpiło to w siłach zbrojnych Ukrainy i Rosji. Drony są stosunkowo tanim rodzajem uzbrojenia , lecz mimo tego nie słychać o jakiś ich szczególnie masowych zakupach dla naszej armii. Oczywiście dronów takich jak FlyEye polska armia rzeczywiście zaczęła nabywać setki, ale w przypadku większego konfliktu zbrojnego potrzebne byłyby tysiące dronów i to głównie tych najprostszych. W czasach pokoju duża ilość dronów konieczna jest do rozpoczęcia masowego szkolenia zarówno ich operatorów, jak i żołnierzy w ich zwalczaniu. Przeciwdziałanie dronom przeciwnika to równie istotny temat, ale to pozwolę sobie opisać w kolejnej publikacji.