Tarociński przypomina, że od dwóch miesięcy w pobliżu norweskiej, a później również duńskiej, infrastruktury związanej z wydobyciem, przesyłem oraz przetwarzaniem ropy naftowej i gazu zaczęto zauważać niezidentyfikowane bezzałogowe statki powietrzne.

"Są to niewielkie komercyjne konstrukcję, które każdy może kupić, a nie wojskowe bezzałogowe systemy rozpoznawczo-uderzeniowe. Z racji niewielkiego zasięgu muszą one być operowane z niedalekiej odległości od miejsca w których je zaobserwowano, czyli z terytorium samej Norwegii i Danii. W ostatnich dwóch tygodniach, na jedynym norwesko-rosyjskim przejściu granicznym w Storskog na północy kraju, doszło do ponad 10 zatrzymań rosyjskich obywateli, którzy mieli przy sobie drony tego typu i duże ilości zapisanych nagrań infrastruktury krytycznej" - mówi ekspert, dodając, że nie jest to wyimaginowane zagrożenie.

"Taki dron może zderzyć się ze helikopterem dowożącym ludzi i zaopatrzenie na platformę wiertniczą, lub wywołać pożar. Dlatego norweskie prawo zabrania latania dronami w pobliżu platform wiertniczych. Szczególnie niepokoi skala obserwacji dronów, ponieważ jednoznacznie wskazuje na celowe działanie wielu skoordynowanych grup operujących dronami jednocześnie" - zauważa Tarociński.

Zwraca też uwagę, że Norwegia na tyle poważnie traktuje kwestię bezpieczeństwa swojej infrastruktury krytycznej, że zaangażowała lotnictwo, marynarkę wojenną i straż wybrzeża do patrolowania regionu szelfu kontynentalnego, a norweski odpowiednik Wojsk Obrony Terytorialnej - do zabezpieczenia infrastruktury krytycznej na lądzie. Ponadto od 25 października tego roku śledztwo w sprawie dronów przejęła norweska Policyjna Służba Bezpieczeństwa, czyli odpowiednik polskiej ABW.

Reklama

"Rosyjskim celem jest najprawdopodobniej wzbudzanie niepokoju oraz zmuszanie do reakcji, która jest wielokrotnie droższa niż całe przedsięwzięcie latania dronami w pobliżu infrastruktury. Ponadto, długotrwała obserwacja poszczególnych obiektów może doprowadzić do opracowania wzorców ich ochrony, a co za tym idzie uprościć przeprowadzenie ew. sabotażu" - ocenia Jacek Tarociński.

"Formalnie komercyjne drony mają w programie specjalne blokady uniemożliwiające latanie wokoło obiektów chronionych, jednak można obejść taką blokadę. Kontrola jest bardzo trudna, ponieważ dosłownie każdy z każdego miejsca może takim bezzałogowcem się posługiwać. Istnieją jednak specjalne zagłuszacze i wydaję się, że w najbliższym czasie mogą one stać się podstawowym wyposażeniem ochrony przed obiektami latającymi tego typu" - konkluduje ekspert OSW.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)