Sytuacja wokół północnokoreańskich wojsk w Rosji zmienia się z dnia na dzień, a te same informacje, które jeszcze w ubiegłym tygodniu uważano za pobożne życzenia ukraińskiego wywiadu, teraz potwierdzają najważniejsi politycy z USA, z szefem Pentagonu, Lloydem Austinem na czele. Mając zaś tak poważne potwierdzenia, w części państw zawrzało.
Ludzie Kima przelali czarę goryczy
Perspektywa pojawienia się ludzi Kima na europejskim froncie na razie najgorzej przyjęta została na Litwie. Jak udało się ustalić dziennikarzom Politico, w kraju tym narasta przekonanie, że jeśli tylko zobaczy się jakiegokolwiek żołnierza z Korei Północnej na Ukrainie, to NATO powinno poważnie zabrać się do roboty. Wyrazicielem tych nastrojów stał się litewski szef resortu dyplomacji, Gabrielius Landsbergis.
- Jeśli potwierdzą się informacje o tym, że rosyjskie oddziały śmierci są wyposażone w północnokoreańską amunicję i personel wojskowy, będziemy musieli wrócić do „operacji w terenie” i innych pomysłów zaproponowanych przez Macrona – powiedział w rozmowie z dziennikarzami Landsbergis.
A chodzi mu o propozycję francuskiego prezydenta z lutego tego roku, który zapowiedział wówczas, iż nie można wykluczyć, że Europa wyśle wojska na Ukrainę. Mówiąc to, przyznał jednocześnie, że na razie nie ma w tej sprawie konsensusu. Jego słowa spotkały się wówczas z dość dużą krytyką ze strony zachodnich polityków, a zapowiedzi, jakoby Francja chciała iść na wojnę z Rosją, mało kto potraktował poważnie. Dziś litewski minister grzmi, że Europa znów pozostaje w tyle za agresorami.
- Niestety, znów jesteśmy w tyle, działając reaktywnie, ale wierzę w naszą wspólną zdolność do podjęcia wszystkich niezbędnych, proaktywnych kroków, aby pomysły prezydenta Macrona przełożyć na działania – powiedział litewski minister.
Nawet w USA chcą już strzelać do Koreańczyków
Takie ostre słowa, padające ze strony Litwy, to co prawda nie nowość, gdyż kraj ten od dawna stoi na czele tych, których retoryka względem agresywnej Rosji jest bardzo ostra. Teraz jednak nie tylko Litwinom nie spodobało się przerzucanie północnokoreańskich wojsk. Podobnie ostre głosy docierają zza oceanu i to z szeregów Partii Republikańskiej, której kandydat na prezydenta, Donald Trump, nie dał się dotąd poznać jako przeciwnik Putina. Jednak pojawienie się ludzi Kima w Europie rozwścieczyło szefa Komisji ds. Wywiadu Izby Reprezentantów, Mike'a Turnera.
- Teraz, gdy sekretarz Austin w końcu przyznał, że wojska Korei Północnej znajdują się w Rosji i przygotowują się do konfliktu z Ukrainą, administracja Bidena-Harrisa musi jasno powiedzieć, że wkroczenie wojsk Korei Północnej do tego konfliktu jest dla Stanów Zjednoczonych niebezpieczną linią(…). Jeśli wojska Korei Północnej dokonają inwazji na suwerenne terytorium Ukrainy, Stany Zjednoczone muszą poważnie rozważyć podjęcie bezpośrednich działań militarnych przeciwko wojskom Korei Północnej – napisał w mediach społecznościowych Turner.
Ciężko orzec, czy tak ostre stanowisko, zbliżające wręcz USA do wypowiedzenia wojny Korei Północnej to efekt amerykańskiej kampanii wyborczej, czy też rzeczywista zmiana podejścia w szeregach amerykańskich polityków. Pewne natomiast jest, jak na doniesienia o ewentualnym pojawieniu się wojsk NATO na Ukrainie reaguje Kreml, a w krótkich słowach ujęła to rzeczniczka resortu spraw zagranicznych, Maria Zacharowa.
„Pomysł wysłania obcych wojsk na Ukrainę, wiecie, do czego doprowadzi tych, którzy mogli o tym zapomnieć: doprowadzi do bezpośredniego zderzenia mocarstw nuklearnych i to z katastrofalnymi skutkami” – cytuje Zacharową rosyjska agencja TACC.