Bezpieczeństwo jest w Pekinie specyficznie pojmowane. W relacjach zewnętrznych (nieco podobnie jak w Rosji) oznacza zdolność do bezwzględnego podporządkowywania sobie innych państw, a w polityce wewnętrznej równie bezwzględną kontrolę władz centralnych nad wszelkimi dziedzinami życia. Rywalizacja dotyczy oczywiście dotychczasowego światowego hegemona, czyli Stanów Zjednoczonych, i jego kluczowych sojuszników (co istotne, w większym stopniu niż dawniej dopuszcza się teraz użycie przemocy). Społeczny konserwatyzm zaś to w obecnej wizji KPCh z jednej strony rehabilitacja komunistycznej spuścizny, nawet jej najbardziej kontrowersyjnej części, z drugiej zaś wykorzystanie etatystyczno-patriarchalnych wzorców kulturowych dawnych cesarskich Chin. W praktyce oznacza to m.in. zwiększenie dystansu między coraz chętniej korzystającą ze sztucznie wytwarzanego nimbu „boskości” władzą a społeczeństwem. A do tego coraz bardziej stanowcze tępienie wpływów „zgniłego liberalizmu zachodniego”. W tej kategorii zaś mieszczą się wolność mediów, prawa mniejszości (etnicznych, religijnych, seksualnych) i jeszcze kilka innych cywilizacyjnych wynalazków ostatniego stulecia, na które starsi panowie z kierownictwa KPCh zdają się spoglądać z rosnącym obrzydzeniem, nie cofając się w razie czego przed brutalnymi represjami.
Właśnie: panowie. Po raz pierwszy od 20 lat nie tylko w elitarnym i najważniejszym organie, czyli w Komitecie Stałym, lecz także w całym Biurze Politycznym nie ma ani jednej kobiety. Może to przypadek, ale bardzo symptomatyczny.
Postępująca zmiana charakteru ścisłego kierownictwa partii i państwa (kolejność nieprzypadkowa) jest zresztą kolejnym wyznacznikiem nowej epoki. Od samego początku swoich rządów Xi Jinping dbał, by było tam coraz mniej wewnętrznych sporów, a nawet różnic zdań co do strategii i taktyki, a coraz więcej lojalnego wykonywania poleceń oraz wiernopoddańczego rytuału podkreślającego wielkość „towarzysza cesarza”. Na XX zjeździe udało mu się postawić kropkę nad i.

Arena starszych panów

Reklama
Po pierwsze: kadry. Tak podobno mawiał towarzysz Lenin. Xi Jinping raczej nie uważa się za jego szczególnie wiernego ucznia, ale i tak zadbał, żeby mieć wokół siebie niemal wyłącznie ludzi sprawdzonych i cieszących się jego zaufaniem. Przede wszystkim rozprawił się z frakcjami, na których tradycyjnie (to znaczy od odejścia Mao Zedonga) opierała się wewnątrzpartyjna „demokracja”. W tym z najważniejszą ostatnimi laty, którą stanowili ludzie związani z Ligą Młodzieży Komunistycznej. Jej protektor, sędziwy Hu Jintao (poprzednik Xi w roli szefa partii i państwa), został wyprowadzony z prezydium zjazdu w dziwnych okolicznościach – wyglądało na to, że wbrew własnej woli.