Demograficzna zapaść dopada nie tylko Polskę i Europę, ale z bardzo małą liczbą urodzin zmagają się też Rosja i Chiny, a każdy z tych krajów na swój własny sposób stara się poradzić sobie z problemem. Teraz przyszedł czas na ruch ze strony Chin.
Chińczyk chce kupowania żon z Rosji
W Chinach największym problemem jest nie tylko mała liczba urodzin, ale także nierównowaga płci, będąca wynikiem polityki demograficznej tego kraju, jaką prowadził wiele lat temu. Zmagając się wówczas z przeludnieniem, Chiny wprowadziły pod koniec lat 70. ubiegłego wieku politykę, w myśl której jedna rodzina w mieście mogła posiadać tylko jedno dziecko, a na wsi dwójkę, ale pod warunkiem, jeśli pierwszym dzieckiem była dziewczynka.
I dziś Chiny odczuwają tego efekty, a jak wynika z ostatniego spisu powszechnego, liczba mężczyzn przewyższa liczbę kobiet o 34,9 mln. Ich nadmiar powoduje zaś, że nie mają z kim zakładać kolejnych rodzin, na czym cierpi krajowa demografia. Chcąc rozwiązać ten problem, Ding Changfa, profesor ze Szkoły Ekonomicznej Uniwersytetu Xiamen zalecił promowanie idei poszukiwanie żon poza Chinami, ze szczególnym zwróceniem uwagi na Rosję, Kambodżę, Wietnam i Pakistan. Przytaczająca jego słowa gazeta South China Morning Post, uważa, iż rozwiązanie takie może być dla przyszłych młodych...tańsze.
- Na terenach wiejskich w Chinach mamy około 34,9 miliona „pozostałych mężczyzn”, którzy mogą stawić czoła presji związanej z zapewnieniem mieszkania, samochodu i ceny za pannę młodą wynoszącą łącznie od 500 000 do 600 000 juanów (ok. 70-84 tys. dolarów). W zeszłym roku średni dochód rozporządzalny na osobę na obszarach wiejskich w Chinach wynosił nieco ponad 20 000 juanów (2800 USD). Rozwiązanie tego problemu może wiązać się z przyciągnięciem znacznej liczby kwalifikujących się młodych kobiet z zagranicy – twierdzi Ding Changfa.
Nowa polityka to jak „handel ludźmi”
I choć dla Europejczyków taki sposób „kupowania” żon może wydawać się szokujący, w Chinach, a szczególnie na terenach wiejskich, nie jest niczym niezwykłym. Normą bowiem jest płacenie teściom za przyszłą małżonkę, co porównać można do czegoś na wzór odwróconego posagu. Wielu młodych Chińczyków nie stać dziś na taki wydatek i stąd propozycja chińskiego profesora, by zwrócić się do krajów, w których kobiet jest więcej niż mężczyzn. Przytaczająca jego słowa gazeta dodaje również, że jest to rozwiązanie o wiele tańsze, bowiem zagraniczne małżonki nie wymagają, by płacić za nie tak kolosalnych kwot.
Propozycja chińskiego naukowca odbiła się szerokim echem w tamtejszych mediach, a pomysł nie wszystkim się spodobał. Padało wiele głosów, że tego typu rozwiązanie niczym nie różni się od handlu ludźmi. Wielu jednak pomysł się spodobał i porównano go z pewną ekonomiczną transakcją.
„Otwarcie międzynarodowych małżeństw jest jak pozwolenie Tesli na wejście na rynek chiński. Wzbudziło to konkurencję, poprawiło jakość i obniżyło ceny dla konsumentów” – pisze chińska gazeta.
Chińską politykę jednego dziecka złagodzono w 2016 roku, a w roku 2021 władza zatwierdziła nową strategię demograficzną, tym razem zmierzającą do zwiększenia dzietności, umożliwiając posiadanie trzeciego dziecka. Na razie nie widać wielkich efektów tych działań, a liczba urodzeń cały czas spada. Gdy w 2016 r. rocznie rodziło się w Chinach 17,76 mln dzieci, to w 2022 r. liczba ta spadła do 9,56 mln.