W trwającej od ponad 2 lat wojnie Rosji z Ukrainą w oczy rzuca się jeden schemat, którzy kierował postępowaniem zachodnich państw. Rządzi bowiem jedna zasada – nie prowokować Rosji i nie dostarczać Ukrainie broni, która mogłaby jeszcze bardziej zdenerwować agresora.
Jednym ruchem Rosja wkurzyła Zachód
Widać to było już na początku konfliktu, gdy rosyjskie pancerne kolumny parły w stronę Kijowa, a jedyne wsparcie, na jakie mogła wówczas liczyć Ukraina, to ręczne wyrzutnie przeciwpancerne. Z czasem Zachód powoli miękł, przełamując swoje opory i po długich sprzeciwach zgodził się na dostawy czołgów, artylerii, samolotów myśliwskich Mig-29, aż wreszcie przyszedł czas na F-16. Jednej bariery nie był jednak w stanie przekroczyć do dziś, a mianowicie zaopatrzenia armii ukraińskiej w rakiety dalekiego zasięgu, dzięki którym ta mogłaby niszczyć rosyjski przemysł wojskowy i lotniska, czyli po prostu odpłacać pięknym za nadobne.
Aż nagle to Rosja, we współpracy ze swym cichym sojusznikiem, czyli Iranem, wykonać miała pierwszy krok. Z informacji, jakich dostarczył wywiad USA wynika bowiem, że Iran dostarczył już Rosjanom pierwszą partię rakiet balistycznych Fath-360, co podziałało na zachodnich polityków, jak płachta na byka. Taki ruch Iranu, z którym od dawna USA mają na pieńku, zmiękczył polityków zza oceanu i jak informują amerykańskie media, są oni otwarci na prośbę, by poratować Ukraińców rakietami, mogącymi zagrozić dalekiemu zapleczu Rosji.
„Sekretarz stanu Antony Blinken zasugerował, że Stany Zjednoczone przeprowadzą rozmowy na temat użycia przez Ukrainę zachodniej broni dalekiego zasięgu przeciwko Rosji, po potwierdzeniu, że Moskwa otrzymała dostawy rakiet balistycznych z Iranu” – donosi amerykański magazyn wojskowy „Stars and Stripes”.
Zachodnie rakiety polecą na Rosję?
Od pierwszych doniesień o irańskich dostawach, którym oczywiście Iran zaprzeczył, do zmiany stanowiska amerykańskich polityków minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin, a już sekretarz stanu USA znalazł się w drodze do Kijowa. Wspólnie z szefem brytyjskiego MSZ, który już wcześniej dopuszczał szansę dostarczenia Ukrainie pocisków dalekiego zasięgu, jadą na miejsce, by porozmawiać o rozszerzeniu wsparcia.
W Kijowie chcą się dowiedzieć, jakie cele chciałaby atakować Ukraina, gdyby dostała nowe pociski i jak ich dostawa wpłynęłaby na ukraińską strategię dalszego prowadzenia wojny. Po dzisiejszym spotkaniu w Kijowe, już w piątek do Waszyngtonu pojedzie premier Wielkiej Brytanii, ustalać z prezydentem USA, co dalej robić w sprawie pocisków dalekiego zasięgu dla Ukrainy.
Nacisków, by jak najszybciej właśnie w ten sposób wesprzeć obrońcę, nie brakuje też wewnątrz amerykańskiej klasy politycznej. Jak informuje CNN, list w tej sprawie do prezydenta Joe Bidena napisała grupa republikańskich polityków, którzy w pełnej rozciągłości poparli ukraińskie prośby.
Fath-360 – jak Rosja kręci na siebie bicz
Informacje o dostawach irańskich rakiet Fath-360 na razie nie znalazły potwierdzenia w twardych dowodach, ale jeśli sprzęt taki trafił już do Rosji, to należy się spodziewać, że jego działanie na własnej skórze już niedługo odczują sami Ukraińcy. Jeśli tak się stanie, to błyskawicznie dostarczą dowodów na kolejny etap współpracy wojskowej pomiędzy Rosją, a Iranem, co z pewnością przełamie dalszy opór państw Zachodu.
W tej sytuacji część komentatorów zastanawia się, po co Rosja wykonała taki ruch, wiedząc przecież, że dalsza współpraca z nielubianym Iranem tytko rozdrażni Zachód. Możliwe jednak, że dla Rosjan ważniejsze jest szybkie osiągnięcie celów wojskowych i rzucenie ukraińskiej armii na kolana, niż przejmowanie się tym, co zrobią państwa Zachodu.
A tymczasem rakieta Fath-360, która do użycia weszła w 2022 roku, to całkiem niezły sprzęt, który sprawdził się już w boju. Rakiet tych miano użyć między innymi do ostrzelania bazy w Iraku. Fath-230 to pocisk balistyczny o zasięgu do 120 kilometrów, przenoszący głowicę, ważącą 150 kilogramów. W cel uderza z prędkością czterokrotnie przekraczającą prędkość dźwięku.