Rosyjska inicjatywa na froncie
"Od kilku miesięcy mówimy o tym, że na froncie inicjatywę mają Rosjanie. Teraz trzeba to napisać dużymi literami, bo ten trend się utrzymuje i nie widać nadziei, by Ukraińcom udało się odwrócić sytuację na swoją korzyść" – powiedział Cielma, który jest redaktorem naczelnym magazynu "Nowa Technika Wojskowa".
Ekspert przypomniał, że w ostatnim czasie kolumna rosyjska, pokonując około 10 km, wjechała na przedmieścia Kupiańska na granicy obwodów charkowskiego i ługańskiego. Podobna sytuacja miała wcześniej miejsce na południu obwodu donieckiego – w Kurachowem. "To wciąż nie są miasta objęte walkami, ale te sytuacje pokazują, że Ukraińcy nie są w stanie trzymać frontu tak mocno, jak wcześniej. Poza tym stoimy przed realną perspektywą, że objęte walkami zostaną właśnie te miasta - Kupiańsk, Kurachowe, Pokrowsk i inne, a front stopniowo będzie się przesuwać" – dodał rozmówca PAP.
Wprawdzie w obwodzie kurskim siły ukraińskie skutecznie wiążą dość spore, bo liczące nawet 50 tys. żołnierzy zgrupowanie wojsk rosyjskich, to jednak na całym froncie sytuacja nie wygląda najlepiej.
Problemy Rosji
"W kontekście całej wojny to nie jest jeszcze sytuacja dramatyczna. Rosjanie nie zdołali zająć czterech obwodów ukraińskich, które samozwańczo przyłączyli do swojego kraju, a w obwodach chersońskim i zaporoskim są od tego bardzo dalecy. Jednak w szerszej perspektywie nie widać nadziei na przełamanie tego trendu powolnych rosyjskich postępów" – ocenił Cielma.
Rosjanie też zmagają się z problemami, w tym np. z dużymi stratami ludzkimi na froncie, wynikającymi z wyniszczającej taktyki "szturmów mięsnych". "Na razie jednak to Rosja mocniej stoi na nogach. Zaadaptowała się od strony zbrojeniówki i dostosowała się do sytuacji na froncie. Zbudowała oś wsparcia w postaci Iranu i Korei Północnej, a pośrednio – także Chin. W ostatnim czasie zachodnie dostawy były zbyt małe, by zmienić sytuację na froncie, zresztą od początku po stronie zachodniej pomoc była organizowana zbyt długo i w niewystarczającej ilości. A Rosjanie nauczyli się, że przy pomocy używanego masowo swojego mniej zaawansowanego sprzętu, w tym dronów i bomb kierowanych, mogą niszczyć ten zachodni sprzęt i budować przewagę" – wyjaśnił ekspert.
Znaczenie polityki USA dla konfliktu
Jak zauważył, nie można dzisiaj rozmawiać o wojnie bez uwzględnienia wyników amerykańskich wyborów. "Polityka przyszłej administracji Donalda Trumpa, a więc decyzja o tym, czy USA będą dalej wspierać Ukrainę, jest kluczowa" – podkreślił rozmówca PAP.
"Pomoc realizowana przez administrację Joe Bidena też była krytykowana – bo pozwalała Ukraińcom na utrzymanie się, ale nie na zbudowanie przełomu. Dzisiaj wiele osób, i słusznie, obawia się, że Trump może odciąć dostawy dla Ukrainy i zmusić ją do niekorzystnego +pokoju+. Z drugiej strony są też głosy nadziei, że może skończy się wojna i żołnierze przestaną ginąć na froncie w wojnie, która w obecnym układzie i przy obecnym poziomie wsparcia jest nie do wygrania" – kontynuował Cielma.
"Donald Trump, jak się wydaje, nie jest dogłębnie zainteresowany tym tematem, a koncentruje swoją uwagę na innych regionach świata, gdzie USA mają swoje interesy. Prawdopodobnie, sądząc po jego wypowiedziach, chce mieć ten sukces, że +skończył wojnę w Europie+, że przestali strzelać. Nie wierzę jednak, że powstanie jakaś forma trwałego pokoju. W USA jego wyborcy nie będą wnikać w szczegóły, co to oznacza dla Ukraińców i dla tej części Europy. Dlatego nie możemy wykluczyć zamrożenia konfliktu w 2025 roku" – ocenił Cielma.
Kluczowe braki w europejskim wsparciu dla Ukrainy
To właśnie wsparcie ze strony USA, jak zauważył, jest kluczowe dla Ukrainy, bo "Europa nie posiada zdolności, by zapewnić Ukrainie wystarczającą ilość broni". "Francja zapowiedziała niedawno dostarczenie Ukrainie dziesięciu pocisków SCALP (odp. brytyjskich Storm Shadow). Ostatnie zastosowanie tego typu uzbrojenia odnotowano 5 października, czyli ponad miesiąc temu. Nie oszukujmy się, to jest kropla w morzu potrzeb" – wyjaśnił.
Z punktu widzenia Moskwy długoterminowe cele maksimum nie zmieniły się – to przywrócenie całej Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów. "Teraz jednak celem Rosji jest zajęcie czterech obwodów na południu i wschodzie Ukrainy, które anektowała +w całości+, a których obecnie nie kontroluje" – dodał ekspert.