Przeprosiny premiera nastąpiły kilka dni po tym, gdy greckie media społecznościowe obiegły fotografie przedstawiające grupę policjantów okładających pałkami teleskopowymi i kopiących leżącego na ziemi 29-letniego mężczyznę.

Do incydentu doszło w niedzielę 7 marca na głównym placu w Nea Smyrni, na przedmieściach Aten. Mężczyzna był w grupie demonstrantów protestujących przeciwko ograniczeniom w sferze wolności obywatelskich, jakie wprowadzono w związku z epidemią koronawirusa.

Pobity 7 marca mężczyzna trafił wskutek ciężkiego pobicia do szpitala, a następnie został aresztowany. Incydent wywołał poruszenie w całym kraju, a sąd wszczął postępowanie, które obejmuje w sumie czterech policjantów stosujących przemoc wobec mężczyzny.

Brutalność policji, której doświadczają od wielu tygodni Grecy wychodzący na ulice, w tym - m.in. studenci protestujący przeciwko ustawie dającej policji prawo do wejścia na teren podległy jurysdykcji władz uczelni, wywołała falę protestów w całym krajów.

Reklama

Dwa dni po pobiciu 29-latka w tej samej miejscowości Nea Smirni odbyła się demonstracja z udziałem 5 tys. protestujących. W wyniku starć z policją 10 funkcjonariuszy zostało tam rannych. Greckie media wskazują, że do starć z policją doszło, gdy "wiodącą rolę w proteście zaczęła odgrywać szukająca zwady z funkcjonariuszami 200-osobowa grupa kibiców"

W obliczu narastających napięć parlament Grecji odbył w piątek debatę na temat brutalności greckiej policji.

W swym wystąpieniu przed deputowanymi premier Micotakis przyznał, że zachowanie policjanta, który pobił leżącego na ziemi i skarżącego się na zadawany mu ból demonstranta "było niedopuszczalne". Obiecał reformę służb i położenie kresu bezkarności funkcjonariuszy, którzy dopuszczają się aktów przemocy.