Jak pisze CNN, pakiet wsparcia dla Ukrainy mógłby obejmować nowe pociski przeciwpancerne Javelin oraz moździerze. Rozważane są też pociski kierowane ziemia-powietrze stinger - dodano. Ministerstwo obrony opowiada się również za wysłaniem na Ukrainę części sprzętu, który miał trafić do Afganistanu, np. śmigłowców Mi-17.

Część administracji obawia się jednak, że wysłanie stingerów i śmigłowców na Ukrainę mogłoby być odebrane przez Rosję jako "poważna eskalacja" - kontynuuje amerykańska telewizja. Nie wykluczone, że instruktorzy wojskowi zostaną skierowani do regionu, ale nie wiadomo, czy bezpośrednio na Ukrainę - podają źródła.

Przedstawiciele władz USA rozmawiają jednocześnie z europejskimi sojusznikami o nałożeniu nowego pakietu sankcji, który wszedłby w życie w przypadku zaatakowania Ukrainy przez Rosję.

Działania te pokazują, jak poważnie administracja Bidena i Kongres USA traktują możliwość rosyjskiej inwazji na Ukrainę - pisze CNN. "Amerykańskie władze nie chcą być zaskoczone rosyjską operacją wojskową, tak jak było to w przypadku administracji (Baracka) Obamy w 2014 roku (...)" - podkreśla telewizja.

Portal zaznacza, że od tygodni USA dzielą się informacjami wywiadowczymi z sojusznikami w sprawie "nietypowych ruchów rosyjskich wojsk w pobliżu ukraińskiej granicy". Jak wskazuje CNN, powołując się na źródła, briefingi te były bardziej alarmistyczne i szczegółowe niż podobne rozmowy w przeszłości.

Przedstawiciele władz podkreślają jednocześnie, że nie jest znany ostateczny plan Moskwy. Możliwe że poprzez te ruchy Rosja chce wywołać zamęt i zmusić Zachód do ustępstw - czytamy.

Według naczelnika głównego zarządu wywiadu ministerstwa obrony Ukrainy Kyryła Budanowa Rosja zgromadziła ponad 92 tys. żołnierzy przy ukraińskich granicach i przygotowuje się do ataku pod koniec stycznia albo na początku lutego przyszłego roku z kilku kierunków. Jak przekazał portalowi Military Times, taki atak najprawdopodobniej obejmowałby naloty powietrzne, ataki artyleryjskie i pancerne oraz ataki powietrznodesantowe na wschodzie, desanty morskie w Odessie i Mariupolu oraz mniejsze wtargnięcie przez Białoruś.

Moskwa zaprzecza doniesieniom o planowanym ataku. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył we wtorek, że Rosja nie ma zamiaru na nikogo napadać i nie ma agresywnych planów. Zapewnił, że interpretowanie w ten sposób ruchów sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej na jej terytorium jest niesłuszne.

Natalia Dziurdzińska (PAP)