Amerykański izolacjonizm ma długą historię. To luksus, na który może sobie pozwolić najstarsza demokracja na świecie, od wieków oddzielona od najważniejszych geopolitycznych zagrożeń przez dwa oceany. Z polskiego punktu widzenia wojna w Ukrainie powinna była przebudzić cały Zachód z posthistorycznej drzemki. Wizyta prezydenta Joego Bidena w Kijowie i Warszawie zdawała się na to dowodem. W rzeczywistości nastroje izolacjonistyczne w Stanach się nasilają – i nie da się ich zredukować do wpływu rosyjskiej propagandy. Wskazują na to opublikowane niedawno wyniki badań opinii publicznej na temat polityki zagranicznej Morning Consult’s U.S. Foreign Policy Tracker Index. Pytano tam respondentów m.in. o to, czy USA powinny zwiększać swoje zaangażowanie, również wojskowe, w innych krajach i podwyższać cła na zagraniczne produkty. Okazało się, że 39,5 proc. Amerykanów popiera postawę określaną jako izolacjonistyczną, 30 proc. chce stabilnej polityki, a tylko 17 proc. oczekuje większej aktywności ich kraju na świecie.
Nie oznacza to, że USA odwrócą się od Kijowa lub zmniejszą swoje zaangażowanie w NATO. Wprost przeciwnie: amerykańska opinia publiczna docenia rolę Paktu Północnoatlantyckiego. Z różnych względów jest jednak skupiona na tzw. domestic issues i chce podtrzymywać międzynarodową obecność kraju jak najniższym kosztem. Polska i państwa Europy Środkowo-Wschodniej muszą w swojej transatlantyckiej polityce brać te fakty pod uwagę. Nawet z izolacjonistami można bowiem rozmawiać o bezpieczeństwie. Trzeba tylko wiedzieć, jakich użyć argumentów. Należy o tym pomyśleć już teraz, bo nie można wykluczyć, że nowym prezydentem ponownie zostanie Donald Trump lub inny polityk o izolacjonistycznych tendencjach, jak Ron DeSantis.
East Palestine bliższe niż Kijów
Wizyta Bidena w Kijowie miała wysłać jasny sygnał również samym Amerykanom. Opinia publiczna za oceanem uwielbia silnych, zdecydowanych, nieustraszonych przywódców. Podróż do ogarniętego wojną kraju była dla prezydenta okazją, by pokazać, iż potrafi bronić demokratycznego świata. Wydaje się też, że chciał zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostało po chaotycznym wycofaniu się amerykańskich wojsk z Afganistanu.
Biden należy do pokolenia urodzonego jeszcze w czasie poprzedniej wielkiej wojny – starcia między totalitarnymi i rewizjonistycznymi reżimami a Zachodem. Również słynna berlińska przemowa Ronalda Reagana, w której ten nawoływał „pana Gorbaczowa”, by „zburzył ten mur” była kluczowym punktem orientacyjnym dla polityków, których duża część kariery przypadła na okres zimnej wojny (również demokratów).
CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP