22 dni, 14 kandydatów, 4 nominatów, 4 głosowania – tyle potrzebowali rządzący w Izbie Reprezentantów republikanie, żeby wyłonić nowego spikera. Dość nieoczekiwanie został nim mało znany kongresmen z Luizjany Mike Johnson. Stanowisko lidera izby zawdzięcza nie tylko swoim ultrakonserwatywnym poglądom, lecz przede wszystkim doskonałym notowaniom u Donalda Trumpa, który mimo kolejnych procesów sądowych nadal trzyma w garści Partię Republikańską. Johnson odegrał na Kapitolu wiodącą rolę w kampanii na rzecz odwrócenia wyników wyborów prezydenckich przegranych przez swojego politycznego patrona. Jest też zdeklarowanym przeciwnikiem dalszego wspierania Ukrainy, co zwiastuje kolejne tygodnie brutalnej walki w Waszyngtonie.

Treść całego tekstu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.