– Nasza strategia ekspansji opierała się na wznoszącej fazie cyklu koniunkturalnego – przyznaje przygnębiony pan Denny, który teraz, po wycofaniu się z Polski, Rumunii i Węgier, sprzedaje samochody tylko w Czechach i na Słowacji (firma uważa je za jeden rynek). To historia powtarzająca się w całym regionie: mające dawniej bardzo duże ambicje firmy, zwłaszcza detaliczne, stwierdzają, że warunki działania są trudniejsze, niż się spodziewały. – Niektóre z tych firm rozwijały się zbyt gwałtownie i gdy nadeszło spowolnienie, stały się zagrożone – mówi Łukasz Zalicki, partner w polskim oddziale Ernst & Young. Zaledwie parę lat temu banki – skuszone wizją agresywnych firm, wykorzystujących doświadczenia krajowe do ekspansji w regionie – chętnie dawały im pieniądze na dogodnych warunkach. Sky Europe, tania linia lotnicza z siedzibą w Słowacji (obecnie pod ochroną przed wierzycielami), przyłączyła się do boomu tanich podróży, jaki wywołało wejście regionu do UE w 2004 roku. Ale decyzja o utworzeniu portów przesiadkowych w Krakowie i Budapeszcie okazała się zbyt ambitna i firma – którą uderzył ostry wzrost cen paliwa w latach 2007–2008 – wycofała się zarówno z Polski, jak i Węgier, koncentrując się na Austrii a także Czechach i Słowacji.
– Wyciągnęliśmy z tego nauczkę, że ekspansji powinno się dokonywać w sposób bardziej wyważony i nie tak szybko – mówi Nick Manoudakis, dyrektor finansowy tej linii lotniczej. Polska sieć restauracji Sfinks mocno się zadłużyła, przewidując rozwój w Polsce oraz w Czechach i na Węgrzech, gdzie ma pięć lokali. Ale przyśrubowanie kredytów po upadku banku Lehman Brothers zmusiło firmę do cięć kosztów i przeorientowania modelu biznesowego. Redan, polska firma odzieżowa, zamyka swoje sklepy w Czechach i na Słowacji i skupia się na Polsce i Ukrainie.
– Tamte rynki są mniejsze, a my nie mamy zasobów, żeby się tam rozwijać – mówi Krzysztof Marek, dyrektor ds. eksportu. – Otworzyliśmy za mało sklepów. Żeby przetrwać, trzeba mieć dużą sieć, a jeśli nie ma się na to środków, trzeba się wycofać. – Otwarcie paru zaledwie oddziałów na zagranicznym rynku niosło ze sobą koszty znacznie większe, niż przewidywało kierownictwo tych firm. – Nie mieli menedżerów ani zasobów i nie doceniali trudności tych rynków – mówi Jerzy Kalinowski, partner w KPMG Polska. Anthony Denny uważa, że model polegający na kupnie używanych samochodów bez targowania się sprawdził się w większości krajów regionu, ale w Polsce zawiódł. – Dla Polaków zwrócić się do detalisty używanych samochodów zamiast kupić auto od prywatnego właściciela albo samemu sprowadzić z Niemiec oznacza przyznanie się do klęski – mówi. W krajach takich jak Węgry rozpoczynające działalność firmy z innych krajów środkowoeuropejskich stykały się z dużą konkurencją dominujących na tych rynkach firm niemieckich. Choć jednak mniejsze przedsiębiorstwa uciekają do kraju, te większe, dysponujące znaczniejszymi zasobami i prowadzące za granicą operacje na większą skalę, wcale się stamtąd nie wycofują. Wielkimi graczami w skali regionalnej są czeska firma energetyczna CEZ i PKN Orlen. Ekspansję w całej Europie nadal planuje polska firma Asseco, produkująca oprogramowanie komputerowe. Gdy skończy się spowolnienie, firmy, które je przetrwają, przestaną w końcu skupiać się na własnym podwórku i zaczną ponownie myśleć o ekspansji w regionie. – Odebraliśmy nauczkę i każda przyszła ekspansja będzie bardzo ostrożna – mówi Anthony Denny.
Reklama