Recesja w strefie euro oraz konieczność redukcji deficytu budżetowego w Polsce spowodują ograniczenie inwestycji i produkcji przedsiębiorstw. To z kolei negatywnie odbije się na zatrudnieniu i płacach, przez co gospodarstwa domowe będą musiały ograniczyć konsumpcję. W konsekwencji możemy się spodziewać, że nasz wzrost gospodarczy będzie dużo niższy niż w tym roku.
Rząd w projekcie budżetu na 2012 r. przyjął, że wzrost PKB wyniesie 2,5 proc. wobec 4 proc., które mają być osiągnięte w 2011 r. Eksperci są zdania, iż prognoza resortu finansów jest zbyt ostrożna. Większość uważa, że wzrost będzie jednak nieco wyższy.

>>> Czytaj też: Ośmiu wspaniałych na GPW - Zobacz ranking największych spółek

Mocne spowolnienie ma być widoczne już w końcówce 2011 r. i ten trend powinien się utrzymać w kolejnych kwartałach przyszłego. – Sama recesja w strefie euro spowoduje zmniejszenie naszego wzrostu PKB o 0,5 pkt – mówi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK. W konsekwencji w firmach spadną zamówienia eksportowe.
Reklama
Drugim czynnikiem obniżającym nasz wzrost będzie konieczność ograniczenia deficytu budżetowego, co wpłynie na zmniejszenie nakładów publicznych. Rząd skoncentruje się na dokończeniu inwestycji związanych z Euro 2012, rezygnując z większości pozostałych. – To spowoduje, że w pierwszym kwartale wzrost PKB wyhamuje do 2,7 proc. i bardzo wolno będzie rósł, by w czwartym osiągnąć 3,1 proc. – mówi Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku. Czynnikiem ograniczającym wzrost gospodarczy będzie również słabnąca konsumpcja. – Malejący popyt zagraniczny na nasze wyroby, a także zahamowanie inwestycji, spowodują znaczne pogorszenie sytuacji na rynku pracy: słaby wzrost wynagrodzeń, wywołany brakiem presji płacowych, wzrost bezrobocia. W tej sytuacji gospodarstwa domowe raczej skłonne będą oszczędzać, niż wydawać – uważa Czerniak.
Co ciekawe, niemal te same czynniki, które ograniczą przyszłoroczny wzrost gospodarczy, będą go równocześnie podtrzymywały. – Choć spożycie indywidualne wyhamuje, jednak nie do zera. Naszym zdaniem spadnie do 3,4 proc. w 2011 r. i do 3,1 proc. w przyszłym – przekonuje Piotr Piekos, ekonomista Pekao. – Do tego z powodu ciągle słabego złotego import będzie się obniżał szybciej niż eksport. W związku z tym, tak samo jak to miało miejsce w 2009 r., zwiększy się kontrybucja eksportu netto do PKB – wyjaśnia.
Do tego jeśli w pierwszej połowie roku uda się wypracować działania ratujące zagrożone państwa strefy euro, w drugiej połowie roku powinien wzrosnąć popyt na produkty z Polski, a to przynajmniej lekko zwiększy produkcję i inwestycje naszych przedsiębiorstw.

>>> Czytaj też: W ciągu roku Europa poradzi sobie z kryzysem zadłużenia

W 2011 r. średnioroczna inflacja wyniesie ok. 4,2 proc. W przyszłym spadnie, ale nie tak mocno, jak wcześniej sądzono. Powodem nadal będą słaby złoty i wysokie ceny surowców.
– W pierwszej połowie przyszłego roku będziemy mieli do czynienia z efektem wysokiej ubiegłorocznej bazy, dlatego powinniśmy zobaczyć znaczący spadek inflacji – uważa Piotr Piekos, ekonomista Pekao. Ile on wyniesie? Wcześniej eksperci twierdzili, że indeks wzrostu cen spadnie poniżej 3 proc. Powodem optymizmu było oczekiwanie, że złoty umocni się na początku 2012 r. Teraz, po kryzysowym szczycie Unii Europejskiej, na którym padło wiele deklaracji, ale mało konkretów, nie są już tego tacy pewni. – Niewykluczone, że ciągle jeszcze w pierwszej połowie nowego roku złoty będzie ulegał bardzo silnym wahaniom – mówi prof. Stanisław Gomułka, ekonomista BCC. A to oznacza, że podobnie jak w tym roku inflację będziemy zasysali wraz ze wzrostem cen produktów sprowadzanych – przede wszystkim paliw i innych nośników energii. – Na początku 2012 r. w górę pójdą ceny regulowane prądu, gazu, ale także inne, np. wywozu śmieci – podkreśla Piotr Piekos.
Potem jednak spowolnienie w strefie euro przełoży się na spadek cen surowców. Popyt na nie będzie malał, tym bardziej że osłabienie wzrostu gospodarczego oczekiwane jest w Chinach oraz w innych szybko rozwijających się państwach azjatyckich. – Dlatego w kolejnych kwartałach inflacja powinna zacząć hamować – uważa Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Jednak o ile eksperci są dosyć zgodni, że w tym roku średnioroczna inflacja przekroczy 4 proc. i zatrzyma się w okolicach 4,2 proc., to już na przyszły rok ich oceny są zdecydowanie bardziej rozbieżne. Wahają się od 2,9 proc. do nawet 3,6 proc. Największym czynnikiem ryzyka jest kurs walutowy. – W połowie roku oczekujemy stabilizacji wskaźnika CPI w okolicach 3,0 proc. r./r. Silniejszego spadku w kierunku 2,5 proc. oczekujemy pod koniec 2012 r. przy założeniu wzmocnienia się złotego do poziomu zbliżonego do 4 zł za euro – wyjaśnia Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ. Zaznacza jednak, że skalę spadku inflacji pod koniec roku osłabiać będzie żywność. – Ceny żywności będą maleć, ale ze względu na ich bardzo silny spadek w 2011 r., zwłaszcza cen warzyw i owoców, baza odniesienia na przyszły rok będzie bardzo niska – tłumaczy.
Dodatkowym czynnikiem hamującym inflację będzie niższy niż w tym roku wzrost spożycia indywidualnego.
W 2012 r. spowolni wzrost produkcji przemysłowej – to pewne. Inwestycje prywatne także zostaną ograniczone.
– Dla tempa spowolnienia produkcji przemysłowej kluczowy pozostaje rozwój sytuacji na rynku niemieckim – podkreśla Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. Na ten rynek trafia ponad 26 proc. naszego eksportu. Kolejny kraj na liście naszych głównych partnerów handlowych. Dlatego im wyższy wzrost gospodarczy Niemiec, tym naszym eksporterom powodzi się lepiej. – Spodziewam się umiarkowanego spowolnienia produkcji przemysłowej. Z prawie 5,2 proc. w czwartym kwartale 2011 r. do 4,8 proc. w pierwszym kwartale przyszłego i 3,7 proc. w kolejnych. Niewykluczone, że pod koniec 2012 r. produkcja przemysłowa znowu odbije – uważa Piotr Piekos, ekonomista Pekao.
Jednak część ekspertów nie jest aż tak optymistyczna. Ignacy Morawski z Polskiego Banku Przedsiębiorczości jest zdania, że w przyszłym roku produkcja przemysłowa może spaść do 3 proc., zaś Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku – że nawet do 1,9 proc. Kluczowe są tu wyniki handlu zagranicznego. Eksporterom w przyszłym roku może sprzyjać ciągle słaby złoty. Problem polega na tym, że w Polsce eksporterzy to często także importerzy. Sprowadzają części, materiały, komponenty, a wysyłają gotowe produkty. Spadek popytu zaczęła już odczuwać np. motoryzacja czy wytwórcy elektroniki i AGD. W tym segmencie na plus wyróżniają się firmy produkujące telewizory, które od września przyjmują nowych pracowników. Ten wzrost jest związany z popytem na nowe telewizory spowodowanym przez Euro 2012.
Eksperci są przekonani, że wyhamuje nie tylko produkcja przemysłowa, lecz także inwestycje prywatne, jednak ich wyraźne spowolnienie może być bardziej widoczne dopiero w drugiej połowie przyszłego roku. – Podtrzymujemy prognozę utrzymania bardzo wysokiej, ponad 20-proc. dynamiki wzrostu inwestycji publicznych do połowy 2012 r., co będzie w dalszym ciągu silnym wsparciem dla aktywności gospodarki, szczególnie na przełomie 2011 i 2012 r., czyli prawdopodobnie w okresie najsilniejszego osłabienia eksportu i popytu sektora prywatnego – mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ.
Później niestety wygasną inwestycje związane z finałami piłkarskich mistrzostw Europy. Straci na tym przede wszystkim branża budowlana.
W drugiej połowie przyszłego roku wzrost i produkcji, i inwestycji będzie zależeć od tego, czy strefa euro wyjdzie ze swoich problemów oraz czy samorządy będą kontynuowały swoje projekty, które są współfinansowane ze środków Unii.
Rząd w projekcie nowego budżetu zakłada spowolnienie wzrostu gospodarczego do 2,5 proc., więc założenie, że bezrobocie utrzyma się na poziomie z 2011 r., jest zbyt optymistyczne – twierdzą ekonomiści.
Większość jest zdania, że wzrośnie ono do prawie 13 proc.
Najważniejszym powodem zakładanego przez ekonomistów dalszego wzrostu liczby osób pozostających bez pracy będzie osłabienie dynamiki produkcji przemysłowej. – Spodziewamy się, że poziom zatrudnienia spadnie do zera, a nawet może być ujemny – mówi Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku.
W efekcie w firmach nie będzie nacisków płacowych, co przełoży się na spadek dynamiki wynagrodzeń do poziomu inflacji. W tym roku wzrost wynagrodzeń był zwykle 1 – 1,5 pkt proc. powyżej wzrostu cen. W najgorszej sytuacji mogą być pracownicy związani z branżą budowlaną oraz sektorami pracującymi dla niej, np. chemicznym czy stalowym, i wytwórcy dóbr trwałego użytku oraz eksporterzy. – Oczekujemy silnego spowolnienia zatrudnienia już w trzecim kwartale 2011 r., choć uważamy, że może to być efektem reakcji wyprzedzającej ze strony przedsiębiorstw. Dynamika zatrudnienia może przestać obniżać się dopiero w drugim półroczu 2012 r. – uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku.
W nadchodzących kwartałach oczekuje on wyraźnego spadku funduszu płac. Sytuacja na rynku pracy wpłynie na popyt konsumpcyjny. Gospodarstwa domowe będą bardziej skłonne do akumulacji kapitału niż do dokonywania dużych zakupów. – Dlatego oczekujemy kontynuacji spowolnienia konsumpcji prywatnej z uwagi na wiele czynników negatywnie wpływających na wydatki gospodarstw domowych – mówi Tarnawa.
Te czynniki to:
Brak obniżek podatków. Inaczej niż w okresie spowolnienia 2008/2009 w przyszłym roku nie będziemy mieli pozytywnie wpływającej na konsumpcję obniżki podatków i wyższej waloryzacji świadczeń. Odwrotnie, podwyżka świadczeń ma być ograniczona, a podatki pośrednie wzrosną.
Wysoka inflacja. Szybki wzrost cen będzie mocno ograniczał realne zasoby, będące do dyspozycji gospodarstw domowych.
Wysokie stopy i słaby złoty. Ponadto deprecjacja złotego i wysoki poziom krajowych stóp procentowych podwyższa koszty obsługi kredytów hipotecznych. Wyraźnego przyspieszenia konsumpcji możemy się spodziewać dopiero w drugim kwartale 2012 r. Jednak będzie to związane głównie z wydatkami zagranicznych turystów, którzy przybędą na finały piłkarskich mistrzostw Europy.
Według prognoz w 2012 r. stopy procentowe zaczną spadać. Co prawda na ostatnim posiedzeniu (6 – 7 grudnia) Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła je na niezmienionym poziomie, a nawet zapowiedziała, że w razie pogorszenia perspektyw inflacyjnych jest gotowa zaostrzyć politykę pieniężną. – Ten jastrzębi ton ma zapewne za zadanie wesprzeć skuteczność interwencji walutowych, które przeprowadzano w grudniu – uważa Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Ostatnie informacje ze świata wskazują jednak, że globalne procesy inflacyjne ulegają osłabieniu. W Chinach tempo wzrostu cen spadło do najniższego poziomu od dwóch lat. W ostatnich latach zmiany trendów inflacyjnych w Państwie Środka wyprzedzały o kilka miesięcy sytuację w Polsce, dlatego informacje płynące z Pekinu mogą sugerować, że i u nas inflacja spowolni.
– W listopadzie wzrost cen utrzymał się na wysokim poziomie, ale od grudnia powinien stopniowo się obniżać, co umożliwi cięcie stóp procentowych już w drugim kwartale 2012 r. – przekonuje Morawski. Uważa on, podobnie jak ekonomiści PKO BP, że będzie to jedyna w przyszłym roku obniżka stóp procentowych. Wyniesie 0,25 pkt, przez co stopa referencyjna spadnie do 4,25 pkt proc.
Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego, jest przekonany, że cięcia stóp procentowych będą aż trzy. Dzięki temu podstawowa spadnie do 3,75 proc. Jednak uważa on, że przyszłoroczna inflacja będzie niemal w stałym trendzie spadkowym, a średniorocznie nie przekroczy 2,9 proc. Ponadto zakłada dużo słabszy niż inni ekonomiści wzrost gospodarczy w przyszłym roku – zaledwie 1,9 proc. W konsekwencji RPP kolejnymi obniżkami może chcieć pobudzić gospodarkę, oczywiście pod warunkiem że ryzyko ponownego wzrostu inflacji będzie znacząco ograniczone.
Przeciwnie uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ. Jest zdania, że w przyszłym roku rada nie obniży stóp ani razu. – W przeszłości RPP decydowała się na obniżenie stóp procentowych w warunkach silnego spadku bieżącej inflacji poniżej celu wyznaczonego przez NBP lub bardzo silnego osłabienia wzrostu PKB, nawet jeśli tempo wzrostu cen utrzymywało się powyżej poziomu założonego przez bank centralny – tłumaczy. Górna granica dopuszczalnej inflacji według rady to 3,5 proc. Tymczasem, przekonuje Tarnawa, przy wzroście gospodarczym zbliżonym do 3 proc., inflacji powyżej dopuszczalnego poziomu i słabym złotym zwolennikom cięcia stóp może po prostu zabraknąć argumentów.
ikona lupy />
Bezrobocie / DGP
ikona lupy />
Inwestycje prywatne / DGP
ikona lupy />
Inflacja / DGP
ikona lupy />
Wzrost PKB / DGP