Pięć lat po przystąpieniu do UE Rumunia i Bułgaria nie tylko pozostają na szarym końcu rankingu poziomu życia Wspólnoty, ale nawet nie redukują dystansu, jaki je dzieli od państw starej Unii. Obydwu krajów nie dotyczy zjawisko przyspieszenia, które można było obserwować w poprzedniej fali rozszerzenia UE.
W 2010 roku (ostatnie dostępne dane Eurostatu) średnia dochodu narodowego na mieszkańca (z uwzględnieniem siły nabywczej waluty narodowej) w Polsce wyniosła 63 proc. przeciętnej UE, zdecydowanie więcej niż w momencie, gdy nasz kraj uzyskał członkostwo (51 proc.).
W przypadku Bułgarii wskaźnik ten od trzech lat stoi w miejscu, na poziomie zaledwie 44 proc. W Rumunii poziom rozwoju w 2010 roku nawet spadł z 47 do 46 proc.
Reklama
Sofia i Bukareszt odstają od reszty Unii także w wielu innych obszarach. Zdaniem Komisji Europejskiej oba kraje wciąż nie zdołały uporać się ze zorganizowaną przestępczością, korupcją i niewydolnością sądów, mają najniższy poziom wydajności pracy w UE i najbardziej energochłonne gospodarki. Bruksela nie zrezygnowała z systemu ścisłej kontroli i corocznych raportów funkcjonowania obu państw, choć normalnie taka praktyka jest stosowana wyłącznie dla krajów kandydackich.
Unijni urzędnicy cytowani przez „Deutsche Welle” mówią, że Rumunia straci część z 19 mld euro funduszy strukturalnych, jakie miała dostać z budżetu na lata 2007 – 2013. Przyczynami są nieprzedłożenie odpowiednich projektów i słaba praca administracji. Przewodniczący KE Jose – Manuel Barroso podjął już w 2008 roku drastyczną decyzję o odebraniu Bułgarii 220 mln euro pomocy strukturalnej.
Adrian Nastase, premier Rumunii w czasie gdy kraj przystępował do UE, przyznaje, że proces nadrabiania zaległości może zająć wiele lat, bo jest on związany z „przełamaniem mentalności narodu”. Jednak jego zdaniem przyjęcie kraju do Unii było przede wszystkim decyzją strategiczną, dzięki której Rumunia „nie jest już w szarej strefie między Rosją i Europą”.
Na przyjęcie obu krajów naciskała 5 lat temu przede wszystkim Francja. Celem było osłabienie wpływów Berlina w UE po rozszerzeniu m.in. o Polskę.