Dzięki członkostwu w radach nadzorczych dyrektorzy z ministerstw zarabiają nawet 40 tys. zł miesięcznie.

Nie tylko koledzy i znajomi rządzących polityków znajdują ciepłe posadki w spółkach Skarbu Państwa. Miejsce tam czeka również na wybranych urzędników. Najczęściej na tych na wysokich stanowiskach. Potwierdza to sonda DGP przeprowadzona w ministerstwach i urzędach wojewódzkich.

W ten sposób urzędnicy wysokiego szczebla mogą dorobić nawet drugą pensję. W spółkach Skarbu Państwa zasiada m.in. pięciu pracowników resortu zdrowia. Z tego aż czterech to dyrektorzy. Ministerstwo Rolnictwa na członkostwo w radach zezwoliło 12 pracownikom. W tej grupie aż 10 to osoby na wyższych stanowiskach.

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma ich pięciu, a tylko jeden z nich nie zajmuje kierowniczego stanowiska. Resort finansów ma 27 pracowników w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Z tego 16 to dyrektorzy. Prawdziwym rekordzistą jest jednak resort skarbu, który powierzył nadzór w podległych mu podmiotach aż 30 osobom na wyższych stanowiskach. Ministerstwo Transportu (MT) ma w spółkach 10 pracowników.

W tym gronie znalazła się Katarzyna Szarkowska, dyrektor generalna MT, która jest jednocześnie członkiem rady nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego. W resorcie spraw wewnętrznych w spółkach zasiada sześciu pracowników. Pięciu z nich to osoby na wyższych stanowiskach. Podobnie jest w resorcie obrony. W kancelarii premiera tez można z łatwością znaleźć takich dyrektorów, którzy poza praca urzędniczą maja czas na członkostwo w radach.

Reklama

Małgorzata Hirszel, dyrektor departamentu komitetu Rady Ministrów, jest członkiem grupy Lotos. Również Angelina Sarota, dyrektor departamentu prawnego Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, zasiadała już w kilku spółkach. Obecnie pełni funkcje sekretarza rady nadzorczej PKN Orlen.

W urzędach wojewódzkich zjawisko wpychania urzędników do rad nadzorczych jest mniej widoczne, co nie znaczy, ze w ogóle nie występuje. W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim zgodę na pracę w radach otrzymała jedna osoba na kierowniczym stanowisku. O takie zezwolenie wystąpił tez dyrektor generalny tego urzędu.

– To patologia i premier powinien się temu przyjrzeć, bo ministrowie nie powinni w ten sposób rekompensować stosunkowo niskiej pensji szefom departamentów – alarmuje prof. Krzysztof Kiciński, etyk, członek Rady Służby Cywilnej.

Urzędnicy tłumacza jednak, ze możliwość dorobienia w radzie nadzorczej to dla nich rekompensata za czteroletni brak podwyżek. Chętnych zapewne będzie jeszcze więcej, bo ich płace mają być zamrożone na kolejne trzy lata. Zwłaszcza ze brak podwyżek nie grozi szefom. Na przykład średnie wynagrodzenie dyrektora generalnego ministerstwa w 2008 roku wynosiło 17,5 tys. zł, a w ubiegłym roku było wyższe aż o 3,3 tys. zł. Do tego uwzględniając rady nadzorcze, można szacować, ze ich zarobki sięgają nawet 40 tys. zł miesięcznie. Pod warunkiem ze trafi a do kluczowych spółek Skarbu Państwa. Eksperci uważają, ze zasiadanie w radach przez urzędników jest co najmniej nieetyczne. Przepisy jednak tego nie zabraniają, a uzyskanie zgody przełożonego to tylko formalność.