Chiny, Tajlandia, Bahrajn, Tunezja, Kolumbia czy Panama – to kraje, gdzie producenci szukają zbytu na polskie kosmetyki. Muszą znaleźć alternatywę dla europejskich rynków, gdzie popyt na nasze produkty słabnie.
Nie znaczy to, że eksportujemy coraz mniej. W tym roku sprzedaż może być o 5,5 proc. większa niż w poprzednim. Ale oznaczałoby to prawie dwukrotny spadek dynamiki w porównaniu z 2010 r. W I połowie tego roku z Polski wyjechały kosmetyki za 4,5 mld zł. To niewiele mniej niż eksport dużego AGD, w jego produkcji w Europie jesteśmy liderem.
Eksport słabnie, bo w Europie na dobre rozszalał się kryzys. Konsumenci ograniczają wydatki, szczególnie na produkty inne niż żywność. Z drugiej strony kraje Starego Kontynentu są wśród tych, od których polscy producenci zaczęli przygodę z eksportem. Powoli więc można mówić o ich nasyceniu.
To zmusza firmy do szukania nowych rynków. Ziaja planuje właśnie kolejną dostawę do Czarnogóry i Serbii, gdzie zadebiutowała w I połowie tego roku. Firma Dax Cosmetics prowadzi natomiast zaawansowane rozmowy z odbiorcami z Tajlandii, Bahrajnu i Tunezji.
Reklama
– Mamy nadzieję, że zakończą się powodzeniem i o te kraje rozszerzymy naszą sprzedaż – Jacek Majdax, wiceprezes firmy, która swoje wyroby sprzedaje już do 30 państw.
Miraculum dogaduje się z kolei z dystrybutorami na terenie Kolumbii, Panamy i Szwecji, a Oceanic stara się zaistnieć w Hiszpanii i Indiach.
– Eksport ma obecnie 10-proc. udział w obrotach naszej firmy, które wynoszą 180 mln zł. Po dziewięciu miesiącach tego roku wzrost jest dwucyfrowy. Wynika to oczywiście z rozszerzenia dystrybucji, asortymentu i działań marketingowych na głównych rynkach eksportowych – mówi Magda Burgiel z firmy Oceanic.
Nowych rynków zbytu poszukuje też Dr Irena Eris, która ze swoimi produktami jest już obecna na 30 rynkach. Kładzie nacisk przede wszystkim na rozwój w Azji Południowo- wschodniej oraz na Bliskim Wschodzie.
– Interesują nas również Chiny z racji wielkości i tempa rozwoju – uzupełnia Joanna Łodygowska z firmy Dr Irena Eris.
Największym hitem eksportowym polskiej branży kosmetycznej są preparaty do upiększania i malowania oraz do pielęgnacji skóry. W zeszłym roku według GUS sprzedano ich za granicę na kwotę 3,2 mld zł. W I półroczu tego roku ich eksport sięgnął natomiast 1,9 mld zł. Jest to w dużej mierze zasługą marki Inglot, która od lat na świecie rozwija salony pod własną marką. Obecnie poza granicami kraju ma ich ponad 160. W tym ta liczba ma wzrosnąć o kilkadziesiąt, a otwarcie nowych salonów zaplanowano na Dominikanie, Arubie, w Malezji, Meksyku czy Dubaju.
Do wchodzenia do innych krajów polskie firmy zmusza też coraz trudniejsza sytuacja na krajowym podwórku. Rynek ustabilizował się, siła nabywcza Polek nie rośnie tak dynamicznie jak kilka lat temu. – Są nawet okresy, w których notowane są spadki sprzedaży. Polki rozważniej podchodzą bowiem do zakupów, sięgają po produkty niezbędne i szukają coraz tańszych kosmetyków – zauważa Jacek Majdax.