Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w pięciomilionowej Słowacji furorę zrobiła informacja o zarobkach jej prezydenta. Otóż Ivan Gašparovič jest najlepiej zarabiającą głową państwa we wszystkich dziesięciu krajach postkomunistycznych, które są członkami Unii Europejskiej. Informujący o tym tekst, który ukazał się w dzienniku „Hospodárske noviny”, został zatytułowany „Gašparovič zarabia więcej niż Zeman”, a serwis informacyjny Noviny.sk poszedł jeszcze dalej i oznajmił ni mniej, ni więcej tylko: „Bogacz Gašparovič, biedak Băsescu”.
Faktycznie prezydent Rumunii Traian Băsescu, ale także jego kolega z Bułgarii Rosen Plewnelijew, a także Bronisław Komorowski w zestawieniu z głową państwa słowackiego mogą się poczuć jak ubodzy krewni. Gašparovič zarabia 7 840 tys. euro. To prawie sześć razy więcej niż Băsescu, ponad trzy razy tyle co Plewnelijew i przeszło dwa razy więcej niż prezydent Polski.
Słowackie media podkreślają też to, że pobory Gašparoviča to aż 14-krotność średnich zarobków na Słowacji, podczas gdy wynagrodzenie Bronisława Komorowskiego to zaledwie pięciokrotność przeciętej płacy w Polsce.
Reklama
W naszym regionie zarobkami przekraczającymi 7 tys. euro mogą się pochwalić także Miloš Zeman, prezydent liczących 10,5 miliona mieszkańców Czech, oraz prezydent niespełna trzymilionowej Litwy Dalia Grybauskaite.
Jednak sami przywódcy państw nie lubią przechwalać się wysokością swoich poborów. Przeciwnie, prezydenccy urzędnicy, gdy tylko mogą, podkreślają finansową powściągliwość i szlachetne gesty swoich szefów. – Prezydent zarabia na czysto co najmniej tysiąc euro mniej miesięcznie niż w 2010 r. – stwierdził cytowany przez słowackie media Marek Trubač, rzecznik prasowy Ivana Gašparoviča. – Uważamy, że to wystarcza, aby w czasie kryzysu okazać solidarność z obywatelami – dodał. Słowackiemu prezydentowi przysługuje też comiesięczna nagroda w wysokości 1,3 tys. euro. Tę jednak Gašparovič, co podkreśla jego rzecznik, przeznacza na wsparcie dla tych współobywateli, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji ekonomicznej i zwrócili się z prośbą o pomoc do głowy państwa.
Dzięki takim informacjom powody do dumy może mieć każdy Słowak. Oto bowiem się dowiaduje, że to właśnie jego prezydent zarabia więcej niż inni. A skoro jego praca jest tak wysoko wyceniania, to musi oczywiście być lepszą głową państwa niż inni prezydenci. Z drugiej jednak strony to także człowiek o wrażliwej duszy, który solidaryzując się ze współobywatelami, sam obniżył swoje pobory, a tym, co mu zostało, dzieli się z najuboższymi.
Nie mniej budująca dla Słowaków musiała być też inna informacja, która znalazła się w serwisach. Chodzi o to, że tamtejsze fabryki samochodów są w lepszej kondycji niż ich konkurentki z sąsiednich Czech. W ubiegłym roku produkcja w słowackich zakładach wzrosła i to aż o 45 proc., podczas gdy w czeskich spadła – o 2 proc.
I to faktycznie jest powód do zadowolenia. Słowacki przemysł motoryzacyjny jest bowiem kluczową branżą dla całej tamtejszej gospodarki – aż jedna piąta PKB jest wytwarzana właśnie przez ten sektor.